REKLAMA

Bez nich nie da się nakręcić filmu. Tak wygląda praca koordynatora scen intymnych

W ostatnim czasie w mediach coraz częściej wspomina się istotną funkcję, jaką pełnią tzw. koordynatorzy scen intymnych na planie filmowym czy serialowym. Niektórzy sugerują, że to zupełnie zbędna fucha; inni przekonują, że bez nich nigdy nie wzięliby udziału w scenie zbliżenia. Czym tak naprawdę zajmują się koordynatorzy intymności i dlaczego ich rola w ostatnich latach zyskała na znaczeniu?

koordynator scen intymnych seks erotyka film serial kino
REKLAMA

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

Dziś fizyczne zbliżenia na ekranie nie robi już na nikim wrażenia. Czasy, gdy stacja HBO uparcie starała się szokować widzów odważnymi scenami w "Czystej krwi" czy "Grze o tron", minęły bezpowrotnie. Jasne, podobnych sekwencji wciąż jest sporo, po prostu nam spowszedniały, a i twórcy jakoś przestali forsować je na taką skalę. Można też odnieść mylne wrażenie, że od lat nic się w ich realizacji nie zmieniło. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że wręcz przeciwnie: za kulisami doszło do małej rewolucji. Sposób, w jaki na planie traktuje się aktorów, uległ (i wciąż ulega) modernizacji. W moim przekonaniu - na lepsze. Istotną rolę odgrywają w tym koordynatorzy scen intymnych.

Mają oni za zadanie zapewnić komfort i poczucie bezpieczeństwa aktorek i aktorów na planie filmowym, gdy biorą oni udział w realizacji scen o erotycznej specyfice (to znaczy: wymagających nagości lub symulowania stosunku płciowego). Jednocześnie IC (Intimacy Coordinator) stara się zadbać o zachowanie artystycznej wizji twórców - musi zatem pogodzić granice intymności artystów z założeniami reżysera. "Zależy nam, aby aktor czuł się komfortowo podczas pracy. To pozwala uniknąć sytuacji, gdy ktoś po latach wyznaje, że granie danego ujęcia było dla niego traumatyczne" - mówiła swego czasu Marta Łachacz, seksuolożka i koordynatorka intymności, na antenie TVN. Sytuacji, o których wspomina, było bez liku.

REKLAMA

Praca koordynatorów scen intymnych

Zdarza się, że wkraczają do gry już na etapie pracy nad scenariuszem - reżyser lub reżyserka proszą ich o wsparcie przy naszkicowaniu koncepcji scen erotycznych. Koordynatorzy dostarczają wówczas wizualnych referencji, podrzucają choreograficzne pomysły. Już na planie wychodzą z inicjatywą dialogu pomiędzy odtwórcami ról i twórcą - wciąż w związku z całą koncepcją, tonem, charakterem sceny.

Cała koncepcja powstaje w oparciu o tzw. NVC, czyli nonviolent communication, u nas - PbP, Porozumienie bez Przemocy. Jest to sposób porozumiewania się opracowany przez Marshalla Rosenberga, który pozwala na całkowite wyeliminowanie lub co najmniej ograniczenie możliwości wystąpienia przemocy w dialogu w jakiejkolwiek formie, psychicznej lub fizycznej. Wszystko to dzięki skupieniu uwagi na odpowiednich aspektach komunikatu rozmówcy i własnego: na potrzebach i uczuciach.

Za pomocą tej komunikacji nazywa się ewentualne ryzyko i określa różne punkty zapalne. Koordynatorzy stają się mediatorami pomiędzy wszystkimi osobami zaangażowanymi w nagrywanie danej sceny - a tych może być wiele.

Już w trakcie realizacji musi zadbać, by nikt nie przekroczył wcześniej przyjętych granic - to podstawa w kwestii zachowania poczucia bezpieczeństwa. Przy okazji pracuje nad choreografią scen seksu, by ten wyglądał na ekranie wiarygodnie. Koordynuje też pracę z resztą ekipy (make up, kostiumy), by zapewnić zespołowi maksymalny komfort pracy. Edukuje i dzieli się wiedzą; na przykład dostarcza kody wizualne rozpoznawalne przez mniejszości seksualne. Przygotowuje też specjalne dokumenty, które określają obszary bezpieczeństwa artystów oraz zasady późniejszego wykorzystania nagranego materiału. Nic dziwnego, że najczęściej w roli koordynatorów intymności pojawiają się na planie osoby z wykształceniem psychologicznym lub seksuologicznym.

Koordynatorzy w akcji

Koordynator scen intymnych? A komu to potrzebne?

Odpowiedź jest prosta: każdemu, komu zależy na tym, by praca w branży filmowej jak najszybciej odcięła się od kojarzonych z nią licznych nadużyć. Nieprzypadkowo zawód "intimacy coach" czy "coordinator" pojawił się właśnie w okolicach afery z Harveyem Weinsteinem. Po wybuchu #MeToo HBO zatrudniło Alicię Rodis, która dba o przebieg takich scen w ich produkcjach. Wtedy też ruszyły szkolenia do zawodu na szerszą skalę. Jak przypomniała mi w rozmowie Katarzyna Szustow (polska kuratorka, producentka projektów artystycznych i społecznych, specjalistka od komunikacji kultury, redaktorka radiowa, Intimacy Coordinator) - wcześniej odpowiedzialność za bezpieczną realizację scen intymnych była rozmydlona. 

Przy takim "rozmydleniu" nietrudno o przekroczenie granic, nadużycia, nawet traumy. Realizowanie danej sceny dla grupy osób z różnymi życiowymi doświadczeniami mogą wiązać się z całą gamą emocji - od obojętności aż po aktywację traumatycznych wspomnień.

Każda produkcja jest inna i za każdym razem są inne wyzwania. Może to być prywatne doświadczenie aktora, które nakłada się na historię postaci, czy brak dostępu do lokacji (presja czasu), czy zmiany w scenariuszu, czy zmiana pogody (przy zdjęciach w plenerze), czy przyklejające się tatuaże, których poprawa zabiera czas charakteryzatorkom. Zmiennych za każdym razem jest kilkadziesiąt

- odpowiedziała mi Katarzyna Szustow, zapytana o największe trudy tej pracy.

Polacy starają się nadążać. Szustow szacuje, że do dziś w Polsce powstało zapewne około 30 produkcji, przy których zatrudniono kompetentnych koordynatorów scen intymnych. Staramy się nie odstawać - jak na razie ta profesja wszędzie jest czymś nowym. Tu moja rozmówczyni powołała się na słowa dyrektora PISF, Radosława Śmigulskiego: "Jeśli chcemy produkować w Polsce zagraniczne filmu, trzeba nauczyć się inaczej pracować".

koordynatorzy intymnosci
koordynatorzy intymności

Oczywiście, zawsze znajdą się tacy, którzy - jak Sean Bean - stwierdzą, że koordynatorzy "hamują pracę" i "psują spontaniczność". Kluczowe jest jednak ustalenie priorytetów - a bezpieczeństwo powinno znajdować się na szczycie listy. Podobnie jak komfort emocjonalny. O wielkości aktora jako artysty nie może świadczyć gotowość do każdego możliwego poświęcenia, nawet tego, które może odbić się negatywnie na jego kondycji psychicznej. Jak napisała Rachel Zegler:

Koordynatorzy intymności tworzą bezpieczne środowisko dla aktorów. Byłam niezmiernie wdzięczna za ich pracę, kiedy kręciliśmy "West Side "Story" - okazywali zrozumienie dla takiej nowicjuszki jak ja, ale też edukowali tych z wieloletnim doświadczeniem A spontaniczność w intymnych scenach może być niebezpieczna. Obudź się!

Przykrych skutków pracy bez koordynatorów historia kina zna wiele. Żeby daleko nie szukać, raz jeszcze przywołajmy do tablicy HBO. Lubujący się w erotycznych scenach twórcy serialu "Gra o tron" nie byli doświadczonymi showrunnerami - o pewnym braku profesjonalizmu na planie wspominał swego czasu choćby Jason Momoa. Z kolei Gemma Whelan, odtwórczyni roli Yary Greyjoy, zdecydowanie najgorzej wspomina kręcenie fragmentów, w których dochodziło do zbliżeń bohaterów. Do tej pory czuje dyskomfort, kiedy wspomina zdjęcia. Ten przykład dowodzi, że rozpisanie sceny zbliżenia w kategoriach choreograficznych ma wiele sensu:

Mówili nam po prostu: kiedy krzykniemy "akcja", róbcie to!". Panował tam naprawdę szalony syf. Ale aktorzy zawsze starali się ze sobą wcześniej pogadać. W jednej ze scen w burdelu z kobietą, która była bardzo roznegliżowana, rozmawiałyśmy o tym, gdzie będzie stała kamera i z jakiej sytuacji byłaby zadowolona. Reżyser mógł powiedzieć: "Trochę popodgryzaj jej cycki, a potem klepnij ją w tyłek i jazda!", ale ja zawsze rozmawiałam o tym z drugim aktorem. (…) W przypadku udziału reżyserów scen intymnych cała sytuacja to choreografia. Przenosisz się tam, ja podążam w tym kierunku, respektowane są pozwolenie i zgoda, zanim zaczniesz zdjęcia. To krok we właściwym kierunku.

REKLAMA

Również wcielająca się w Daenerys Emilia Clarke opowiadała, że wyjątkowo krępowało ją nagrywanie scen zbliżeń w "GoT". Symulowanie stosunku z Jasonem Momoą wzbudzało w niej strach i wywoływało silny dyskomfort.

Keira Knightley z niesmakiem i lękiem wspomina realizację scen erotycznych na planie "Pokuty". Najbardziej problematyczne były dla niej komentarze wykrzykiwane przez reżysera, który bezpośrednio instruował ją, co dokładnie ma robić w trakcie sceny łóżkowej z Jamesem McAvoy'em. Po tym aktorka zadeklarowała, że nigdy więcej nie zagra stosunku seksualnego reżyserowanego przez mężczyznę. Salma Hayek na podobną scenę w "Desperado" reagowała przerażeniem i płaczem. Kiedy Jane Fonda kręciła rozbieraną sekwencję otwierającą "Barbarellę", musiała się upić, by załagodzić stres. Nie wspomnę o bulwersującym pomyśle Bernarda Bertolucciego i Marlona Brando, by scenę gwałtu odegrać bez uprzedzenia aktorki, Marii Schneider. "Ostatnie tango w Paryżu" zniszczyło jej życie. Wszystko "w imię sztuki".

Dla 93 proc. aktorów realizacja scen intymnych to wielkie wyzwanie - czworo na pięcioro z nich przynajmniej raz odczuło brak poczucia bezpieczeństwa na planie filmowym w trakcie symulowanego seksu. Aż 74 proc. osób z branży uważa, że wypracowanie kanonu zasad bezpiecznego planu jest w tym zakresie bardzo potrzebne (dane za: "Realizacja scen intymnych na polskich planach filmowych. Raport o stanie
bezpieczeństwa
").

Zdjęcie główne: Shutterstock/zef art

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA