REKLAMA

Eden - recenzja filmu z gwiazdorską obsadą. Ta przerażająca historia wydarzyła się naprawdę

Długo po oficjalnej światowej premierze na ekrany polskich kin trafił nareszcie „Eden” - nowy survivalowy thriller w reżyserii Rona Howarda, bazujący na prawdziwych wydarzeniach z tzw. „Galapagos Affair”, czyli tragicznego w skutkach eksperymentu sprzed blisko stu lat.

OCENA :
5/10
eden film recenzja kino premiera
REKLAMA

Zgadza się: historia, którą opowiada „Eden”, ma swoje źródło w prawdziwych wydarzeniach. Podobnie jak miało to miejsce w rzeczywistości, w nowym obrazie Howarda grupa Europejczyków - na czele z lekarzem Friedrichem Ritterem (Jude Law) oraz jego partnerką Dore Strauch (Vanessa Kirby) - ucieka z Berlina, by stworzyć ascetyczną utopię z dala od cywilizacji w latach 30. XX w. Opartą, jakżeby inaczej, na prostocie, pracy i duchowym oczyszczeniu.

Wkrótce na wybraną wyspę trafiają również Heinz i Margret Wittmer (Daniel Brühl, Sydney Sweeney) oraz ekscentryczna baronessa Eloise Wehrborn de Wagner-Bosquet (Ana de Armas) ze swoimi kochankami. Jak można się spodziewać, okoliczności rodem z „Władcy much” nie sprzyjają idylli. Przeciwnie: raj wnet okazuje się piekłem. Początkowy klimat rajskiej wspólnoty szybko przeradza się w pole bitwy. Między osadnikami rodzi się napięcie, a różnice charakterów i ambicji stają się źródłem problemów. Konflikty, zazdrość, zdrady i walka o dominację prowadzą ostatecznie do tajemniczych zniknięć i zgonów, które nigdy nie zostały do końca wyjaśnione.

REKLAMA

Eden - recenzja filmu Rona Howarda z gwiazdorską obsadą

Oto wielkie novum w portfolio Howarda. Reżyser po raz pierwszy sięgnął po tak mroczny, dreszczowcowo-erotyczno-survivalowy materiał, kreując dzieło skrajnie kontrastujące z jego dotychczasowymi, nieraz bardzo ciepłymi opowieściami. Co ciekawe, projekt był realizowany niezależnie - filmowiec nie miał za sobą wielkiego studia, co dało mu wielką artystyczną swobodę (co w tym przypadku niekoniecznie wyszło produkcji na dobre), ale i mniejszy budżet (nie stanęło mu to jednak na drodze do zaangażowania hollywoodzkiej śmietanki - nazwiska w tej obsadzie robią wielkie wrażenie). Rzecz jasna, Howardowi nie zależało na dokumentalizmie: w jego filmie fakty mieszają się z fikcją, a wszystko to dla ciekawszej fabuły i dla dobra dramaturgii. Inna sprawa, że wiele szczegółów tej prawdziwej historii pozostaje nieznanych. W końcu sprawa pozostaje nierozwiązana i funkcjonuje jako mroczna legenda archipelagu - pod wspomnianą już nazwą „Galapagos Affair”.

Niestety, narracja oraz - o dziwo! - aktorstwo są diablo nierówne i uniemożliwiają określenie filmu mianem udanego. Jak można było przypuszczać, Howard podjął próbę przeprowadzenia rozprawy na temat rozpadu marzeń o raju, które zawsze rozbijają się o ścianę, jaką jest ludzka natura. Przypomina (raczej niepotrzebnie), że ludzie są znacznie lepsi w wyobrażaniu sobie utopii niż w jej tworzeniu. Ze zrozumieniem - na szczęście - ilustruje naszą tęsknotę za powrotem do (teraz już tylko wyśnionego) porządku i ładu natury, którą sabotuje potrzeba ujarzmienia jej, przejęcia nad nią kontroli.

I trzeba mu przyznać jedno: opowieść o w gruncie rzeczy nie jednym, a trzech eksperymentach przeprowadzanych na wyspie Floreana w ekwadorskich Galapagos (zupełnie od siebie różnych, prowadzonych przez trzy grupy przybyszów z trzema odmiennymi wizjami tego, po co w ogóle tam przybyli), w finale dość zgrabnie zazębia wszystkie wcześniejsze wątki. Howardowi udaje się też zbudować napięcie (które jednak okazjonalnie sam rujnuje ospałą atsmoferą), stopniowo podkręcać tempo, a gdy wreszcie pozwala przemocy i chaosowi eksplodować - zdarza się, że widz czuje ścisk w gardle lub w trzewiach. 

Niestety, Howard co i rusz gubi się we własnym materiale.

Opętany projektem, do którego zapewne podchodził jak do swojej życiówki, zbyt bardzo skupił się na chęci wzbudzenia w widzu dyskomfortu. To, o czym mówi, obserwacje i wnioski, to istotnie spłaszczony wydźwięk, który kino dawało nam już wielokrotnie. Co gorsza, aktorzy również przesadnie szarżują (więcej o tym zaraz), a postacie, które się wcielają, są sztuczne i absolutnie nieprzekonujące. Reżyser nie zadbał o to, by widz zechciał zainwestować w nich emocjonalnie - trudno traktować ich jak prawdziwych ludzi. Opowieści brakuje też stawki, jakiegoś punktu zaczepienia - mimo skutecznie wywoływanych co jakiś czas emocji, pod koniec czujemy się zanadto zdystansowani, trochę jak pozbawieni empatii obserwatorzy kolonii mrówek. Finalnie wydaje się, że film zgubił swój cel. Za to nie potrafił odpuścić sobie efekciarstwa.

Jeśli chodzi o aktorów, winą za kilka tragicznych wręcz występów również obarczyłbym Howarda. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że starał się on popchnąć swoją obsadę na skraj, wymusić na nich oscarowe, mocno dramatyczne popisy, wycisnąć z nich cały talent jak sok z cytryny - aż do przesady. W efekcie niektóre sekwencje wypadają wręcz groteskowo, rujnując ciężar dramaturgii, wywołując raczej niechciane salwy śmiechu. Pod tym względem najsłabiej wypadła Ana de Armas, za to najlepszy występ dała... Sydney Sweeney. Serio.

Audiowizualnie film olśniewa. Obłędne zdjęcia portretujące surową, nieprzejednaną, ale i przepiękną przyrodę, fantastycznie kontrastującą z ludzką dekadencją (odzwierciedlając kontrapunkty ideologicznej utopii i ludzkich morderczych instynktów), zapadają w pamięć. Hans Zimmer skomponował ścieżkę dźwiękową, w której dominują równie surowe, nieoszlifowane, niepokojące brzmienia. Czasem narracja, fragment scenariusza, obraz i dźwięk komponują się tak pierwszorzędnie, że aż pogłębiają żal wywołany bardzo nierównym i rozczarowującym w ostatecznym rozrachunku poziomem całości. „Eden” ma swoje momenty - i to naprawdę mocne. Czuć tu ten wielki potencjał. Szkoda, że wykorzystano go może w 50 procentach.

EDEN: w kinach od 4 września.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-04T19:12:21+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T16:57:10+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T13:48:55+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T13:45:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T15:50:53+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T14:41:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T13:06:22+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T10:43:25+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T09:33:43+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T19:15:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T18:26:42+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T12:25:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-02T08:46:08+02:00
Aktualizacja: 2025-09-01T19:12:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-01T16:21:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA