REKLAMA

Nie będę płakał po "Narcos: Meksyk" - recenzja trzeciego i zarazem ostatniego sezonu

Jedna z najlepszych produkcji w ofercie Netfliksa jest już tylko cieniem samej siebie. Oceniamy powrót "Narcos: Meksyk" z trzecim i zarazem finałowym sezonem.

narcos meksyk 3 sezon recenzja
REKLAMA

"Narcos" z 2015 r. było jednym z najlepszych seriali w ofercie Netfliksa, a fenomenalna kreacja Wagnera Moury w roli Pablo Escobara, czyli kolumbijskiego narkotykowego barona, to istny majstersztyk. Niestety po drugim sezonie aktor pożegnał się z serialem, gdyż jego bohater został uśmiercony (podobnie jak jego pierwowzór z tego naszego świata).

REKLAMA

Trzeci sezon "Narcos" poświęcony został kartelowi z Kali i nadal oglądało się go nieźle, ale niestety jego spin-off w postaci "Narcos: Meksyk", pomimo niekiepskiego pierwszego sezonu, nie budzi już aż tak pozytywnych emocji. Tak po prawdzie to trudno jest mi się ekscytować losem bohaterów, których imiona i nazwiska zdążyły mi wylecieć z pamięci…

 class="wp-image-1830256"
Kto przejmie schedę po Feliksie Gallardo w "Narcos: Meksyk"?

Część winy ponosi tutaj fakt, że na nowe odcinki "Narcos: Meksyk" czekaliśmy blisko dwa lata.

Rozumiem oczywiście, że cały rynek telewizyjny cierpi z powodu pandemii koronawirusa, ale tak długi czas oczekiwania sprawił, że z mojej głowie zatarły się szczegóły fabuły "Narcos: Meksyk". Tyle dobrego, że przed pierwszym odcinkiem nowej serii pojawił się klip wideo z obszernym skrótem dotychczasowych wydarzeń, ale to nadal za mało, by się ponownie wkręcić.

Nie pomaga też fakt, że na przestrzeni sześciu sezonów i dwóch seriali w uniwersum "Narcos" już cztery razy zmienił się protagonista (!). Obecnie jest nim, dopiero po raz drugi, niejaki Walt Breslin, w którego wciela się Scoot McNairy. Niestety wypada on nijako na tle Murphy'ego (Boyd Holbrook), Peny (Pedro Pascal) i Enrique'a "Kikiego" Camareny (Michael Pena).

 class="wp-image-1830259"
Tym razem nie zmienił się protagonista, ale Walt wypada nijako na tle swoich poprzedników z "Narcos" i pierwszego sezonu "Narcos: Meksyk"

W nowych odcinkach "Narcos: Meksyk" brakuje też wyraźnego i charyzmatycznego antagonisty.

Pablo Escobar w roli Wagnera Moury pojawia się teraz wyłącznie w ramach cameo, a Felix Gallardo, którego grał przez dwa sezony Diego Luna, siedzi w więzieniu za zamordowanie agenta Camareny. My obserwujemy z kolei teraz lata 90. i powolne rozmontowywanie narkotykowego imperium skazanego już oprawcy protagonisty 1. serii "Narcos: Meksyk". Tak kawałek po kawałku.

Ci pomniejsi bossowie, którzy skaczą sobie teraz do gardeł po odejściu Gallardo na emeryturę, to po prostu wyrośnięte płotki. Nadal mają dużo wpływów w tej serialowej rzeczywistości, ale z perspektywy widza nie są za specjalnie interesujący - brakuje im tej głębi, którą udało się z ich łotrów wyciągnąć na wierzch zarówno ostatnio Diego Lunie, jak i wcześniej Wagnerowi Mourze.

 class="wp-image-1830265"
W serialu "Narcos: Meksyk" nie brakuje antagonistów, ale ani jeden się nie wyróżnia tak jak Escobar i Gallardo

Oglądając nowe odcinki "Narcos" odczuwam takie typowe zmęczenie materiału.

Z jednej strony wszystko jest tutaj na swoim miejscu, a na tle klimatycznych scenografii pojawiają się zarówno okrutni bandyci z temperamentnymi kochankami, jak i skorumpowani policjanci, sprzedajni politycy i bohaterscy agenci. Do tego znowu mamy narratora (tym razem, co ciekawe, żeńskiego) komentującego wydarzenia i charakterystyczne dla serii klipy wideo zarejestrowane w tym naszym świecie. Czegoś jednak tu brakuje.

Mam wrażenie, że jako widzowie kręcimy się w kółko, a w uniwersum "Narcos" nic się nie zmienia. Ile udanych akcji nie przeprowadzi DEA we współpracy z lokalnymi władzami, ile ładunków nie przechwycą i ilu narkotykowych bossów nie wsadzą do pierdla (lub nie poślą do piachu), to kolejni ludzie aspirujący do przejęcia władzy w podziemiu zaraz wchodzą na wierzch. Niczym karaluchy.

 class="wp-image-1830262"
Pod względem realizacji "Narcos: Meksyk" to nadal najwyższa półka

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że podobnie wygląda to w tym naszym prawdziwym świecie, ale "Narcos: Meksyk" to nie dokument, tylko serial fabularny.

Brakuje tutaj jakiegoś chwytliwego motywu przewodniego, który by mnie przykuł do ekranu. Zamiast tego mam wrażenie, że oglądamy jedynie taki zlepek scenek rodzajowych z życia przestępców oraz stróżów prawa, który do niczego konkretnego nie prowadzi. Pompatyczne dialogi pomiędzy bohaterami nie potrafią we mnie już wzbudzić emocji, jak kilka lat temu i jedynie nużą.

REKLAMA

Biorąc to wszystko pod uwagę, wcale nie żałuję, że 3. sezon "Narcos: Meksyk" to finał tej opowieści - tak naprawdę to można było ją już zakończyć ostatnim razem. Nie martwi mnie również fakt, że Netflix kolejnego spin-offa "Narcos" cały czas nie zamówił, bo może to i lepiej? Wydaje mi się, że ta formuła, która jeszcze kilka lat temu przykuwała mnie do ekranu, zdążyła się wyczerpać.

PS Wkurza mnie też to, że ponownie lektor w "Narcos: Meksyk" tłumaczy jedynie kwestie wypowiadane w języku angielskim, a pozostałe języki otrzymały jedynie napisy. Jest to może i zamierzony efekt artystyczny, ale nie sprawdza się to ani trochę w praktyce. Liczyłem na to, że Netflix wreszcie to zrozumie i przynajmniej da dwóch lektorów do wyboru. Tak się jednak nie stało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA