Po trzech odcinkach "Rodu smoka" jestem ukontentowany tym, co zrobiło HBO. Nie mam nawet problemu z tym, że jeśli przymrużyć oczy, to serial można nazwać "Koroną królów" ze smokami. Mimo to wolałbym dostać inny spin-off "Gry o tron". Wszystko rozbija się o czas akcji. Mam już po dziurki w nosie tych wszystkich prequeli!
"Gra o tron", mimo fatalnego zakończenia, to cały czas najsilniejsza serialowa marka HBO. Powstanie spin-offa było tylko kwestią czasu. Co jednak ciekawe, pierwszy z nich, opowiadający o powstaniu Innych, z Naomi Watts w roli głównej, nigdy nie ujrzał światła dziennego. Zamiast tego dostaliśmy "Ród smoka". Serial wypadł w dodatku całkiem fajnie, ale w odbiorze przeszkadza mi to, że tutaj również mamy do czynienia z prequelem.
Czytaj też:
Fabuła serialu "House of the Dragon" rozgrywa się na ok. 300 lat przed wydarzeniami z "Gry o tron". U władzy jest tutaj ród Targaryenów, a my śledzimy przede wszystkim dworskie intrygi (stąd właśnie te, zrozumiałe ale niezasłużone, porównania do "Korony królów"). Serial jest okazał się znacznie lepszy, niż się spodziewałem, ale i tak mam problem, by się w niego "wkręcić", bo cały czas mam w pamięci to, do czego ta historia zmierza.
Jaki spin-off "Gry o tron" byłby lepszy niż "Ród smoka"?
Prequele same w sobie nie są niczym złym - ludzie uwielbiają poznawać inne rozdziały z ich ulubionych historii. Mi jednak trudno jest się przejmować losami Targaryenów z "Rodu smoka", skoro dobrze wiem, że ich ród skończy się na zapominalskiej Dance Daenerys (vide słynne "kinda forgot"), a potem z odcinka na odcinek całkowicie zwariowała (i to był dobry kierunek rozwoju tej postaci, ale po prostu kiepsko zrealizowany).
Z tego powodu mam nadzieję, że w przyszłości HBO da nam taki spin-off "Gry o tron", który będzie kontynuował wątki z serialu i odpowie na pytanie: "co było dalej?". Zauważyłem, że dużo łatwiej jest mi się zaangażować w te historie, które nie mają z góry ustalonego zakończenia; z tego powodu uwielbiałem "Expanded Universe", które było kontynuacją filmowych "Gwiezdnych wojen", a nowe prequele od Disneya mniej mnie "grzeją".
To właśnie dlatego idealnym spin-offem okazało się "Zadzwoń do Saula".
Serial jest przede wszystkim prequelem "Breaking Bad", ale już od samego początku widzieliśmy urywki z życia Gene'a Takovica, czyli kolejnej inkarnacji Saula Goodmana A.K.A. Jimmy'ego McGilla. Ostatnie odcinki odwróciły w dodatku całkowicie proporcje, co okazało się fantastycznym pomysłem. Z tego samego powodu uwielbiam sposób opowiadania historii o superbohaterach Marvela praktykowany przez Disneya.
Tak jak komiksy Marvela, współcześnie MCU jest takim quasi-serialem, na który składają się dziś zarówno samodzielne produkcje kinowe, jak i te podzielone na odcinki, debiutujące w Disney+. Oprócz prequeli i sidequeli mamy tutaj również takie tytuły, które pchają całe uniwersum (a właściwie już multiwersum) do przodu. "Ród smoka" ze względu na to, gdzie znajduje się na osi czasu Westeros, nie jest w stanie poruszyć tej samej struny.
To, co chciałbym zobaczyć teraz najbardziej, to przygody Jona Snowa albo Aryi Stark. Nie obraziłbym się też za możliwość zajrzenia do Westeros na kilkaset lat po objęciu władzy przez Brana. Z tego powodu mam zaś nadzieję, że "Ród smoka" okaże się sukcesem, bo... to od niego zależy, czy powstaną kolejne spin-offy. W planach jest (a przynajmniej swego czasu było) aż siedem serii, w tym "10000 Ships" o księżniczce Nymerii.