Nowy film akcji Prime Video ogląda się jak w latach 90. Dobrze nie jest, ale zabawnie... owszem
W czasach, gdy jeszcze nie uchodziłoby to za przejaw snobizmu, "G20" określilibyśmy mianem guilty pleasure. Do dobrego filmu nowemu akcyjniakowi Prime Video jest tak samo daleko, jak do filmu tak złego, że aż dobrego. Wciąż jednak potrafi sprawić całkiem sporo frajdy.
OCENA

Największym przekleństwem "G20" jest zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Film akcji Prime Video aż prosi się, żeby odczytywać go jako poparcie dla Kamali Harris. Viola Davis wciela się przecież w przywódczynię Stanów Zjednoczonych, która w miarę upływu akcji przekonuje wszystkich, że nadaje się na zajmowane przez siebie stanowisko. Podczas seansu usłyszymy mnóstwo suchych i wymuszenie brzmiących tekstów w stylu: "to już najwyższy czas, aby kobieta zasiadła w Białym Domu". Jak twierdzi sama reżyserka Patricia Riggen, prace nad produkcją rozpoczęły się na długo zanim polityczka wystartowała w wyścigu do gabinetu owalnego.
Do reżyserii "G20" zatrudniono mnie cztery lata temu. Wtedy już upierałam się, żeby to Viola Davis zagrała prezydentkę. Zależało mi na efekcie podobnym do tego, co miał "Dzień zagłady", w którym Morgan Freeman w roli prezydenta pomógł ludziom oswoić się z myślą o czarnoskórym przywódcy. Gdy Kamala Harris została kandydatką, było to dla mnie fascynujące. Nie mogłam uwierzyć, że to co pokazujemy w filmie, ma swe odbicie w rzeczywistości. Co prawda nie wygrała, ale wciąż obstaję przy swoim i cieszę się, że to właśnie Viola stała się naszą główną bohaterką. I, wydaje mi się, każdy, kto film obejrzy, nie będzie miał wątpliwości co do jej autorytetu, charyzmy i umiejętności walki.
- mówi mi Riggen.
G20 - recenzja filmu akcji Prime Video
Riggen, jak sama się upiera, nie miała żadnych celów propagandowych, a bardziej niż rzeczywistością, inspirowała się filmami akcji z lat 90. I końcówki 80., bo "G20" jest jak połączenie "Szklanej pułapki" z "Air Force One", które jest "Szklaną pułapką", ale z prezydentem USA w samolocie. Szkoda tylko, że produkcja Prime Video nie ma charakterystycznej dla nich prostoty fabularnej. Intryga jest skomplikowana, choć przecież oparta na sztampowych schematach. Grana przez Davis prezydentka Sutton chce bowiem wprowadzić nową kryptowalutę, mającą na celu wyrównywanie szans krajów trzeciego świata. Na tytułowym szczycie próbuje przekonać do swojego pomysły głowy pozostałych 19 najpotężniejszych krajów. Ale! Jej plany krzyżuje atak terrorystyczny przeprowadzony pod wodzą najemnika Rutledge'a.
Twórcy "G20" wchodzą tak głęboko w kwestie nowoczesnych technologii, że postacie co chwilę muszą niby mimochodem, aczkolwiek dość nachalnie, tłumaczyć związane z nią pojęcia. Ba! Akcja nieraz stopuje, żeby mogli sobie porozmawiać, aby wyjaśnić fabularne zawiłości. Mimo to wciąż idzie się pogubić w planie Rutledge'a, który sieje ekonomiczny chaos, chcąc się wzbogacić, gdy ludzie będą kupować kryptowaluty. Dla osób, nieśledzących najnowszych trendów tego rynku, cała opowieść będzie wydawać się czystym science fiction.
Główne założenia scenariusza Logana i Noah Miller rozbijają się nie tylko o swoje ambicje, ale również Antony'ego Starra w roli czarnego charakteru. Rutledge w wykonaniu gwiazdora "The Boys" to tak charyzmatyczny antagonista, że to właśnie jemu się kibicuje. Co tam ratunek dla świata, wyrównywanie szans w wizji prezydentki Sutton. Pomimo swoich egoistycznych pobudek to dowódca najemników kradnie serca widzów, gdy bierze w niewolę głowy największych państw na świecie. Zresztą, umówmy się: gardzimy politykami i wiwatowalibyśmy, gdyby ktokolwiek zebrał w jednym pomieszczeniu wszystkich przywódców i ich rozstrzelał.
Starr gra Rutledge'a w sposób przerysowany - lubi teatralne gesty i przesadzoną mimikę. Jest przy tym pewny siebie i zabawny, przez co zachowuje nieodparty urok. Chętnie wskoczyłoby się za nim w ogień. Dlatego Riggen porównuje go do granego przez Alana Rickmana Hansa Grubera ze "Szklanej pułapki":
Największym wyzwaniem przy opracowywaniu scenariusza było poprawianie czarnego charakteru. Bo tacy bohaterowie jak Rutledge bardzo łatwo mogą stać się stereotypowi - trudno ich uczłowieczyć i nadać im choć trochę oryginalności. I wtedy poznałam Starra, który jest świetnym aktorem, a przy tym bardzo fajnym, sympatycznym, zabawnym, no i oczywiście seksownym facetem. U antagonistów jest to mieszanka wybuchowa, dlatego tak dobrze wychodzi mu granie "tych złych". To jest jego żywioł. Cały czas szuka tych drobnych szczegółów, które złego bohatera czynią naprawdę złym. On to stopniowo przed nami odkrywa. Od początku podejrzewałam, że widzowie w pewnym momencie przejdą na jego stronę, ale mam nadzieję, że na koniec znowu będą kibicować prezydentce.
Nadzieje reżyserki są płonne, bo "G20" ogląda się tylko dla Starra. Choć to bohaterka Davis ratuje świat, nie jest w stanie uratować samego filmu. W zamyśle ma on być ostrą jazdą bez trzymanki: scena akcji, goni scenę akcji. Sutton jako była żołnierka rwie się do strzelania strzelanin i kopania wszystkim tyłków, a Riggen cały czas podsuwa jej jakieś mięso armatnie. Gdy kozacka i niezniszczalna prezydentka rozprawia się z kolejnymi przeciwnikami, produkcja popada jednak w niezamierzoną śmieszność.
"G20" jest tak zapatrzone w eksces, że z każdą sceną odkleja się od rzeczywistości coraz bardziej. Zwroty akcji okazują się naciągane, jak wyborcze obietnice. Zamiast wbijać w fotel, prowadzą do kolejnych facepalmów. Ze swoim zapatrzeniem w najntisową poetykę kina akcji, film nie tyle sprawdza się jako nostalgiczny wehikuł, co wydaje się przestarzały. Z tego względu nie wzbudza takich emocji, jakie życzyliby sobie twórcy, ale z paczką chipsów i napojami alkoholowymi pod ręką będziecie przy nim szaleć.
Więcej o produkcjach Prime Video poczytasz na Spider's Web:
- Najlepszy film akcji Prime Video doczeka się sequela. Trwają rozmowy z nowym reżyserem
- Dla nowego serialu Prime Video zarwałem nockę. Choć do teraz nie wiem, czemu tak dobrze się bawiłem
- Hej, użytkownicy Prime Video, nie takiego filmu akcji szukacie. Przestańcie już oglądać ten hit platformy
- Najlepszy horror zeszłego roku obejrzysz online bez dodatkowych opłat. Oczywiście, że chodzi o Substancję
- Nowy dreszczowiec Prime Video to skuteczny lek na bezsenność. Nawet Nicole Kidman nie pobudza