"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" pokonał "Flasha". Niestety - to "zwycięstwo" można wziąć w cudzysłów, bowiem zostało odniesione na niezbyt chlubnym polu. Póki co pożegnanie z doktorem Jonesem to jedna z największych finansowych porażek 2023 roku, a trochę ich było. Dlaczego blockbustery z dużych franczyz tak kiepsko sobie radzą?
Najpierw "Flash", teraz "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia". Głośne tytuły, o których mówiło się od lat, na które - wydawałoby się - wszyscy czekali. "Flashpoint" na ekranie, powrót Michaela Keatona do roli Batmana, wielkie pożegnanie Harrisona Forda z ukochaną przez fanów na całym świecie postacią. Żadne przewidywania i analizy nie sugerowały tak fatalnych wyników w box office.
"Indiana Jones 5" w ciągu długiego weekendu (5 dni) zarobił zaledwie 82 mln dol. przy budżecie ok. 300 mln. By wyjść na zero, czyli nie przynieść studiu strat, musiałby wykręcić coś w okolicach 700-800 mln, co wydaje się właściwie niemożliwe (pamiętajmy, że na przykład w USA tylko ok. 50 proc. kwoty ze sprzedaży biletów trafia do studia; w przypadku reszty świata - jeszcze mniej). W tym momencie mówimy o porażce bliskiej jednej z największych finansowych wpadek w historii - chodzi o "Johna Cartera".
A "Flash"? Przypomnę: po dwóch tygodniach obecności w kinach, nowy film DCU zarobił w USA 94,2 mln dol. oraz 123,3 mln dol. na świecie. Globalnie daje to 217,5 mln dol. przy budżecie produkcyjnym wynoszącym ponad 200 mln - jak łatwo policzyć, na zwrot inwestycji Warner Bros. nie ma najmniejszych szans. Film znikał z afiszów w ekspresowym tempie, zaliczając rekordowy spadek wpływów w drugim tygodniu: mowa o 72,5 proc.
W ostatnim czasie "Między nami żywiołami" zaliczyło drugie najgorsze otwarcie w historii Pixara, a "Transformers: Przebudzenie bestii" toczyło walkę o to, by nie stać się najsłabszą zarobkowo częścią długiego cyklu; w drugim tygodniu wyświetlania zaliczyło jednak pokaźny spadek o 67 proc., czyli największy w historii tej serii.
Czytaj także:
- Indiany Jonesa o wiek się nie pyta. "Artefakt przeznaczenia" to udany epilog serii
- "Flash" to czołówka najlepszych filmów uniwersum DC. Tylko co z tego?
- Nowy film "Flash" już w całości wyciekł do internetu. Co się stało?
- "Avatar: Istota wody" jak "Titanic". Film zarobił tyle pieniędzy, że już zapisał się w historii kina
Przestaliśmy chodzić do kina?
Trudno stwierdzić, czy to tylko konkretne przypadki - zmęczenia materiału, spadku zainteresowania marką, przeciętnych recenzji - czy może raczej efekt streamingowej dominacji i nowych, wynikających z pandemii przyzwyczajeń. W końcu coraz częściej można spotkać się z opinią, że seans w domowych (własnych!) warunkach i bez dodatkowych kosztów ma przewagę nad kinem - tym bardziej, że okno dystrybucyjne między debiutem kinowym a premierą w streamingu bywa naprawdę niewielkie. Spadek zainteresowania widać również w naszym kraju, gdzie przez pierwsze trzy miesiące tego roku sprzedano o trzydzieści procent mniej biletów, niż w ostatnich latach poprzedzających zamknięcie kin.
Oczywiście - są wyjątki. Nowa "Mała syrenka", "Mario", "Fast X" czy "Spider-Man: Poprzez multiwersum" to filmy popcornowe, które poradziły sobie świetnie. Wiele powiedzą nam wyniki kolejnych dużych premier: nadciągają "Mission: Impossible - Dead Reckoning, Part One", "Barbie" czy "Oppenheimer". Być może rzeczywiście straciliśmy ochotę na kupowanie biletów na popcorniaki?