„Parasyte: The Grey” od Netfliksa to nie „The Last of Us”, ale tutaj ludziom też coś wchodzi do głów
Na platformę Netflix wleciał niedawno świeżutki południowokoreański serial z gatunku horror science fiction. Mowa tutaj oczywiście o produkcji „Parasyte: The Grey”, która jest spin-offem mangowej serii pt. „Parasyte”. Jest to dość śmiałe posunięcie serwisu, ale czy skuteczne? Przebrnijmy przez to wspólnie.
Reżyserem serialu „Parasyte: The Grey” jest Sang-ho Yeon, odpowiedzialny między innymi za filmy „Zombie express” oraz „Zombie express 2: Półwysep”. Można pokusić się o stwierdzenie, że twórca szczególnie upodobał sobie klimaty postapokaliptyczne oraz wszystko, co związane jest z ingerencją pozaziemskich sił. Jeden z tych dwóch aspektów zamieścił także w swojej najnowszej produkcji. Tym razem są to nienasycone pasożyty, aczkolwiek ich pojawienie się nie jest powiązane z końcem świata, jaki znamy. Chcą one funkcjonować wśród ludzi, dosłownie wyżerając ich od środka. Sang-ho Yeon podjął się zadania ryzykownego. Stworzył aktorską wersję mangi, która jest jeszcze na dodatek spin-offem oryginalnej serii autorstwa Hitoshi’ego Iwaaki. Odważnie, ale czy było warto? Na pewno jest… ciekawie.
Parasyte: The Grey zje wam mózgi
Serial „Parasyte: The Grey” przede wszystkich skupia się na historii Su-in Jeong (So-nee Jeon). Jest to młoda, raczej zamknięta w sobie dziewczyna. Na co dzień pracuje w jednym z supermarketów. Jej życie nigdy nie było łatwe, głównie ze względu na mocno problematyczne relacje z rodzicami. Znalazła jednak swoje miejsce, a jej egzystencja należy raczej do tych spokojnych. Jednak pewnego dnia Su-in Jeong wdaje się w kłótnię z niezrównoważonym klientem sklepu. Mężczyzna grozi jej i jest przy tym realnie niebezpieczny. Po skończonej zmianie dziewczyna próbuje wrócić do domu, ale spotkany wcześniej furiat podąża tuż za nią. Dochodzi do ataku z użyciem noża. Su-in Jeong zostaje bardzo ciężko zraniona. Ostatkiem sił próbuje uciec od napastnika, ale już ledwo oddycha. Po chwili agresywny mężczyzna zostaje dosłownie rozcięty na pół, a ofiara trafia ostatecznie do szpitala, gdzie okazuje się, że jej świeże obrażenia zdążyły się już jakimś cudem zabliźnić.
Policja próbuje dowiedzieć się, co się właściwie wydarzyło. Nie chcą uwierzyć dziewczynie, ponieważ twierdzi ona, że do zdarzenia doszło dosłownie kilka godzin wcześniej, ale nic na to nie wskazuje. Lekarze twierdzą, że jej rany są stare i mają już co najmniej kilka lat. Największą tajemnicą dla śledczych pozostaje więc zagadkowa śmierć napastnika. Brak dowód i niespójne relacje sprawiają, że Su-in Jeong zostaje wysłana do domu. Czuje się zadziwiająco dobrze jak na to, że poprzedniego wieczora prawie umarła. Dość szybko odkrywa, że jest z nią coś nie tak. W jej otoczeniu pojawią się bardzo dziwni ludzie o kamiennych twarzach. Zwracają się do niej tak, jakby była jedną z nich. Dziewczyna nie wie jednak, o co im chodzi. O swojej przypadłości dowiaduje się od przypadkowo spotkanego chłopaka. Kang-woo Seol (Kyo-hwan Koo) mówi jej, że nie jest w swoim ciele sama. Jej mózg został częściowo przejęty przez pasożyta, który nie zagarnął jej świadomości całkowicie tylko dlatego, że chciał ratować jej życie. Jest to pierwszy tego typu przypadek, zazwyczaj krwiożercze robale jedynie żywiły się na ludzkich osobnikach do ich ostatniej kropli krwi. Od tej pory młoda dziewczyna będzie ścigana nie tylko przez, poniekąd, swój gatunek, ale też przez specjale utworzoną jednostkę, której jedynym celem jest walka z nowym zagrożeniem.
Pasożytnicza sekta
„Parasyte: The Grey” to produkcja bardzo ciekawa. Nigdy nie miałam okazji zapoznać się z oryginalną mangą, ale mam wrażenie, że ta historia na papierze mogła przypaść do gustu nie tylko fanom gatunku. W formie serialowej również nie jest zła, a już na pewno nie kompletnie nieudana. Ma wiele mocnych stron i potrafi utrzymać stosowne napięcie. Interesujące są tutaj przede wszystkim same realia. Rzadko kiedy zdarza się, żeby twórcy poruszali tematykę dziwnych stworów, których przybycie wiąże się poniekąd z całkowitą zagładą, a przy tym nie decydują się na umieszczenie tego w świecie postapokaliptycznym. Tworzy się dzięki temu bardzo umiejętnie skonstruowana otoczka tajemnicy. Pasożyty są na swój sposób intrygujące, ponieważ stanowią jedną wielką niewiadomą. Przez długi czas widzowie nie znają ich faktycznych zamiarów. Na początku wiadomo jedynie, że celem ich egzystencji jest pożywianie się ludźmi. Nic po za tym. Jednak za tą podstawową potrzebą kryje się coś więcej. Nowe informacje są nam podawane w rozsądnych dawkach, nie ma więc w tym przypadku mowy o zbyt dużej liczbie bodźców na raz.
Warto zauważyć również, że pasożyty na co dzień ukrywają swoją tożsamość. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak całkiem normalne osoby. Niczym się nie wyróżniają. Swoje prawdziwe, dość odrażające, oblicze pokazują tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Głównie w obliczu jakiegoś zagrożenia. Jest ich też na Ziemi stosunkowo niewiele. Tworzą swego rodzaju zamkniętą i mroczną społeczność. Organizują własne spotkania w opuszczonych budynkach, na czas obrad izolują się od reszty świata. Można powiedzieć, że jest to pewien rodzaj trudnej do wytropienia sekty. Uderzamy tym samym w zadziwiająco bliskie ludziom tony, co jest nietypowe biorąc pod uwagę fakt, że wspominamy tutaj o groźnych pozaziemskich istotach. Ten zabieg jest wyjątkowo skuteczny. Nie od dziś wiadomo, że publika jest wręcz zafascynowana tematyką podejrzanych organizacji, mniej lub bardziej powiązanych z religią. Podczas seansu serialu „Parasyte: The Grey” można poczuć się tak, jakbyśmy faktycznie coraz bardziej zagłębiali się w jakąś podejrzaną społeczność. Jest to bardzo angażujące i sprawia, że w pewnym momencie ciężko jest oderwać wzrok od ekranu.
Parasyte: The Grey to nie tylko robale
Produkcja „Parasyte: The Grey” to jednak nie tylko wątki science fiction. Mamy tutaj do czynienia również z relacjami międzyludzkimi. Głównej bohaterce pomaga pewien policjant, który traktuje ją jak własną córkę. Mają oni wspólną przeszłość i przez to właśnie są ze sobą tak blisko. Ich sceny ogląda się z naprawdę dużą przyjemnością. W tym całym chaosie dbają o siebie nawzajem, aby nikomu nie stała się krzywda. Do ich duetu niedługo później dołącza chłopak, który pierwotnie chciał tylko odnaleźć zaginione siostry, ale z czasem przywiązuje się do tej dwójki. Ta mała rodzinka będzie razem mierzyła się ze wszelkimi zagrożeniami. Są to bohaterowie bardzo charakterystyczni, a ich poczynania skutecznie pobudzają zainteresowanie. Mamy więc tutaj dość uroczą nieporadność, konsekwencję, determinację oraz skrajne zagubienie. Niezłą ekipę żeście tutaj zmontowali, ale działa ona serialowo perfekcyjnie.
Jednak czy „Parasyte: The Grey” ma w sobie dużo z horroru? Niekoniecznie. Owszem, pasożyty, w swojej prawdziwej formie, są obrzydliwe, ale czy straszą? Raczej nie, a przynajmniej nie mnie. Nie nazwałabym tego wadą, raczej lekką nadinterpretacją. Wzbudzają na swój specyficzny sposób grozę, ale nie na tyle, żeby nie móc później spokojnie spać w nocy. Może jest to spowodowane stylem animacji? Jest ona w pewnych momentach dość kuriozalna, może nawet zabawna. Całkiem możliwe też, że jestem już spaczona dziwnymi bajkami z dzieciństwa, ale te unoszące się na ścięgnach oczy mnie rozśmieszają. Produkcje koreańskie nie przypadną do gustu każdemu, to wiadomo nie od dziś. Są specyficzne, a ich forma czy estetyka może być dla niektórych wręcz odpychająca. Jednak jeżeli chodzi o serial „Parasyte: The Grey”, to można raczej przymknąć na to oko lub dostrzec w tym pozytyw. Mi osobiście jest zwyczajnie ciężko podchodzić do tych strasznych stworów z pełną powagą. Jednakże to nie oznacza, że skreślam ten tytuł. Zupełnie nie. Mimo wszystko uważam, że w ogólnym rozrachunku jest zdecydowanie warty uwagi, a przede wszystkim waszego czasu. Przyjęłam ten klimat na klatę i bawiłam się bardzo dobrze.
Przy okazji trzeba zaznaczyć również, że najnowszy serial to nie pierwsze podejście do przeniesienia mangi na ekrany. Na platformie Netflix można też obejrzeć animowaną wersję oryginalnej historii – „Parasyte: The Maxim”. Jeżeli ktokolwiek miałby ochotę na japońskie anime z tego samego uniwersum, to zachęcam do zapoznania się z tytułem. Osobom chcącym sprawdzić, czy po prostu odpowiada im ten klimat w wersji aktorskiej, zdecydowanie „Parasyte: The Grey” powinno wystarczyć.
Serial „Parasyte: The Grey” można obejrzeć na platformie Netflix.
Więcej o serialach dostępnych na platformie Netflix, czytaj na łamach Spider's Web: