Czy afera o Śnieżkę czegoś nas nauczyła? Z całą pewnością tego, że warto gryźć się w język
„Śnieżka” to bardzo specyficzny przypadek filmu, który budził kontrowersje niemal od momentu ogłoszenia rozpoczęcia prac - co więcej, narastały one na różnych etapach produkcji.

Zaczęło się w czerwcu 2021 r., gdy Disney ogłosił, że w tytułową rolę Królewny Śnieżki wcieli się Rachel Zegler - aktorka o kolumbijsko-polskich korzeniach. Decyzja ta spotkała się z, hm, powiedzmy, że mieszanymi reakcjami. Wówczas nie były jeszcze tak agresywne: część internautów krytykowała wybór aktorki o latynoskim pochodzeniu do roli postaci tradycyjnie przedstawianej jako jasnoskóra (bardzo, bardzo blada). Sama Zegler broniła swojego angażu; podkreślała też, że jako dziecko kochała postać Śnieżki i możliwość odegrania tej królewny to dla niej wielki zaszczyt. Co ciekawe, jednym z argumentów jej przeciwników był opis Śnieżki z... baśni braci Grimm. Tych samych, które Disney przerabiał po swojemu już od pierwszych adaptacji.
Pół roku później w rozmowie z magazynem „Variety” aktorka ponownie wyraziła wielkie podekscytowanie rolą, zaznaczając, że nie spodziewała się takiej szansy - również dlatego, że dotychczas nikt nie skojarzyłby Śnieżki z Latynoską. Jej wypowiedź spotkała się z wieloma pozytywnymi reakcjami, ale malkontentów nie brakowało.
Mijał czas, pojawiały się kolejne wywiady. Zegler w rozmowach nieraz odnosiła się do oryginalnie animacji z 1937 r. dość krytycznie, nazywając ją „przestarzałą” pod względem przedstawiania kobiet - i naprawdę nie trzeba być zanadto „postępowym” człowiekiem, by przyznać jej rację. Artystka zapowiedziała, że nowa wersja Śnieżki nie będzie marzyła o miłości, a o ocaleniu swojego królestwa. Stwierdziła przy okazji, iż oryginalnie protagonistka zbyt mocno koncentruje się na wątku miłosnym z księciem, którego zachowanie określiła jako „dziwne” i przypominające stalking.
Te zmiany spotkały się z, jakżeby inaczej, oskarżeniami o nadmierny „wokeizm” i odejście od klasycznej narracji. Wychodzi na to, że odtwarzanie znanych historii w identyczny sposób milion razy to jedyna słuszna ścieżka - z kolei reinterpretacje to ta niewłaściwa.
Przy okazji decyzja o rezygnacji z tradycyjnego wątku miłosnego i przedstawienie księcia jako postaci mniej istotnej wywołała dyskusje na temat nowego podejścia do klasycznych baśni - w kontekście współczesnych wartości.
Śnieżka - kontrowersje i podsumowanie afery
Później w 2022 r. problemem stały się krasnoludki. Aktor Peter Dinklage skrytykował planowaną adaptację, zarzucając Disneyowi hipokryzję w przedstawianiu tych baśniowych postaci. Wyraził zdziwienie, że z jednej strony studio angażuje się w postępowe działania, a z drugiej powiela stereotypy dotyczące osób niskorosłych. W odpowiedzi Disney zapowiedział nowe podejście do tych postaci, starając się uniknąć wzmacniania stereotypów.
Późniejsze informacje ujawniły, że w filmie krasnoludki zostaną przedstawione za pomocą efektów specjalnych, a za motion-capture będzie odpowiadał niskorosły aktor Martin Klebba. Decyzja ta również spotkała się z mieszanymi reakcjami - zarówno wśród społeczności osób niskorosłych, jak i szerszej publiczności. Jak widać nie da się zadowolić każdego.
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się z opóźnieniem z powodu pandemii COVID-19 i zakończyły w lipcu 2022 r. (zgadza się: na premierę musieliśmy czekać jeszcze dwa i pół roku od sfinalizowania głównych prac na planie). W trakcie produkcji pojawiły się informacje o znacznym przekroczeniu budżetu, który ostatecznie miał wynieść ponad 300 mln dol. Wysokie koszty związane były m.in. z dokrętkami oraz intensyfikacją wykorzystania efektów specjalnych (krasnoludki, baśniowe lokacje).
Czytaj więcej:
- Założyciel Studia Ghibli nie ucieszy się z nowej funkcji Open AI. "Sztuczna inteligencja to zniewaga"
- Na gorącym uczynku: wyjaśniamy zakończenie serialu Netfliksa na podstawie Cobena
- Kogo zabrakło w obsadzie „Avengers: Doomsday”? Naliczyliśmy aż 61 nazwisk!
- Nowy dreszczowiec Prime Video to skuteczny lek na bezsenność. Nawet Nicole Kidman nie pobudza
- Na gorącym uczynku wpadło na Netfliksa. Czy ktoś jeszcze ogląda adaptacje Cobena na poważnie?
Dopiero w grudniu 2024 r. opublikowano pierwszy zwiastun filmu - a było to czas, w którym większość świata pałała już do niego sporą niechęcią. Jak można było przewidzieć, materiał spotkał się ze sporym niezadowoleniem. Krytykowano nadmierne użycie efektów specjalnych oraz, raz jeszcze, odstępstwa od klasycznej fabuły. Zwiastun szybko zebrał ponad milion negatywnych ocen na różnych platformach.
Disney, przewidując krytykę (umówmy się: ten film mógłby okazać się fabularnym arcydziełem, a powszechne podejście nie uległoby zmianie), zrezygnował z tradycyjnej premiery na czerwonym dywanie w Londynie, ograniczając działania promocyjne do kilku kontrolowanych wydarzeń prasowych.
Po premierze film został surowo oceniony przez większość krytyków - ci zarzucali mu narracyjny chaos, niezgrabną realizację i okropny występ Gal Gadot. Z kolei kreacja i wokale Rachel Zegler - artystki bardzo zdolnej - słusznie nazywana jest „najjaśniejszym punktem filmu”.
Czego nauczył nas ten przypadek? Cóż, przede wszystkim odzwierciedlił szersze napięcia między tradycją a nowoczesnością w adaptacjach klasycznych dzieł - te same „siły” ścierają się od lat w każdym aspekcie rzeczywistości. Jeśli zaś chodzi ściśle o popkulturę, ewidentnie istnieje potrzeba aktualizacji opowieści, aby były one zgodne ze współczesnymi wartościami i normami społecznymi. Z drugiej: wszystkie te zmiany mogą (i najwyraźniej będą) spotykać się z oporem ze strony widzów konserwatywnych, silnie przywiązanych do oryginałów, nieznoszących zmian i uwielbiającymi poddawać się sile nostalgii.
Wybór Zegler do roli Śnieżki oraz wszystkie jej późniejsze wypowiedzi dodatkowo podkreślają wyzwania związane z reinterpretacją ikonicznych postaci.
Krytyka oryginału i chęć nadania starym bohaterom nowego wymiaru są zrozumiałe w kontekście dążenia do przedstawienia kobiet samostanowiących, nie zaś zależnych, uległych i dążących przede wszystkim do spełnionego romansu. Kluczowy jest w tym kontekście sposób komunikacji tych zmian - negatywne wypowiedzi na temat pierwowzoru mogą być postrzegane jako brak szacunku dla oryginalnego dzieła i jego twórców. Forma - jak zawsze - ma olbrzymie znacznie.
Z drugiej strony - dyskusja na temat sceny pocałunku bez zgody wskazuje na rosnącą świadomość społeczną i sposób przedstawiania relacji międzyludzkich w mediach. To przypomnienie, że nawet klasyczne, pozornie uniwersalne (hot take: rzeczy w pełni uniwersalne i ostatecznie ponadczasowe raczej nie istnieją, wszystko ma swoją datę ważności) opowieści powinny być analizowane w kontekście współczesnych wartości - ich adaptacje mogą (i nieraz powinny!) wymagać modyfikacji, aby unikać promowania czegoś, co z perspektywy czasu oceniamy jako niewłaściwe i szkodliwe.
Jaka płynie z tego nauka? „Śnieżka” przypomniała jedynie, jak trudne jest zdrowe zbalansowanie szacunku dla klasyki a konieczność jej aktualizacji. Podstawą jest znalezienie równowagi, która pozwoli na odświeżenie źródła w sposób, który jednocześnie je uhonoruje. Choć nie jest to proste, warto próbować - twórcy zazwyczaj próbują przeskoczyć ze skrajności w skrajność. Inna sprawa, że „Śnieżka” była - moim zdaniem - naprawdę blisko tej równowagi.