REKLAMA

"Eternals" na Disney+ po polsku i w 4K. Disney za wolno wycofuje się z głupiej strategii "kina i VOD razem"

Polscy fani Marvel Cinematic Universe ucieszyli się na wieść, że film "Eternals" pojawił się na Disney+ z dwoma polskimi wersjami do wyboru (napisy lub dubbing). Platforma streamingowa Disney+ w 2022 roku nadal będzie się jednak mierzyć z wieloma problemami. Wszystko przez przeszłe błędy i niepokój wywołany pandemią.

eternals disney plus wersja polska disney filmy 2022
REKLAMA

"Eternals" nie byli ani największym hitem Marvel Studios w 2021 roku, ani najlepszym nowym filmem MCU. Dla polskich fanów superbohaterskich opowieści, zwłaszcza tych omijających kina w czasie pandemii koronawirusa, każda podobna premiera na VOD ma swój wymiar. Humory poprawia tym bardziej fakt, że "Eternals" zadebiutowali na Disney+ z polską wersją językową. Widzowie dostali do wyboru dubbing lub napisy w znajomym nam wszystkim języku. O co serwis dba od dłuższego czasu, choć wciąż nie raczył oficjalnie pojawić się Polsce.

Ba, lokalizacja skierowana pod rodzimego widza to jeszcze nic. De facto znamy już nawet cenę Disney+ w Polsce. Taki zbieg okoliczności wygląda może trochę absurdalnie, bo skoro wszystko dawno zostało przygotowane pod wejście serwisu do naszego kraju, to czemu się to wciąż nie udało? Prawda jest jednak taka, że Disney ma obecnie po prostu większe problemy na głowie.

REKLAMA

Eternals na Disney+ po polsku

Eternals - zwiastun

Świetny wynik "Spider-Man: Bez drogi do domu" na koniec roku poprawia nastroje wytwórni tylko do pewnego stopnia, bo duża część zysków z tego przedsięwzięcia pójdzie na konto Sony Pictures. Disney mógł się wciąż pochwalić największymi zyskami z box office'u w 2021 roku, ale konkurencja nie była wcale daleko. Zresztą ogólny pułap 21,4 mld dol. to nadal wynik o ponad połowę mniejszy niż przed wybuchem pandemii. Sytuacja wciąż jest daleka od normy, a wciąż duża niechęć części społeczeństwa do szczepień nie daje wielkich nadziei na poprawę.

Disney znajduje się w potrzasku między chęcią budowania silnego VOD i walką o lepsze box office.

Z obu stron nie brakuje problemów, a pandemia jest wbrew pozorom tylko jednym z nich. Daleka od rozwiązania wciąż jest sprawa Chin. Tamtejsza władza trzyma pieczę nad dystrybucją kinową i systematycznie ogranicza obecność hollywoodzkich produkcji. Jak donosi portal Variety tylko 39 proc. zagranicznych filmów pokazanych w Chinach w 2021 roku miało amerykańskie pochodzenie. Dla porównania w dwóch poprzednich latach ten wskaźnik wynosił 46 i 47 proc. Disney ma szczególny ból głowy, bo szczególne problemy z wywalczeniem sobie dystrybucji w Kraju Środka ma ostatnio Marvel.

Żaden z zeszłorocznych filmów z bohaterami Domu Pomysłów nie wyszedł w chińskich kinach. Nawet "Venom 2: Carnage", choć pierwsza część serii Sony cieszyła się tam olbrzymią popularnością. Źródła portalu Deadline informują, że jest to powodem olbrzymiej frustracji w wytwórni. Nie bardzo jest też jak rozwiązać ten kłopot, bo dokładne powody nałożonego bana nie są znane. Mówi się o niechęci władzy wobec nachalnego promowania "poprawności politycznej" w MCU, negatywnego obrazu komunizmu w "Czarnej Wdowie" oraz "niewłaściwym wykorzystywaniu elementów chińskiej kultury". Sytuacji nie poprawiły też zapewne dawne komentarze reżyserki "Eternals" Chloe Zhao i gwiazdy "Shang-Chi" Simu Liu, którzy krytykowali komunistyczną partię Chin.

Co istotne, tamtejsi kiniarze nie czują finansowego przymusu do dystrybuowania hollywoodzkiego kina superbohaterskiego. Box office w najludniejszym kraju świata rośnie rok po roku i składają się na to w większości lokalne tytuły. Branża tym bardziej nie ma więc powodu naciskać na partię, by zezwoliła jednak wejść Marvelowi do Chin. W normalnych okolicznościach może nie byłby to dla Disneya tak duży cios, ale kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa sprawił, że każdy zarobiony dolar ma tym większe znaczenie.

Jest jeszcze druga strona medalu, czyli promowanie Disney+. Marvel czy Pixar mają zapewnić stały dopływ użytkowników.

Na początku pandemii decyzja, żeby część największych hitów oddelegować od razu na VOD wydawała się całkiem racjonalna. Kina i tak były w większości pozamykane, a odwoływanie premier w nieskończoność nie miało sensu. Disney+ przyjął zresztą o niebo lepszą strategię od HBO Max, bo liczył sobie dodatkowe pieniądze za możliwość obejrzenia takich hitów jak "Cruella", "Wyprawa do dżungli" czy "Czarna Wdowa". Nowi użytkownicy nie przybyli może tłumnie, ale premiery Warner Bros. też nie zachęciły wcale wielu odbiorców do założenia konta na HBO Max. A Disney przynajmniej przy okazji zarobił jakieś dodatkowe pieniądze.

Dzięki konfliktowi ze Scarlett Johansson i prawniczej wojnie między aktorką a wytwórnią wiemy zresztą, o jakie kwoty mogło chodzić. "Czarna Wdowa" zarobiła na Disney+ 60 mln dol., co jest naprawdę niezłym wynikiem. Pozostaje oczywiście pytanie, czy taki film, dostępny na wyłączność w kinach, nie zyskałby jeszcze lepszego wyniku. Wygląda na to, że Disney doszedł właśnie do takiej konkluzji na podstawie wewnętrznych badań. Następne filmy Marvel Cinematic Universe były bowiem dostępne w pierwszej kolejności na dużym ekranie. Inna sprawa, że wytwórnia nie chciała też zapewne dalszych sporów o pieniądze ze swoimi największymi gwiazdami. Jedna Scarlet Johansson i tak będzie się firmie przez lata odbijać czkawką.

Mniej powodów do zadowolenia mają fani studia Pixar, którego trzeci film z rzędu został oddelegowany na Disney+.

Jak donosi serwis Comicbook.com, wywołało to duże rozczarowanie wśród pracowników Pixara. Fani też nie są z tego faktu zadowoleni i dopatrują się niesprawiedliwego traktowania. Głównie dlatego, że produkcje Walt Disney Animation ("Raya i ostatni smok" oraz "Nasze magiczne Encanto") otrzymały na terenie USA odpowiednio mieszaną dystrybucję i premierę na wyłączność w kinach. Tymczasem "Co w duszy gra", "Luca" i nadchodzący hit "To nie wypanda" wszystkie zostały oddelegowane na Disney+. Wyjątkiem są tylko rynki, gdzie platforma nie jest dostępna. Czyli między innymi Polska.

REKLAMA

Rodzice z dziećmi to demografia bardzo istotna dla kiniarzy, więc mogą oni czuć duże rozczarowanie decyzją Disneya. Wydaje się jednak, że największa korporacja świata rozrywki kieruje się tutaj głównie własnymi interesami. Wielu rodziców woli się trzymać z dala od multipleksów w okresie pandemii, więc zyski w tym segmencie box office są i tak wyraźnie ograniczone. Obecność filmów Pixara z kolei najwyraźniej naprawdę ma wydatny wpływ na liczbę subskrybentów Disney+. W innym wypadku wytwórnia z pewnością nie podjęłaby tej samej decyzji po raz trzeci z rzędu.

Wszystko to ostatecznie sprawia zaś, że Disney bardzo ostrożnie wycofuje się strategii "kina i VOD razem". Bardziej na miejscu byłoby zresztą trochę inne stwierdzenie. Firma nie tyle się z niej wycofuje, co modyfikuje w zależności od sytuacji i okoliczności. Takie podejście jest pewnie lepsze niż wylewanie dziecka z kąpielą w wykonaniu WarnerMedia. Tamta korporacja najpierw uznała, że wszystkie filmy bez wyjątku będą pojawiać się jednocześnie i tu, i tu. A w 2022 roku się z tego w stu procentach wycofała. Niestety, na tym wszystkim koniec końców najbardziej cierpią widzowie wypatrujący powrotu kin do normalności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA