REKLAMA

Zemsta najlepiej smakuje... w tym filmie. Więcej takich adaptacji klasycznej literatury poproszę

Francuzi znowu to zrobili! Po "Trzech muszkieterach" przenieśli na wielki ekran inną, wielokrotnie już adaptowaną klasykę literatury spod pióra Alexandra Dumasa w taki sposób, że nowego "Hrabiego Monte Christo" ogląda się jak zupełnie świeżą opowieść.

hrabia monte christo recenzja co obejrzeć
REKLAMA

Na przestrzeni lat powstało co najmniej kilkanaście adaptacji "Hrabiego Monte Christo". Jego różnorakie inkarnacje mogliśmy oglądać zarówno na wielkim jak i małym ekranie. Co takiego jest w oryginale Alexandra Dumasa, że pomimo upływu czasu wciąż filmowców fascynuje? Ach, dotyka on przecież fundamentalnych tematów. Odnosi się do naszych najniższych instynktów, żerując na poczuciu niesprawiedliwości i pragnieniu zrewanżowania się za doznane krzywdy. To nawet nie jest opowieść o zemście. To są flaki tego, co pojmujemy jako opowieść o zemście.

Za nowego "Hrabiego Monte Christo" odpowiadają scenarzyści ostatniej dwuczęściowej adaptacji "Trzech muszkieterów". Alexandre de La Patelliere i Matthieu Delaporte podążają ścieżką wytyczoną przez reżysera dyptyku Martina Bourboulona. Choć nie ma tu wielu okazji do serwowania nam widowiskowych scen akcji, ich film wciąż zachwyca swoim rozmachem. Został zrealizowany na bogato i mieni się od wizualnych atrakcji, ujętych w wysmakowane kadry Nicolasa Bolduca. Staje się przez to efekciarski, ale nigdy nie przestaje być efektywny.

REKLAMA

Hrabia Monte Christo - recenzja filmu

Edmonta Dantesa poznajemy jako odważnego żeglarza. Rzuca się w rozszalałe fale, aby uratować nieznajomą kobietę, która wypadła za burtę. Kapitanowi Danglarsowi wcale się to jednak nie podoba. Donosi na niego przełożonemu, ale ten zamiast niesfornego podwładnego ukarać, postanawia go awansować. Kapuś staje się pierwszym wrogiem głównego bohatera. Razem z kuzynem jego narzeczonej Fernandem de Morcefem i magistratem Gerardem de Villefortem knują przeciwko niemu niecny spisek, aby oskarżyć go o współpracę z wygnanym Napoleonem.

Hrabia Monte Christo - recenzja

Powodów do zdrady Dantesa jest wiele. Prócz zawodowej zawiści Danglarsa będą to pieniądze (skorumpowany Villefort) i miłość (Morcef podkochuje się w swojej kuzynce). Obdarty z godności i wszystkich przywilejów, na jakie sobie ciężko zapracował, główny bohater trafia do więzienia. Tam poznaje opata Farię, który zdradza mu położenie wielkiego skarbu zakonu Templariuszy. Dzięki niemu będzie on mógł się zemścić na swoich oprawcach. A jak przecież dobrze wiemy, zemsta najlepiej smakuje podana na zimno.

La Patelliere i Delaporte stopniowo odkrywają przed nami skomplikowany plan Dantesa, który w masce hrabiego Monte Christo wyprowadza w pole Danglarsa, Villeforta i Morcefa. Pomaga mu w tym dwójka młodych ludzi. Oni też mają z nimi prywatne rachunki do wyrównania. Śmierć byłaby dla zdrajców zbyt łagodną karą, dlatego bohaterowie uciekają się do makiawelicznych podstępów. Twórcy chowają dzięki temu mnóstwo asów w rękawie. Nie od razu nam wszystko zdradzają, każą snuć domysły, aby, umówmy się: dość naiwną intrygą utrzymać nas przed ekranem. To podejście sprawdza się doskonale, bo akcja co chwilę się zagęszcza. Otrzymujemy w ten sposób film co prawda prosty, ale podany z takim pomysłem, że trzyma w ciągłym napięciu.

Reżyserzy i scenarzyści robią wszystko, aby uczynić oryginał Dumasa atrakcyjnym dla dzisiejszego widza, zachowując jednocześnie jego wydźwięk. Są przy tym lakoniczni, dzięki czemu natłok wątków nie przekłada się na skrótowość opowieści. Seans nie ma prawa męczyć, bo to bardzo dynamiczna opowieść. Twórcy wypełniają ją zwrotami akcji, chętnie przy tym przeskakując między kolejnymi konwencjami gatunkowymi. Zapuszczają się nawet w rejony horroru, kiedy główny bohater opowiada o pogrzebanym żywcem dziecku na terenie jego nowej posiadłości.

La Patelliere i Delaporte tłumaczą pierwowzór Dumasa na język współczesnego blockbustera. Estetyzują i przestylizowują co prawda swoją opowieść, ale oddają to, co w oryginale najbardziej surowe. Skutecznie dzięki temu grają na naszych emocjach. "Hrabia Monte Christo" z całym swoim rozmachem okazuje się filmem porywającym, a jednocześnie całkiem zwiewnym. Ogląda się go lekko i przyjemnie. Trzygodzinny seans mija więc, jak z bicza strzelił.

Więcej o filmowych nowościach poczytasz na Spider's Web:

"Hrabia Monte Christo" od piątku 9 sierpnia w kinach.

  • Tytuł filmu: Hrabia Monte Christo
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 178 min
  • Reżyseria: Alexandre de La Patelliere, Matthieu Delaporte
  • Aktorzy: Pierre Niney, Bastien Bouillon, Anais Demoustier
  • Nasza ocena: 7/10
  • Ocena IMDB: 8/10
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA