"Złotowłosa" to jedna z najbardziej oryginalnych i pomysłowych powieści, jakie w tym roku przeczytałam. Wojciech Chmielarz udowodnił nią, że jego głowa kipi od pomysłów, a on sam wciąż potrafi zaskoczyć nawet swoich czytelników.

Wojciech Chmielarz ma na swoim koncie nie tylko serie, w tym tę najpopularniejszą z Jakubem Mortką, ale również autonomicznych powieści. Jest ich właściwie dosyć sporo, co tylko potwierdza, że autor nie tylko interesujące pomysły na fabułę, ale rownież na bohaterów (o "Zbędnych" do tej pory nie mogę zapomnieć). Tym razem jednak przeszedł samego siebie, racząc czytelników thrillerem psychologicznym, który wciąga jak bagno. "Złotowłosa" to eksperyment z piekielnie dobrym rezultatem.
Złotowłosa - recenzja thrillera psychologicznego Wojciecha Chmielarza
Nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie miał dla Urszuli niespodziewany finał. Miał skończyć się zupełnie inaczej - w końcu jej chłopak-reżyser zorganizował wspaniałe przyjęcie zaręczynowe. Nie przebiegło ono tak jak wszyscy zakładali. Zamiast łez wzruszenia Ula ocierała cisnące się do jej oczu łzy złości, kiedy wybiegła z mieszkania do pobliskiego parku, aby ochłonąć. Nie spodziewała się jednak, że akurat tego dnia zostanie porwana przez... niedźwiedzia. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Kiedy Urszula odzyskuje przytomność, orientuje się, że znajduje się w pustym pomieszczeniu w piwnicy. Dostęp do jej więzienia, w którym znajduje się jedynie materac, smętnie zwisająca z sufitu żarówka oraz małe okno, umożliwiają jedynie ciężkie, blaszane drzwi, za pośrednictwem których kobiecie dostarczane są tajemnicze zdjęcia i minimalna ilość jedzenia potrzebna do przeżycia. Wciąż zastanawia się, gdzie jest i kto tak naprawdę ją porwał. W natłoku pytań i w poczuciu strachu towarzyszy jej głos Malwiny, jej zmarłej podopiecznej w hospicjum, która grozi, że ją zabije.
No właśnie, bo Ula, nie dość, że była lubiana przez swoich teściów i była określana jako osoba oddana i empatyczna, to w dodatku pracowała jako opiekunka w hospicjum. Tym bardziej dziwi to, że nikt nie zgłosił jej zaginięcia od razu. A szczególnie jej narzeczony Tadeusz, który przecież po zaręczynowym przyjęciu, które okazało się fiaskiem, widział ją jako ostatni.

"Złotowłosa" to dowód na to, że Chmielarz wciąż potrafi wyprowadzić czytelnika w pole, trzymając w garści całą historię. Już na samym początku byłam zaintrygowana, bo nie wiedziałam, do czego ta historia prowadzi, choć przyznam, że byłam sceptycznie nastawiona. Porwana przez niedźwiedzia? Serio? To nie będzie ten Chmielarz, na którego liczyłam. Teraz zwracam honor - wzięłam tę książkę do samolotu i pochłonęłam ją podczas lotu w jedną stronę. To jest Chmielarz w najlepszej formie, który nie boi się eksperymentować, ale jednocześnie czuć w powieści jego sznyt.
W "Złotowłosej" absurd goni absurd i jest to jednocześnie wada i zaleta. Przyznam, że niektóre elementy są grubymi nićmi szyte, ale - szczerze - w dużej mierze ogóle mi to nie przeszkadzało. Dałam się wciągnąć w tę dziwaczną historię z bardzo naturalistycznymi opisami, które sprawiały, że moją twarz wykrzywiał grymas. Była to jednak tego rodzaju opowieść, że nie dało się od niej oderwać. Co więcej, byłabym pierwsza w kolejce do prequelu tej historii, bo ma ona potencjał na kontynuację.
Chmielarza zwykle chwalę za jego kunszt pisarski, wciągające historie ze zbrodnią w tle i doskonale wykreowanych bohaterów. "Złotowłosej" oczywiście tego wszystkiego nie brakuje, ale po przeczytaniu kilku niezbyt przychylnych opinii na temat nowej powieści chcę autora docenić przede wszystkim za jedno: że nie zamyka się tylko na Mortkę, Bezimiennego czy po prostu książki kryminalne, gdzie policjant, detektyw czy dziennikarz rozwiązuje jakąś sprawę. Jestem pełna podziwu, że eksploruje również inne nieznane pola i eksperymentuje, bawiąc się tą opowieścią. I - jak to zwykle w przypadku Chmielarza bywa - eksperyment kończy się sukcesem.
- Tytuł książki: Złotowłosa
- Autor: Wojciech Chmielarz
- Wydawnictwo: Marginesy
- Liczba stron: 352
- Data wydania polskiego: 15 października
- Nasza ocena: 8/10
- Ocena Lubimyczytać: 6.9/10
Czytaj więcej w Spider's Web:
- Dla tego kryminału warto zarwać nockę. Nie mogę przestać o nim myśleć
- "Ferment" to dobry kryminał, któremu brak pazura
- "Zieleń" to nowy "Kolor zła". Sprawdziłam, co oznacza
- Świetny serial HBO to adaptacja bestsellera. Nikt nie wie, kto go napisał
- Ni to kryminał, ni to horror. Nie myślałem, że na jesień polecę Gombrowicza







































