REKLAMA

Akademia utarła nosa Netfliksowi. Niby dopuściła go do stołu, ale natychmiast pokazała, że są równi i równiejsi

Poza nieoczekiwanym, acz jak najbardziej zasłużonym, zwycięstwem Anthony’ego Hopkinsa w kategorii „Najlepszy aktor”, oraz nagrodzeniem koreańskiej legendy Yuh-Jung Youn, kolejne rozdanie Oscarów było nudne i zachowawcze.

Oscary 2021 kto wygrał opinia
REKLAMA

Podejmując temat tego typu ceremonii w ostatnich latach, staram się unikać banałów w stylu „Netflix dominuje”, „To czas streamingu” i tym podobne. Tymbardziej, że Akademia broni się jak może, by ograniczyć liczbę zwycięstw streamingowego giganta.

REKLAMA

Akademicy dopuścili popularnego kuzyna do głównego stołu, ale postawili sobie za punkt honoru, by nie zgarnął nagród w najważniejszych kategoriach.

I tym sposobem, choć pośród nominowanych w kategorii „Najlepszy film” nie zabrakło zróżnicowanych tematów – od polityki i ruchów społecznych lat 60., przez dynamikę w rodzinie, revenge fantasy w wersji #metoo po poruszające dzieła o utracie zdrowia (fizycznego i psychicznego), wygrała opowieść o bezrobotnej 60-letniej białej kobiecie, która podróżuje po USA i przeżywa osobistą żałobę. „Nomadland”, bo o nim mowa, mógłby wygrać w latach 70.

Do tego ta pozycja niezbyt wyróżnia się formalnie na tle pozostałych, ot klasyczne w formie artouse’owe, surowe, kino, które od lat zasypuje europejskie rynki filmowe. No, ale Akademicy uznali, że to jest ta najlepsza i najważniejsza historia z 2020 roku. Nie żeby był to zły film, ale werdykt Akademii jest trochę rozczarowujący i do tego przewidywalny.

Do tego gala Oscarów transmitowana jest przez telewizję ABC, która należy do Disneya.

Do Disneya należą też studia Fox i Searchlight, które wyprodukowało „Nomadland”. Ów film jest też dostępny w serwisie Hulu, również należącym do Disneya (jeszcze trochę i będziemy się zastanawiać co nie należy do studia Myszki Miki). Nietrudno pokusić się więc o teorię spiskową dotyczącą tego, czemu akurat „Nomadland” zebrał tyle wyróżnień.

Nagrody dla Chloe Zhao też nie rozumiem, przynajmniej na poziomie artystycznym. Surowa forma „Nomadland” na pewno wymaga dyscypliny, podobnie jak to, że Zhao postanowiła, że jej film będzie po części formalnie dokumentem, ale szczerze mówiąc, nie bardzo wiem w czym była ona lepsza od Davida Finchera, który zafundował widzom reżyserski majstersztyk w filmie „Mank”.

Z drugiej strony Oscar dla Zhao jest niezwykle ważny. Tak samo jak Oscar za scenariusz oryginalny dla Emerald Fennell za „Obiecującą. Młodą. Kobietę”.

Akademia wyraźnie daje znać, że kobiety-filmowcy weszły już do pierwszej ligi. Lepiej późno niż wcale. To istotne i historyczne wydarzenie. Mówimy tu o najważniejszych kategoriach, w tym o „Najlepszym filmie”. Rzucę jednak w eter zapytanie, raczej retoryczne, czy Oscary powinny spełniać role polityczno-społeczne i być wyznacznikiem zmian, także branżowych, czy jednak powinny skupić się przede wszystkim na nagradzaniu rzeczywiście najlepszych dzieł filmowych?

Przyjemnym zaskoczeniem było nagrodzenie Oscarem legendarnej koreańskiej aktorki Yuh-Jung Youn za drugoplanową rolę w filmie „Minari” i Anthony’ego Hopkinsa za fenomenalną rolę w filmie „Ojciec”. Aktor przeszedł tym samym do historii jako najstarszy aktor, który kiedykolwiek otrzymał Oscara.

Tyle, że, choć sercem jestem jak najbardziej za tymi wyborami, a Hopkins bez wątpienia dał nam najlepszą rolę ostatnich kilkunastu miesięcy i jedną z najlepszych w swojej karierze, to czuję jakiś niedosyt.

I tu sam się biję ze sobą, bo uważam, że z jednej strony Oscary powinny nagradzać rzeczywiście najlepszych w swoich kategoriach, ale z drugiej Hopkins ma już udokumentowany i nagradzany dorobek aktorski liczący wiele dekad.

Nagrodzona właśnie w kategorii „Najlepsza aktorka” Frances McDormand odebrała trzeciego Oscara w swojej karierze. Wszyscy wiemy, że jest wybitną aktorką, ale czy rzeczywiście jej rola w „Nomadland” była zdecydowanie najlepsza w tym roku? Nie mam takiego poczucia. Mam za to poczucie, że Oscary to ciągle zamknięty klub, który może i zaczyna powoli się otwierać na „nowe dzieciaki”, ale nie dopuści ich jeszcze na piedestał i dalej nagradzać będzie samych swoich.

Ostatecznie najbardziej „oscarowe” w założeniach filmy, które startowały w zawodach pod banderą Netfliksa, czyli „Proces siódemki z Chicago” oraz „Mank”, nagrodzono w kategoriach technicznych („Mank”) albo wcale „Proces…”). Tym samym branża filmowa pokazuje Netfliksowi, gdzie jego miejsce.

Oskary to impreza nadal prestiżowa, ale Z roku na rok coraz bardziej niszowa.

Większość nagrodzonych w najważniejszych kategoriach filmów nie jest szeroko dostępna do obejrzenia, bo zostały kina zamknięte, tak więc trudno oczekiwać, by ktokolwiek wyczekiwał na wyniki z zapartym tchem.

Szczególnie, że na świecie dzieje się ostatnio tyle, że uwaga ludzi wydaje mi się rozproszona tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Niedawna informacja o tym, że Pentagon potwierdził iż miał kontakt z UFO właściwie mignęła jak jedna z wielu i wszyscy już o tym zapomnieli. A jeszcze 5-10 lat temu byłby to news dekady, a może nawet stulecia.

Zresztą, o czym my mówimy, skoro od ponad roku zmagamy się z pandemią koronawirusa, a w mediach można znaleźć takie kwiatki jak to, że w Indiach aresztowano gołębia pod zarzutem szpiegostwa? Oscary przy tym wydają się newsem z poprzedniej epoki. Nie zdziwi mnie w sumie, jeśli jedyną pamiątką po tegorocznej gali będzie krążący po sieci viral z twerkującą Glenn Close... W takim świecie żyjemy. Obym nie wykrakał.

REKLAMA

Oscarowe i głośne tytuły możesz obejrzeć w CHILI za darmo dzięki nowej promocji Logitech – sprawdź

Źródło zdjęcia głównego: Oscars.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA