Peacemaker trafił do zupełnie innego uniwersum, który nazywa najlepszym wymiarem ze wszystkich. Problem w tym, że wygląda on jak Ziemia-X z komiksów. Co to oznacza?

„Peacemaker” to kolejna produkcja będąca częścią DC Universe, czyli nowego cyklu na podstawie komiksów o Batmanie i Supermanie. Chociaż ten ledwo co powstał, to James Gunn będący jego twórcą bardzo szybko wykorzystał motyw multiwersum do tego, by pokazać nam alternatywny wszechświat. I to taki, który może kryć więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Sporo wskazuje na to, że kryje się za nim naprawdę mroczna historia.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone ekranizacjom komiksów DC:
Wedle słów samego Peacemakera portal ukryty w domu jego zmarłego ojca, który rezonuje taką samą energią co wyrwa w czasoprzestrzeni stworzona przez Lexa Luthora w „Supermanie” prowadzi do 99 innych rzeczywistości. Na dłużej trafiliśmy tylko do jednej z nich, w której Chris Smith spotkał warianty swojego ojca, brata i kolegi po fachu, którzy w jego własnym świecie już nie żyją. Obecna jest tam również inna wersja Harcourt, którą kocha.
Problem w tym, że kogoś tam brakuje - kilku grup etnicznych.
Na pierwszy rzut oka ten alternatywny świat to faktycznie lepsza wersja tego, który znamy. Peacemaker jest w nim superbohaterem, a wraz z ojcem i bratem stanowią trio obrońców ludzkości. Ta co prawda mierzy się z zagrożeniami ze strony terrorystów i okazjonalnego ataku Kaiju, ale i tak mieszkańcy wyglądają tu na szczęśliwych. Czuć jednak, że coś tutaj do końca nie gra.
Jeśli przyjrzycie się bliżej scenom rozgrywających się w tym uniwersum łatwo dostrzec, że nie tylko na pierwszym, ale też na drugim planie nie ma tutaj osób o innym kolorze skóry niż biały. Nie widzieliśmy też tutaj ani razu w pełni amerykańskiej flagi. To, w połączeniu z wiedzą, iż ojciec tego naszego Peacemakera był rasistą i superzłoczyńcą, budzi wśród fanów słuszne podejrzenia co do tego, z czym tu tak naprawdę mamy do czynienia.
No jak nic to uniwersum jest Ziemią X.
W komiksach motyw Earth-X pojawił się już w 1973 r. w komiksie „Justice League of America” #107. Miało to miejsce w ramach crossovera „Crisis on Infinite Earths”. Bohaterowie trafili do świata, w którym to naziści wygrali II wojnę światową i wprowadzili w skali globalnej w życie supremację białej rasy, spychając mniejszości etniczne na margines społeczeństwa. Nie było to bynajmniej przyjazne miejsce dla osób miłujących bliźnich oraz pokój.
Nie zdziwię się, jeśli to samo stało się w uniwersum, do którego trafił Chris Smith, a na fladze Stanów Zjednoczonych Ameryki widnieje tutaj dość charakterystyczny symbol. Współczuję temu bohaterowi, który myśli, iż rozwiązał wszystkie swoje problemy, a tak naprawdę dowie się, że trawa u sąsiadów ma nie zieleńszy, tylko prawdziwie brunatny kolor. Do tego pamiętajmy, że w drogę za nim ruszyli ludzie, którzy na Ziemi-X będą się wyróżniać z tłumu…
Ziemia-X na ekranie zresztą już się pojawiła.
Na świat o tej desygnacji trafili bohaterowie cyklu „Arrowverse” w ramach jednego z crossoverów. Również i tutaj, podobnie jak w komiksach, mieliśmy do czynienia ze światem opanowanym przez bardzo złych ludzi, którzy doszli do władzy ze względu na to, że historia świata potoczyła się inaczej niż na tej Ziemi-1 (i w większości pozostałych znanych nam uniwersów).
Nie zdziwię się też, jeśli James Gunn sięgnie pod ten sam, sprawdzony motyw. Pozwoli to ukazać dotychczasowe wydarzenia z serialu „Peacemaker” z nieco innej perspektywy, powie nam coś więcej o doppelgangerach znanych nam postaci, a przy okazji ponownie przeczołga Chrisa Smitha po dnie. W tym twórca DC Universe ostatnio niezwykle się w końcu lubuje…