REKLAMA

Czy "Squid Game" ma szansę na 2. sezon? Jak najbardziej

O potencjalnym 2. sezonie "Squid Game" w sieci wrze już od dwóch tygodni, mimo że nic nie zostało jeszcze oficjalnie potwierdzone. Umówmy się: ogłoszenie kontynuacji to tylko formalność, Netflix tego nie odpuści.

squid game sezon 2 netflix
REKLAMA

To nie tak, że "Squid Game" aż się prosi o 2. sezon, jak przekonują niektórzy. Przeciwnie - jestem zdania, że ta historia w pełni broni się jako zamknięta całość. Jasne, część elementów fabuły (background postaci, komponenty świata przedstawionego) można by rozwinąć, jednak w swoim obecnym kształcie pierwszy sezon stanowi kompletną opowieść, która nie potrzebuje wyjaśniania każdego szczegółu. Tym bardziej że wątków zdecydowanej większości postaci nie da się kontynuować z dość oczywistych przyczyn.

Ale "Squid Game" okazało się ogromnym sukcesem. Produkcja ma szansę przebić "Bridgertonów" i zyskać tytuł najpopularniejszego nowego serialu Netfliksa, co zawdzięcza znakomitej strategii serwisu, marketingowi szeptanemu i efektowi kuli śnieżnej. Tym bardziej szanse na to, że koreański serial nie doczeka się kontynuacji, są znikome - ta kura dopiero zaczęła znosić złote jaja. I będzie znosić je jeszcze przez kilka sezonów.

Niedawno informowaliśmy, że szefowa globalnych treści Netfliksa, Bela Bajaria, potwierdziła w jednym z wywiadów, że drugi sezon faktycznie jest w planach firmy. Póki co jednak niczego nie ogłoszono oficjalnie, bo produkcja nie dostała jeszcze zielonego światła - na razie trwa poszukiwanie formy odpowiedniej współpracy między dwiema stronami (Netflix i reżyser). Tymczasem pytany o kontynuację reżyser Hwang Dong-hyuk twierdzi, że sam nie ma jeszcze konkretnego pomysłu na kontynuację. Zarazem podkreśla, że jeśli miałby zabrać się do pracy, to tym razem wolałby zatrudnić grupę scenarzystów i doświadczonych reżyserów. I zapewne tak też się stanie.

REKLAMA

Oczywiście, można mieć poważne wątpliwości, czy to dobrze, że Squid Game będzie kontynuowane.

Jak wiemy, przedłużająca się chęć dojenia krów w końcu osusza te krowy do cna; tu można dać przykład "Domu z papieru", który miał już swoje zamknięcie na poziomie 2. sezonu, a dopisane serie wypadły znacznie, znacznie gorzej. To porównanie nie jest jednak do końca trafne, bo "Dom" został odkupiony i przejęty, a "Squid Game" to serial zrealizowany pod okiem Netfliksa (i właściwie wyłącznie dzięki niemu, bo nikt inny nie chciał się za niego zabrać). Co więcej, hiszpańska produkcja jest właściwie jednym z nielicznych mniej chlubnych wyjątków.

Więcej jest przypadków, kiedy serwis - ku radości fanów - ocalił dany serial i zapewnił mu całkiem niezłą, zdaniem widzów, kontynuację czy zakończenie ("Lucyfer", "Rojst '97"). Nie rozwleka też w nieskończoność własnych produkcji, woląc przerwać je zawczasu - często nawet szybciej, niż chcieliby tego fani. I tak "Dark" doczekało się trzech odsłon, "Atypowy", "Ozark" czy "Sabrina" zakończą się na czwartych sezonach, a jedna z największych perełek stacji, utrzymująca znakomity poziom "The Crown", dobrnie do rekordowego 6. sezonu i również wyzionie ducha. W chwale. Dobrze trzymają się też dłużej kontynuowane "Narcos", a właściwie jego spin-off, czy "Stranger Things", ale to przecież flagowce serwisu o ugruntowanej pozycji.

Przy okazji: Squid Game na świetny soundtrack!

Netflix inwestuje w treści z potencjałem na zyskanie widzów i ich utrzymanie. Jeśli coś nie spełnia oczekiwań, pozbywa się tego.

Ewentualnie kończy w najlepszym momencie - w chwili, w której dana produkcja cieszy się jeszcze sporą popularnością, ale wkrótce może ją stracić; wówczas lepiej przecież przeznaczyć te fundusze na kilka młodych krówek. Wszystkie decyzje podyktowane są gruntownymi analizami i poziomem opłacalności. Dlatego też włodarzy streamingowego giganta nie będzie interesował oddany fanbase, a popularność ogólna produkcji i szansa na przyciągnięcie kolejnych subskrybentów. Kluczowe są wyniki oglądalności z pierwszych czterech tygodni po premierze - czyli liczba gospodarstw, w których daną produkcję oglądano przez przynajmniej dwie minuty. Niedawno serwis opublikował zresztą oficjalną listę swoich rekordzistów.

Czytaj także: "Squid Game": teorie fanów. Kim jest syn starca i Lider?

REKLAMA

Oczywiście, spadek jakości opowieści również nie powstrzyma serwisu przed dopisaniem kontynuacji, o ile wciąż się ona opłaca. Inna sprawa, że Netflix dba o swoje perełki i chce, by twórcy dopieszczali najcenniejsze produkcje. Niektórzy znów przywołają przykład "Domu z papieru", pamiętajmy jednak, że ten serial trzyma się swojej konwencji, która nie każdemu przecież odpowiada, a ponadto to właśnie ostatnie sezony zapewniły tytułowi zagarnięcie tak szerokiej, światowej widowni. Mimo tego produkcja dobiega końca - być może serwis wyczuł już, że formuła się wyczerpuje, a spadek formy lada moment zniechęci widzów. To chyba faktycznie najlepszy moment na porzucenie serialu i ogłoszenie pracy nad spin-offami, do których twórcy będą mogli podejść nieco inaczej.

Jakkolwiek platforma produkuje swoje seriale taśmowo, a zdecydowana większość z nich to, wybaczcie, mizerne zapchajdziury, trzeba przyznać jej włodarzom, że dobrze wiedzą, do czego się przyłożyć i o co zadbać. Dlatego też ich najważniejsze twory od całej rzeszy pozostałych sygnowanych literą "N" dzieli olbrzymia przepaść jakościowa. I dlatego też myślę, że nie powinniśmy obawiać się o jakość 2. serii "Squid Game", zwłaszcza że będzie za nią odpowiadał ten sam człowiek. Z kolei pytanie o to, czy jest ona w ogóle potrzebna, nie ma większego sensu - to, że dana opowieść nie potrzebuje kontynuacji, to jedno. Ważniejsze, że ewidentnie potrzebuje jej wielu widzów. Bo w gruncie rzeczy to właśnie ich chęć i wola jest prawdziwą mocą sprawczą.

Squid Game obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA