Nie miałem najmniejszej ochoty na ten nowy thriller od Prime Video. Cieszę się, że dałem mu szansę
„Motyl” to adaptacja powieści graficznych BOOM! Studios autorstwa Arasha Ameli i Marguerite Bennett (z ilustracjami Antonio Fusa i Stefano Simeony), którą możecie obejrzeć na Prime Video. Adaptacja, dodam, zaskakująco przyjemna i satysfakcjonująca. Dlaczego?

David Jung, niegdyś agent wywiadu USA, który upozorował własną śmierć i od pewnego czasu ukrywa się w Korei Południowej, nagle zostaje postawiony w centrum niebezpiecznego konfliktu. Jego dawni sprzymierzeńcy z tajnej agencji Caddis wysyłają w jego stronę najbardziej niebezpieczną agentkę i zabójczynię, Rebekkę. Wkrótce świat Davida rozpadnie się na kawałki; przyjdzie czas, by zmierzył się z konsekwencjami trudnej decyzji sprzed lat oraz szokującym odkryciem dotyczącym własnej rodziny.
Z grubsza tak prezentuje się bezspoilerowy zarys rozłożonej na sześć trwających blisko godzinę odcinków fabuły. Opowieści mieszającej kulturę amerykańską z koreańską, stawiającą na dynamiczne sceny akcji, gatunkową intensywność, klasyczne szpiegowskie motywy, zdrady, tajemnice, pościgi i... nietuzinkową relację. Efekt?
Motyl - opinia o serialu Prime Video
„Motyl” zgrabnie miksuje tempo i nieco ironiczny humor południowokoreańskiego thrillera z typowo amerykańskim motywem zabawy w kotka i myszkę. K-dramowy sznyt, k-popowe i międzynarodowe hity w tle, ogrom energii, zabawa jednym z moich ulubionych schematów („Samotny wilk i szczenię”, wiecie, coś jak Joel i Ellie, Mando i Grogu, Geralt i Ciri, Leon i Matylda). Zwłaszcza to ostatnie wypada naprawdę nieźle; choć serial pełen jest bójek, strzelanin i pościgów, jego sercem pozostaje właśnie dramat rodzinny, napędzany wyolbrzymionymi, lecz wciąż autentycznymi emocjami. Wspólne sceny Davida i jego córki, podszyte specyficznym przekładańcem szorstkości i czułości, mają w sobie obezwładniający magnetyzm - zarówno za sprawą aktorskich kreacji, jak i sposobu prowadzenia postaci, czyli chyba największej siły tytułu. Gdy na wierzch wypływają lata tłumionych emocji, potrafi zrobić się naprawdę poruszająco. Poza tym: są kontrasty, jest też odrobina ciepła, łezka może zakręcić się w oku.
A co z akcją? Od serialu reklamującego się m.in. właśnie jako akcyjniak, oczekujemy choreografii i realizacji na najwyższym poziomie. Rozczarowania nie uświadczono: potyczki wypadają naprawdę dobrze i śledzi się je z przyjemnością. Nie spodziewajcie się jednak hipnotyzującego baletu na miarę „Johna Wicka” - jest frajda, ale montaż, sposób prowadzenia kamery i koncepcje starć są bardziej „udane” niż „zachwycające”. I momentami niepotrzebnie przeciągnięte.
Mimo przewagi pozytywnych wrażeń znalazłem też kilka innych powodów do narzekań: wraz z rozwojem fabuły, wspomniana główna relacja traci rumieńce, a i chemia zdaje się przygasać. Choć całość nieraz zrywa ze sztampą i potrafi zaskoczyć, wielokrotnie rozczarowuje przewidywalnymi rozwiązaniami czy niekreatywnym wykorzystaniem klasycznych motywów (zwłaszcza w konwencji szpiegowskiej, na której skupiają się późniejsze odcinki, nieco odchodzące od intensywnej akcji). Momentami serialowi naprawdę brakuje bardziej nowatorskiego podejścia, zdarzają się też emocjonalne płycizny i potknięcia w próbach budowania napięcia. Całość mogłaby pójść o krok dalej, stać się czymś głębszym, odważniej poeksplorować charaktery postaci - i wielka szkoda, że tego nie robi. Potencjał przecież był.
K-dramowy vibe, mądrze prowadzona szpiegowska intryga, dynamiczna akcja, solidna obsada, silne i przy okazji dobrze napisane kobiece postacie, wątki kameralne dominujące jakością nad tymi widowiskowymi - to wszystko sprawia, że „Motyl” okazuje się całkiem absorbującym, solidnym, efektownym wizualnie i przyjemnym thrillerem. Przy okazji bardzo niezobowiązującym - to tytuł, który „daje radę”, ale nie wywołuje kaskady emocji, nie wrzyna się w mózg i nie zapada głęboko w pamięć. Fajna rzecz, która uprzyjemni wieczór, ale o której za miesiąc nie będziecie już pamiętać.
Czytaj więcej:
- Friz i Wersow zrobili kinowy film o swojej miłości. Tak, kinowy
- Tarantino wskazał swój najlepszy film. W Polsce jest dostępny na Prime Video
- Wierzyłam, że Łatwogang spotkał się z Edem Sheeranem. Do czasu
- Ian McKellen ujawnia: będą wielkie powroty do Władcy Pierścieni
- „Furia” to najlepszy serial HBO Max od lat. 5 powodów, dla których musisz go obejrzeć