REKLAMA

W "Gladiatorze 2" nie ma ani igrzysk, ani chleba. Są za to efekty, które wyglądają jak w "Rekinado"

"Nie bawi was to?" - pytał Russell Crowe w "Gladiatorze", a my chórem odpowiadaliśmy: "bawi!". Paul Mescal w "Gladiatorze 2" już tego pytania nie zadaje. Pewnie ze strachu, że znudzeni widzowie nawet by głów nie podnieśli znad swoich komórek.

gladiator 2 recenzja premiera
REKLAMA

Ridley Scott zrobił wszystkie nasze ulubione filmy - od "Obcego - 8. pasażera Nostromo", przez "Łowcę androidów" aż po właśnie "Gladiatora". Potem zrealizował jeszcze kilka dobrych, a nawet wybitnych produkcji, ale od dłuższego czasu atakuje nas tylko szrotami, ewentualnie przeciętniakami. Nie udało mu się podbić serc publiczności "Napoleonem", więc teraz powraca do jednego ze swoich największych hitów. Serwuje nam przez to kontynuację tytułu, który tej kontynuacji nie potrzebował.

"Gladiator 2" to requel. Jego nadmiernie w ostatnich latach eksploatowana przez Hollywood formuła, łączy w sobie elementy remake'u/rebootu i sequela. Słowem: ma być jak w oryginale, tylko nowocześnie. Dotychczas nieraz działała bez zarzutu i rzeczywiście "Halloween" czy "Top Gunowi" takie odświeżenie wyszło na dobre. Problem w tym, że film Scotta sprzed ćwierć wieku się nie popsuł, ani nie zestarzał jak wspomniane marki. Wciąż działa i boli niczym sztylet wbijany w serce. Dwójka ma natomiast siłę co najwyżej szpilki, przebijającej płat ucha.

REKLAMA

Gladiator 2 - recenzja filmu

Śledzimy tu historię dobrze nam już znanego Lucjusza. Od początku co prawda wiemy, że to ten sam chłopak, który jako dziecko chciał zostać gladiatorem, co rozzłościło jego wuja Kommodusa. Reżyser dość długo jednak zwleka z ujawnieniem jego prawdziwej tożsamości. Bo na początku główny bohater żyje sobie spokojnie na afrykańskiej prowincji, aż w końcu atakuje ją rzymska armia pod wodzą generała Marcusa Acaciusa. Jego ukochana ginie, a on sam trafia do niewoli. Przyjdzie mu przez to walczyć na śmierć i życie na arenie Koloseum. Gdyby takie igrzyska organizowało się jeszcze dzisiaj, to Davida Scarpa, scenarzystę "Gladiatora 2", powinien spotkać podobny los. Za to co zrobił z oryginałem, zasłużył jedynie, żeby rzucić go lwom na pożarcie.

Gladiator 2 - recenzja - premiera

Sprawa wydaje się prosta: Lucjusz żąda głowy Marcusa, chce walczyć, dopóki nie przyjdzie mu zmierzyć się z generałem. Mamy w końcu dostać powtórkę z rozrywki, więc jak to w requelach bywa, twórcy wchodzą w dialog z oryginałem. Spoglądają w przeszłość, w nadziei, że przypomnimy sobie, jak dobrze bawiliśmy się na seansie oryginału. Miecz i zbroja Maximusa z symbolu przeznaczenia głównego bohatera, zmieniają się jednak w narzędzie do wywoływania wątpliwej jakości nostalgii. Innymi słowy: scenarzysta bełkocze, jakby dostał klingą topora w głowy.

Pomimo całego rozmachu "Gladiator" był filmem intymnym. Swą siłę opierał na emocjonalnym scenariuszu. W dwójce natomiast rzeczy się po prostu dzieją. Próżno szukać jakiegokolwiek psychologicznego uzasadnienia dla przedstawianych wydarzeń. Zwroty akcji następują po sobie, jakby w pośpiechu, żeby zdążyć w czasie 2,5-godzinnego metrażu. Dobrzy bohaterowie stają się czarnymi charakterami, a czarne charaktery zmieniają się w postacie pozytywne. Nie ma to ładu ani składu. Jakby Ridley Scott wyszedł z założenia, że nie musi mieć. Widzom wystarczy orgia wizualnych atrakcji.

Przez hollywoodzkie strajki z zeszłego roku budżet "Gladiatora 2" rozrósł się do 310 mln dol. Pieniądze widać w dopracowanej scenografii i kostiumach. Starożytny Rzym ożywa na naszym oczach i robi ogromne wrażenie. Dopóty dopóki nie pojawiają się efekty specjalne. Wygenerowane w CGI małpy wydają się zrobione w Paintcie, a cyfrowe rekiny (tak, rekiny) szaleją, jakby urwały się z jakiegoś filmu The Asylum (ci od "Rekinado"). Straszą swoją sztucznością tak bardzo, że produkcja źle się zestarzała już w dniu swojej premiery. Oczy chce się sobie wydłubać, jak się na to patrzy.

Zamiast emocjonalności, mamy nieznośny patos, bo to produkcja, która z całym swoim naburmuszeniem, nie widzi, jak jest śmieszna. Próbuje być mroczna. Scott nas nie oszczędza, oblewa krwią, pokazuje flaki. Co wrażliwsi widzowie nie muszą jednak zamykać wtedy oczu. Od razu widać, że ta cała przemoc zaistniała w komputerze. Zamiast straszyć, zaczyna bawić brakiem realizmu. Tym samym ogląda się to mniej więcej z takim samym zażenowaniem, jak "Those About to Die". Atrakcji jest pełno, ale widowisko z tego nijakie.

Gladiator 2 - recenzja - premiera

"Gladiator 2" dla historyków będzie oczywiście takim samym żartem, jakim "Interstellar" był dla fizyków. Ale nie o zgodność z realiami w takich blockbusterach chodzi. One mają zachwycać na tyle, żeby widz zawiesił swoją niewiarę. Scottowi nie udaje się nas do tego zmusić. Sceny akcji realizuje, jakby mentalnie tkwił w 2004 roku. Rozproszona kamera i montaż szybszy od ludzkiego oka sprawdzał się w "Helikopterze w ogniu", ale tutaj budzi jedynie konsternację. Nie dość, że nie wiadomo dlaczego coś się dzieje, to jeszcze nie wiadomo, co się dzieje. O jakimkolwiek zaangażowaniu nie może nawet być mowy.

"Gladiator 2" nie ma siły rażenia, bo nie ma w nim nikogo, kto mógłby nieść go na swoich barkach, jak Russell Crowe jedynkę. Nie zrozumcie mnie źle: Paul Mescal to świetny aktor, ale nadaje się do ról bardziej wyciszonych (nominacja do Oscara za występ w "Aftersun" była jak najbardziej zasłużona). W Lucjusza powinien wcielić się jednak ktoś z charyzmą hollywoodzkiego gwiazdora, a nie skromnego chłopaka z Irlandii. On w niewiarygodny sposób porywa na ekranie tłumy, bo tutaj potrzeba kogoś, kto potrafi krzyczeć całym sobą, zmuszając nas do słuchania. Bez tego film nie ma racji bytu i emocje przepływają przez widza, jak woda przez dziurawą amforę - nic nie zostaje, wszystko się rozmywa.

Scott wszystkich swoich aktorów prowadzi zresztą jak opowieść - od niechcenia. Denzel Washington leci na autopilocie, jakby nie wyszedł jeszcze z roli Franka Lucasa z "American Gangster". Właściciel gladiatorów Makrynus z zamysłu skomplikowanego moralnie bohatera, staje się postacią jednostajną, wręcz groteskową. Podobnie zresztą dzieje się z generałem Marcusem, bo grający go Pedro Pascal nie ma jak roztoczyć na ekranie właściwego sobie uroku. Każdy robi, tu co chce i nie widać, żeby reżyser próbował ich w jakikolwiek sposób ujarzmić.

"Gladiator 2" jest jak imperium Rzymskie u schyłku swej potęgi - na pierwszy rzut oka monumentalny, lecz pod powierzchnią kryje się jedynie pustka i rozkład. Scott próbował postawić w nim łuk triumfalny na cześć swojej dawnej chwały. Zamiast tego wyszedł mu zniszczony akwedukt - wątły cień minionej wielkości. Nie dość, że nieładnie wygląda, to jeszcze trudno znaleźć dla niego zastosowanie.

Więcej o "Gladiatorze" poczytasz na Spider's Web:

Premiera "Gladiatora 2" w piątek, 15 listopada w kinach.

ZAMIAST "GLADIATORA 2" LEPIEJ OBEJRZEĆ JEDYNKĘ:
SkyShowtime
GLADIATOR
SkyShowtime
REKLAMA
  • Tytuł filmu: Gladiator 2
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania:
  • Reżyser: Ridley Scott
  • Aktorzy: Paul Mescal, Pedro Pascal, Denzel Washington
  • Nasza ocena: 4/10
  • Ocena IMDB: 148 minut



REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA