Sony Pictures Animation sprzedało „K-popowe łowczynie demonów” Netfliksowi pod koniec ubiegłego roku. Zanim studio zrezygnowało z praw, pieczołowicie opracowało projekt i zatwierdziło go do produkcji. Od pierwszej zapowiedzi do momentu, gdy obraz przejął streamer, minęły niemal cztery lata. A teraz Soniaki plują sobie w brodę.

W tym tygodniu dyrektor generalny Sony Pictures, Ravi Ahuja, przyznał, że „być może” - a nawet „prawdopodobnie” - studio popełniło niemały błąd, przeznaczając „K-popowe łowczynie demonów” bezpośrednio do streamingu. Nieoczekiwanie film stał się najchętniej oglądanym tytułem w historii Netfliksa.
Podczas konferencji Bank of America Ahuja nazwał to „częścią wielkiego pakietu umów” podpisanego z Netfliksem w 2021 r.
K-popowe łowczynie demonów: Sony żałuje umowy z Netfliksem
Film okazał się oczywiście olbrzymim hitem - powiedział dyrektor. - Netflix pokrył cały koszt produkcji, a do tego zapłacił premię. W tamtym momencie to miało sens. Ale teraz, widząc ten sukces, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy jednak nie należało wprowadzić filmu do kin.
To dość eufemistycznie sformułowana uwaga. Netflix nie tylko wypuścił animowany musical w klimacie K-popu na swojej platformie, ale także - ku zaskoczeniu wszystkich - zorganizował dwudniową limitowaną dystrybucję kinową. Dzięki sile rekomendacji widzów pokaz rozrósł się do rangi wielkiego wydarzenia - film zamknął swój wielkoekranowy weekend goszcząc na pierwszym miejscu box office’u z wynikiem 20 mln dol. I to pomimo odmowy sieci AMC, która nie zgodziła się go wyświetlać (nierozsądnie!).
Mimo to Ahuja podkreśla, że film „trafił do właściwego domu”. Przypomnę, że w praktyce Sony nie ma do niego absolutnie żadnych praw - właścicielem jest wyłącznie Netflix.
Czytaj więcej: Nowy film fantasy Netfliksa nie zachęcał, ale dałem mu szansę. Było super
Zrobiliśmy go w całości dla nich. Teraz jesteśmy obecni jedynie przy muzyce poprzez Sony Music Publishing. W przygotowaniu są jednak kontynuacje, które ponownie wyreżyserują Maggie Kang i Chris Appelhans. Za ich dystrybucję odpowiada już Netflix i, biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia ze streamerem, mimo wszystko raczej trudno spodziewać się pełnoprawnego wejścia do kin.
W wypowiedziach Ahujy pobrzmiewa firmowa narracja - omówienie skutków transakcji w klimacie: „Sony cieszy się, gdy jego partnerzy odnoszą sukces”. A jednak chyba się zgodzimy, że między wierszami wyraźnie wybrzmiewa żal. Nie udało się go zakamuflować.
Czy „K-popowe łowczynie” odniosłyby taki sam sukces, gdyby Sony wprowadziło je najpierw do kin? Na to pytanie nie sposób odpowiedzieć.
Czytaj więcej:
- Nowości Canal+ na wrzesień 2025. Wraca genialny serial
- Apple TV+ zrobił film, który mówi: dajcie mi te Oscary. Od dzisiaj w serwisie
- Najbardziej prowokacyjne sci-fi roku wreszcie w Polsce. Ominęło kina i trafiło na VOD
- Kultowy aktor dołącza do uniwersum Yellowstone. To już oficjalne
- Eden - recenzja filmu z gwiazdorską obsadą. Ta przerażająca historia wydarzyła się naprawdę