Nowy sezon znakomitej komedii Apple'a nie ma ani jednej negatywnej oceny. I słusznie
Ponad dwa lata po premierze jednego z moich ulubionych seriali od Apple TV+ - „Platonicznej przyjaźni” - Rose Byrne i Seth Rogen powracają w nowych odcinkach. I bardzo dobrze, bo tym razem sprawili mi jeszcze więcej frajdy niż poprzednio.

Francesca DelBanco i Nicholas Stoller, autorzy „Platonicznej przyjaźni”, odczuwalnie rozwinęli się twórczo. Serialowa komedia, która bierze pod lupę liczne bolączki wieku średniego - ironicznie i empatycznie zarazem - to niewątpliwie opus magnum tego duetu.
Produkcja opowiada historię reaktywacji przyjaźni Willa (Seth Rogen), rozwodzącego się właściciela browaru, oraz Sylvii (Rose Byrne), matki trójki dzieci, która zrezygnowała z kariery prawniczej, by poświęcić się rodzinie. Ich przyjaźń, niegdyś bardzo bliska, wreszcie się rozpadła. Teraz, gdy spotykają się ponownie, ich relacja - czysto platoniczna - zaczyna intensywnie wpływać na ich życie. Jak się okazuje: przede wszystkim korzystnie, choć początkowo nie wydaje się dobrym pomysłem.
W finale 1. sezonu Sylvia była już odnoszącą sukcesy organizatorką eventów, przygotowującą ślub Katie i Andy’ego. Po roku nieobecności Will powraca z nową partnerką i wyjawia, że są zaręczeni. W epilogu on i Sylvia wspominają, jak ważna była ich przyjaźń i jak pomogła im przetrwać trudny okres.
Co dalej?
Platoniczna przyjaźń, sezon 2. - opinia
Przez lata dziwiłem się swojej (platonicznej, oczywiście) miłości do Setha Rogena. Owszem, większość produkcji z jego udziałem (które nieraz współtworzył) to coś więcej niż głupawe, stonerskie komedie - nawet w słabszych pozycjach w jego portfolio można było znaleźć „coś więcej”. Z całą pewnością jednak nie można też było z czystym sumieniem stwierdzić, że gość ma na koncie przewagę dzieł jakościowych i wartościowych.
Cóż, przez dekady artysta pielęgnował (z kilkoma drobnymi wyjątkami) wizerunek wyluzowanego, zblazowanego hipstera-jaracza, który sprawia wrażenie, jakby niewiele go obchodziło. W rzeczywistości jest to jednak człowiek pracujący na najwyższych obrotach jako aktor, scenarzysta, reżyser i producent. Ostatnie lata są w istocie jednym z najobfitszych i najbardziej chwalonych okresów w jego karierze: wspomnijmy choćby „The Boys” Amazona, „Pam & Tommy” od Hulu czy jeden z najlepszych seriali tego roku - „The Studio” Apple’a (rekordowe 23 nominacje do Emmy w roku debiutu).
Mamy też „Platonic”. Ciepłą, łagodną, błyskotliwą komedię, w której wraz z wspaniałą Rose Byrne stworzył kreację duetu przyjaciół, który emanuje naturalną, swobodną chemię.
Co ciekawe, 1. sezon nie skończył się ani cliffhangerem, ani żadnym fabularnym zagraniem, które usprawiedliwiałoby realizację nowych epizodów. Trudno się zresztą dziwić: serial od początku planowano jako zamkniętą miniserię. Na szczęście zdecydowano się kontynuować tę „comfort TV”. I wyszło jeszcze lepiej.
Każde z bohaterów dotarło do nowego etapu w swoim życiu. Will pracuje jako menedżer w sieci gastropubów Johnny 66, która po usunięciu założyciela przemianowała się na J-6 - jest teraz zaręczony ze swoją szefową Jenną (Rachel Rosenbloom). Idealnie splata się to z rozwijającą się karierą Sylvii jako organizatorki przyjęć - jak można się było domyślić, to właśnie ona odpowiada za wszystkie wydarzenia towarzyszące ślubowi Willa. Co było również do przewidzenia, kobiety nie potrafią się dogadać.
Will zaczyna poważnie wątpić, czy chce spędzić resztę życia z Jenną, a firma Sylvii podupada. Jej mąż, prawnik Charlie (Luke MacFarlane), przechodzi kryzys wieku średniego i rozważa porzucenie kancelarii.
„Platoniczna przyjaźń” raz jeszcze bezbłędnie wygrywa rytm lekkiej, ale bardzo angażującej komedii. Wciąż chętnie korzysta z popkulturowych odniesień, drwiąc, ironizując, punktując, rzucając aluzjami. Jednocześnie całość jest cudownie autentyczna - rodzinne sekwencje czy dbałość o szczegóły uwiarygadniające relacje, mentalność, codzienne problemy osób po czterdziestce. W moim odczuciu serial pozostaje też wolny od irytujących w gatunku klisz: to nietypowa, nie-romantyczna opowieść o prawdziwej przyjaźni w średnim wieku, bez typowego „will-they-won’t-they”. Błyskotliwy dowcip balansuje pomiędzy bardziej absurdalnymi gagami w stylu Rogena a refleksją o dorosłości. Jest też osadzony w nowych kontekstach - zaręczyn, konfliktów, domowej codzienności. Znakomita, rozgrzewająca serce rzecz.
Czytaj więcej:
- Grał już Trumpa, teraz zagra potwora z sercem. Jedyny Frankenstein, na którego czekam
- Czy dostaniemy wreszcie Sicario 3? Są bardzo dobre wieści
- Netflix: TOP 5 nowości na weekend, w tym powrót kultowego serialu
- Batman 2: nareszcie się doczekaliśmy. Świetne wieści dla fanów filmu Matta Reevesa
- Disney pozazdrościł Labubu i zrobił swoją kolekcję zabawek