REKLAMA

Na Prime Video obejrzycie film o człowieku, który zmienił bieg historii muzyki

„Król muzyki” jest dość nietypowym muzycznym biopikiem - nie skupia się bowiem bezpośrednio na ikonicznych artystach, a na człowieku, który odkrył jedne z największych gwiazd w historii muzyki. Film trafił niedawno do oferty Prime Video - bez dodatkowych opłat obejrzycie go tylko tam. 

król muzyki film prime video
REKLAMA

Brian Epstein urodził się 19 września 1934 r. w Liverpoolu w żydowskiej rodzinie właścicieli sklepów muzycznych. Jako dziecko sprawiał problemy wychowawcze; był też poniżany i wyśmiewany przez rówieśników. Na przestrzeni lat był wyrzucany z kolejnych szkół; po zakończeniu edukacji popracował w sklepie meblowym ojca, odbył też 10 miesięcy służby wojskowej, z której go zwolniono. Po epizodzie w szkole aktorskiej, wrócił do rodzinnego biznesu, a wreszcie objął kierownictwo działu płyt w sklepie North End Music Store - to właśnie tam zaczęła się jego ścieżka zawodowa w branży muzycznej.

W listopadzie 1961 r. Epstein zobaczył The Beatles na występie w Cavern Club w Liverpoolu i szybko podjął się ich menagementu, mimo iż nie miał wcześniej doświadczenia jako agent. Zawarł z zespołem kontrakt menedżerski i konsekwentnie zmieniał ich image (na przykład ze skórzanych kurtek i dżinsów na eleganckie garnitury i fryzury „moptop”), dyscyplinował sceniczne nawyki i negocjował warunki dotyczące nagrań i umów. To on doprowadził do kontaktu z EMI/Parlophone i George’em Martinem, co było kluczowe dla dalszej kariery zespołu.

Epstein pełnił rolę nie tylko menedżera, lecz także promotora i impresaria; prowadził NEMS Enterprises, organizował występy, kontrolował merchandising oraz szukał dla nich jak najkorzystniejszych kontraktów. Był też głównym negocjatorem. Jego działania marketingowe i dbałość o wizerunek miały ogromny wkład w eksplozję „Beatlemanii”.

Właśnie dlatego nazywa się go „piątym Beatlesem” i wizjonerem. I to o nim opowiada „Midas Man”, czyli „Król muzyki”.

REKLAMA

Król muzyki - opinia o filmie na Prime Video

Fabuła ilustruje najważniejsze elementy biografii Epsteina - od pracy w rodzinnej sieci sklepów muzycznych NEMS w Liverpoolu, przez moment, gdy zauważa Beatlesów w Cavern Club (już tam się zorientował, że entuzjazm kilku dziewczyn w knajpie można przełożyć na skalę światową), aż po ich przebojową drogę ku międzynarodowej sławie. Pokazuje jego wkład w zmianę wizerunku zespołu, ciężkie starania o kontrakt oraz dramatyczne aspekty życia prywatnego - w tym jego homoseksualizm (wówczas nielegalny w Wielkiej Brytanii) i wewnętrzne konflikty. Śledzimy, jak jego zachwyt Beatlesami przeradza się w chłodną kalkulację.

To przyzwoity, solidny biopic - świetnie zagrany (Jacob Fortune-Lloyd i cała obsada wspierająca dali z siebie wszystko), stylowy, odwzorowujący lata 60. z odpowiednią dawką nostalgii i wierności klimatowi, w tonie balansującym dramat z subtelnością, unikającym patosu. Bez wygładzania, przekłamań, romantyzowania.

Z drugiej strony - twórcy (reż. Joe Stephenson, scen. Brigit Grant i Jonathan Wakeham) okazali się aż zanadto powściągliwi. Jasne, filmowy Epstein to postać zasłużenie fascynująca i tragiczna, ale ani przez moment nie czuć, że obserwujemy geniusza. A przecież nie ma wątpliwości, że nasz bohater nim był - w tej konkretnej dziedzinie, w tym, czego się podjął, osiągnął niewyobrażalny sukces, który do dziś odbija się echem w całej kulturze popularnej. Szkoda. Zabrakło też głębszego wejrzenia w jego psychikę.

Można też narzekać na dość standardową konstrukcję biopikowej fabuły, choć w gruncie rzeczy jest ona przecież zgodna z rzeczywistością: wzlot-upadek-ponowny wzlot to standard, ale przecież tak właśnie było. Jeśli chodzi o mnie, największą wadą wydaje mi się brak rock’n’rollowego pazura i... prawdziwych piosenek Beatlesów. Zgadza się: w filmie słyszymy tylko covery, bo Apple Corps Lts. lub Sony Music Publishing nie były chętne, by udzielić licencji małej, niezależnej produkcji.

„Król muzyki” to dopieszczony wizualnie, przyjemny seans dla fanów.

Oddający zasłużony hołd i szacunek Epsteinowi, klimatyczny, autentyczny. Z drugiej strony: spłycony, schematyczny, niezbyt odkrywczy, momentami pozbawiony oczekiwanej energii, nerwu. Co jednak najważniejsze: mimo wszystko jest to film, który ogląda się z zainteresowaniem do samego końca. Uczciwie pokazuje oddanie Epsteina Beatlesom oraz jego pragnienie, by uczynić ich wielkimi. To marzenie pochłonęło go bez reszty.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-16T14:42:01+02:00
Aktualizacja: 2025-08-15T22:17:43+02:00
Aktualizacja: 2025-08-15T11:13:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-15T10:24:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-15T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-13T13:37:36+02:00
Aktualizacja: 2025-08-13T11:48:22+02:00
Aktualizacja: 2025-08-13T10:14:49+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA