REKLAMA

Nareszcie mogę obejrzeć "The Office"! Netflix dodał lektora

"The Office" wreszcie da się oglądać. Netflix zrobił to, na co nie potrafił zdobyć się Amazon i dodał polską ścieżkę dźwiękową z lektorem do kultowego sit-comu.

the office us netflix premiera
REKLAMA

Zdaję sobie sprawę, że "The Office" to serial-legenda, ale nigdy nie było mi z nim po drodze. Jedno podejście miałem w zeszłym roku, gdy tuż po skończeniu w kwartał "Przyjaciół" odbiłem się od "How I Met Your Mother", a prawa do "Biura" miał jeszcze Amazon. Nie wytrzymałem jednak nawet połowy pierwszego odcinka i nie chodzi tu wcale o specyficzny humor, kreacje postaci itp.

REKLAMA

Ja po prostu nie umiałem obejrzeć "The Office" bez lektora

Amazon Prime Video nie zdecydował się akurat w przypadku tego tytułu na dogranie polskiej ścieżki dźwiękowej. Rok temu do dyspozycji miałem tylko napisy, a taki serial bez lektora nie ma już u mnie racji bytu. To typowa produkcja "do kotleta", którą oglądam jednym okiem i słucham jednym uchem przy obiedzie albo zmywaniu naczyń, gdy nie sposób się wsłuchać dobrze w angielskie dialogi.

To powiedziawszy, sam siebie nieco zaskakuję - jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem sobie, by oglądać filmy i seriale inaczej niż z napisami (wpierw tymi polskimi z NapiProjektu, a potem angielskimi), ale tu proszę, teraz moja dewiza dziś brzmi: "Nie masz lektora? To nie biorę tabletu z Tobą do łóżka!". W serwisach streamingowych i tak mamy klęskę urodzaju i jest w czym przebierać…

A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu, gdy pobrałem niechcący film z lektorem, to było to gorsze rozczarowanie, niż gdyby okazał się kolejnym pornosem!

Dzisiaj jednak lektor już nie kojarzy mi się ze stadionowymi pirackimi kopiami, gdzie głos pod bohaterów podkładał jakiś przedsiębiorczy Sasza. Nie przywodzi też na myśl skostniałej telewizji, którą oglądali ci boomerzy z pokolenia moich rodziców. Zamiast tego sam się zmieniam powoli w takiego boomera, który kręci nosem, gdy ma do dyspozycji wyłącznie literki.

Jak o tym myślę, to wpływ na to ma pewnie fakt, że zmienił się sposób, w jaki konsumuję seriale - a z racji wykonywanego zawodu oglądam ich pewnie sporo więcej niż przeciętny widz. Zdarzają się oczywiście produkcje, które aż proszą się o to, by odpalać je na dużym telewizorze przy zasłoniętej rolecie, ale wiele z nich odpalam na tablecie, który stawiam np. na pralce, gdy biorę prysznic.

Oczywiście od każdej zasady są wyjątki.

Jak oglądam np. nowości od Apple TV z samymi napisami lub kolejne sezony "Narcos" od Netfliksa, gdzie lektor tłumaczy wyłącznie angielskie kwestie, to za każdym razem klnę pod nosem na brak pełnej polskiej wersji językowej w ścieżce audio. Niestety zwykle nie ma co liczyć na to, że takowa się pojawi, więc - chcąc nie chcąc - muszę się z tym zgodzić.

Przy kultowych starociach obecność i brak lektora często pomaga mi w podjęciu decyzji co do tego, czy się za taką zaległość brać, czy nie. W przypadku "The Office" na myśl o kilku sezonach pełnych odcinków wyłącznie z napisami robiło mi się słabo, ale na szczęście prawa do tego serialu wykupił Netflix, który od razu zapowiedział, że pracuje nad lektorem.

Po kilku tygodniach od wejścia "The Office" na Netfliksa polski lektor się wreszcie pojawił.

Dzięki temu będę mógł się wreszcie z tym hitem sprzed lat zapoznać bez pauzowania odtwarzania za każdym razem, gdy kroję schabowego lub w chwili, gdy kot postanowi rozpocząć swoją wieczorną toaletę zaraz przed ekranem tabletu! W większości przypadków oderwanie na chwilę wzorku od ekranu nic nie zmieni, gdyż w sitcomach to dialogi są królem.

Oczywiście przy tej całej mojej stosunkowo świeżo odkrytej sympatii do lektorów zdaję sobie sprawę, że po odpaleniu polskiej ścieżki dźwiękowej mogę nie wyłapać pewnych subtelności albo gagów. Jeśli już kładę na jednej szali akcent postaci wraz z tonem głosu i grę słów w języku angielskim, a na drugiej swój komfort, to wybieram tutaj bramkę numer dwa.

Jedyne, co mnie irytuje, to rozbieżności pomiędzy tłumaczeniami ścieżki dialogowej lektora, a napisów.

REKLAMA

Co ciekawe, czasem dopiero dzięki tym różnicom można sobie uświadomić, że tłumacz popełnił gdzieś błąd i np. pomylił jednostki albo nie wyłapał odpowiednio kontekstu. Mam jednak nadzieję, że w przypadku takiego serialu jak "The Office" zatrudnieni przez Netfliksa spece od przekładu z angielskiego na polski się przyłożyli do swojej roboty, o czym przekonam się już tej zimy!

PS. Nie mam też zamiaru wygłaszać tyrad, że skoro ja uznałem, iż "dorosłem" do lektora, to każdy też powinien - każdy ma swoje preferencje i to jest jak najbardziej okay. Nabrałem przy tym też w ostatnich latach sporo pokory i tak jak kiedyś z góry patrzyłem na osoby, które preferują w filmach dubbing, tak już nie mam pewności, że za kilka lat sam nie będę nim zainteresowany…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA