Pamiętacie jak włączaliście RTL 7 dla "Dragon Ball Z"? Albo jak po raz pierwszy zakochaliście się w superbohaterach dzięki serialom "Spider-Man" i "X-Men"? Nie jesteście w tych wspomnieniach osamotnieni. Oglądanie Cartoon Network czy Fox Kids dla wielu z nas urodzonych w latach 90. było jedną z największych przyjemności. Dziś wiele z tamtych animacji nie jest dostępnych legalnie na VOD, ale to nie znaczy, że zostały zapomniane.
Najlepsze seriale animowane z lat 90. i początku XXI wieku to dla wielu z nas produkcje, które zdefiniowały nasze dzieciństwo i dorastanie. Produkcje takie jak "Dragon Ball Z", "Spider-Man", "Laboratorium Dextera", "Fullmetal Alchemist" i wiele innych były oglądane przez dzieciaki w zasadzie od samego rana, zwłaszcza w weekendy. Część z tych tytułów znajdziemy na VOD, ale nazbyt wiele dziś wydaje się zapomnianych przez szefów platform streamingowych.
Animacje produkowane z latach 90. i na początku nowego wieku nigdy nie wyszły z mody, ale ostatnio przeżywają prawdziwy renesans popularności. Nowych adaptacji i sezonów doczekały się kultowe anime waszej młodości takie jak "Bleach", "Król szamanów" i "Neon Genesis Evangelion", a wkrótce podobny los spotyka choćby "Atomówki", "X-Men" i "Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster".
Dla pierwszej z wymienionych animacji Craiga McCrackena będzie to zresztą już druga tego rodzaju próba. Przy wszystkich tych powrotach i rebootach jeden szczegół budzi jednak zauważalne zdziwienie - najlepsze seriale animowane z tamtych czasów rzadko są dostępne legalnie na VOD w Polsce.
Najlepsze seriale animowane z lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku:
Era streamingu teoretycznie miała nam dawać o niebo większą swobodę niż mieliśmy za czasów dominacji linearnej telewizji. Kłopoty z licencjami od lat kładą się jednak potężnym cieniem na dostępności starszych produkcji. Fenomenalne animacje naszej młodości, przy których spędzaliśmy długie godziny ucierpiały szczególnie mocno. W zasadzie tylko na Disney+ znajdziemy wiele tego typu tytułów. Na HBO Max dominują nieco młodsze bajki, a Netflix po ostatniej czystce anime potracił nawet tę garstkę produkcji, jakimi mógł się wcześniej pochwalić. Amazon Prime Video ma zaś tylko część sezonów "Spongeboba Kanciastoportego".
Gdybym miał wymienić wszystkie seriale animowane, które oglądałem w latach swojego dorastania, to zwyczajnie nie starczyłoby na nie miejsca. Oczywiście, podobnie jak wiele moich rówieśników oglądałem również masę produkcji aktorskich, ale dzieciaki z lat 90. jako pierwsi dostarczyli tak olbrzymiego wyboru animacji. Dzięki takim kanałom jak Fox Kids (potem Jetix), Cartoon Network, MiniMax/Hyper, a z czasem też Nickelodeon rodziły się pierwsze głębokie fascynacje tą dziedziną sztuki. W ten sposób ja i moi rówieśnicy po raz pierwszy świadomie zetknęliśmy się z anime, bo tytuły takie jak "Dragon Ball", "Czarodziejka z Księżyca" czy "Kapitan Tsubasa" były mimo wszystko traktowane bardziej jako bajki.
Spider-Man
Dzisiejsi nastolatkowie swój pierwszy kontakt z superbohaterami mają za sprawą serii Marvel Cinematic Universe, ale w naszym przypadku taką rolę pełniły animacje. "X-Men", "Spider-Man", "The Incredible Hulk", "Fantastyczna Czwórka" i "Iron Man" - w czasach słabej dostępności komiksów odkrywaliśmy wszystkie te kultowe postaci i grupy dzięki telewizji. Dziś większość widzów wskaże zapewne, że najlepsza z nich wszystkich była opowieść o X-Menach, a ja jak najbardziej rozumiem ten wybór i też jestem podekscytowany zapowiedzią sequela "X-Men '97". Największy sentyment odczuwam jednak do "Spider-Mana" z 1994 roku, który miał dla mnie wówczas niebagatelne znaczenie.
Serial dostępny na Disney+.
Samuraj Jack
Jeżeli któryś z waszych znajomych wciąż twierdzi, że seriale animowane dla młodzieży nie niosą ze sobą żadnej wartości artystycznej, to pokażcie mu po prostu "Samuraja Jacka". Produkcja od Gennedy'ego Tartakovsky'ego całkiem słusznie jest dziś uznawana za prawdziwy fenomen. Cyberpunkowa opowieść o młodym samuraju wysłanym w przyszłość przez demona Aku zdołała fantastycznie połączyć tak wiele skrajnie różnych od siebie gatunków. Co ważne, "Samuraj Jack" na ołtarzu artystycznej głębi ani na moment nie poświęcał rozrywkowej strony swojej natury.
Serial dostępny na HBO Max.
Nasze dzieciństwo to również początek pierwszego boomu na anime.
Dragon Ball Z
Powiedzmy sobie szczerze - brak legalnego dostępu do serialu "Dragon Ball Z" w Polsce to piramidalne nieporozumienie i kompromitacja serwisów streamingowym. Zdaję sobie sprawę, że prawa do tej marki na pewno nie są tanie, ale od zbyt wielu lat rodzimi widzowie nie mają dostępu do tytułu, który zdefiniował całe pokolenie. Ostatni raz legalnie można było go oglądać w latach 2012-14 w (pozbawionej fillerów) wersji "Dragon Ball Kai" na stacji AXN Spin. Dla wszystkich z nas, którzy za dzieciaka próbowali się na fale kamehameha, to po prostu za długi czas wyczekiwania na Goku, Vegetę i ich towarzyszy (wtedy nazywanych takimi mianami jak Songo czy Szatan Serduszko).
Liga Sprawiedliwych
"Spider-Man" i inne animowane seriale Marvela rozbudziły we mnie miłość do superbohaterów, ale to "Liga Sprawiedliwych" ją ostatecznie ugruntowała i zamieniła w coś więcej niż tylko dziecięcą fascynację. Nie było to moje pierwsze zetknięcie z postaciami DC (o serialu "Batman przyszłość" wspominam zresztą poniżej), ale opowieść o powstaniu Ligi Sprawiedliwych oraz późniejszej współpracy takich herosów jak Batman, Wonder Woman, Zielona Latarnia i Superman miała szczególne znaczenie. To prostu fenomenalny serial, jeden z najlepszych w historii superbohaterskich adaptacji. I zarazem produkcja, do której co kilka lat notorycznie wracam. Niestety, wciąż nie mogę tego robić oficjalnymi kanałami, choć wejście HBO Max miało to zmienić.
Kaczor Dodgers
Nie lubię porównywania dawnych czasów z obecnymi i wyrokowania, kto miał kiedy lepiej. Wydaje mi się jednak, że przynajmniej pod jednym względem dzieciaki z 90. miały łatwiej od swoich współczesnych rówieśników. Nas nikt nie trzymał aż tak bardzo pod kloszem, dzięki czemu już od najmłodszych lat oglądaliśmy tytuły, które dziś raczej trzymano by na później.
W moim przypadku chodziło m.in. o "Zwariowane melodie", do których od razu zapałałem wielką miłością. A "Kaczor Dodgers" to jeden z najlepszych seriali z bohaterami tych animowanych shortów. Produkcja zainspirowana filmem "Duck Dodgers in the 24 1/2th Century" opowiada o przygodach tytułowego bohatera (granego przez Daffy'ego), który działa jako kapitan Ziemskiego Protektoratu walczący z siłami Marca (i robi to z olbrzymią dawką prześmiesznych żartów).
Bleach
Spośród tzw. Wielkiej Trójki Jumpa "Bleach" przez lata cieszył się chyba najmniejszym poważaniem opinii publicznej. Dziś mamy jednak do czynienia z odrodzeniem jego popularności za sprawą nowego anime zapowiedzianego na jesień. Co mnie osobiście bardzo cieszy, bo wiąże mnie z tym serialem spory sentyment. Do dzisiaj pamiętam, jak czekało się na zapadnięcie zmroku, gdy startował poświęcony grom wideo i animacji kanał Hyper. To właśnie tam oglądaliśmy takie tytuły jak oryginalny "Fullmetal Alchemist" czy właśnie "Bleach", po pierwszy z pełną świadomością unikalności i niezwykłości anime. Oczywiście wkrótce czekanie na kolejne sezony w telewizji zaczęło się niemiłosiernie dłużyć i rozpoczęło się poszukiwanie epizodów w internecie, ale to osobna historia.
Stare bajki Disneya miały niemałą widownię.
Agent Kuper
Wielu fanów animacji trochę wstydzi się obecnie nazywać tamte produkcje oglądane w dzieciństwie "bajkami". Głównie przez to, w jaki sposób opinia publiczna je stygmatyzuje jako coś, z czego należy wyrosnąć. Nie wolno natomiast zapominać, że wiele z emitowanych wtedy seriali naprawdę było skierowane do dzieci i wcale nie czyniło to ich gorszymi. Pierwszy przykład z brzegu to "Agent Kuper", czyli spin-off niezwykle popularnych "Kaczych opowieści". Inspirowana Shadowem i Batmanem, czerpiąca swój humor ze "Zwariowanych melodii" animacja opowiada o egocentrycznym superbohaterze, który z pomocą gadżetów oraz fajtłapowatego pomocnika Śmigacza McKwaka walczy ze złem i występkiem.
Serial dostępny na Disney+.
Nowe przygody Kubusia Puchatka
Inną produkcją Disneya z lubością wspominaną przez dzieciaki urodzone w ostatniej dekadzie XX wieku są "Nowe przygody Kubusia Puchatka". Serial z bohaterami klasycznej powieści A.A. Milne'ego pojawił się w Polsce po raz pierwszy na początku lat 90., ale potem wracał na anteny TVP jeszcze kilkukrotnie. Za każdym razem bawiąc całe rodziny. Zresztą Kubuś Puchatek właśnie za sprawą tego serialu do dzisiaj pozostaje jednym z najpopularniejszych bohaterów z tamtej ery Disneya.
Serial dostępny na Disney+.
Totalna Porażka
Seria "Totalna Porażka" jest trochę młodsza od większości innych tytułów na tej liście, ale to tak naprawdę jej dodatkowy atut. Nie dość bowiem, że jest skierowana do starszych nastolatków, to jeszcze dzięki temu lepiej sprawdza się jako satyra na współczesną telewizję i popkulturę. Ze szczególnym naciskiem oczywiście na rozmaite hity reality show. Premierowy sezon animacji to przede wszystkim parodia kultowego programu "Survivor", ale im dłuższej "Totalna Porażka" trwała, tym jej twórcy mocniej poszerzali zakres zainteresowań. A dzięki kolorowej i zróżnicowanej grupie bohaterów, właściwie każdy odcinek to prawdziwa jazda bez trzymanki.
Serial dostępny na Netfliksie.
Laboratorium Dextera
Z dzisiejszej perspektywy trudno to jednoznacznie określić, ale "Laboratorium Dextera" to była prawdopodobnie pierwsza bajka, w której się zakochałem. Szalona opowieść o młodym geniuszu, jego nieznośnej starszej siostrze i pozornie zwyczajnych rodzicach po prostu do mnie trafiła (zbieżność z kształtem mojej własnej rodziny jest tu przypadkowa, ale zdecydowanie nie nieistotna). Do dzisiaj nie jestem zresztą w stanie zrozumieć, czemu nikt przez tyle lat nie próbował stworzyć kontynuacji lub rebootu tej animacji. Jej późniejsze sezony nie były równie dobre ze względu na zmianę całej ekipy twórczej, ale to wciąż jeden z najlepszych serialu przełomu wieków.
Świat według Ludwiczka
"Świat według Ludwiczka" jest w mojej skromnej ocenie nie tylko najzabawniejszym serialem na tej liście, ale w ogóle spośród wszystkich stworzonych w latach 90. Animowana opowieść luźno bazująca na życiu i dorastaniu niedawno zmarłego Louie'ego Andersona to jednak coś więcej niż tylko prześmieszna komedia. Znajdziemy tam też silny i niezwykle uniwersalny ludzki aspekt, który sprawił, że każda rodzina mogła znaleźć coś z siebie w Andersonach. Dlatego wielu Polaków oglądających telewizję w latach 90. bez wahania zgodzi się, że "Świat według Ludwiczka" był najcudowniejszym serialem tamtej dekady.
Batman przyszłości
"Batman przyszłości" (znany też pod tytułami "Batman - 20 lat później" i "Batman Beyond") to kontynuacja fenomenalnej animacji o Mrocznym Rycerzu, który podbiła telewizję na początku lat 90. Okoliczności jej powstania nie były idealne dla Bruce'a Timma i spółki, ale mimo to wyciągnęli z niewygodnego polecenia szefów Warnera ile tylko się dało. Wyszła im nie tylko niezwykle interesujący ciąg dalszy losów Bruce'a Wayne'a, ale też fenomenalny cyberpunkowy serial czerpiący garściami z doświadczeń "Spider-Mana". Dzięki czemu "Batmana przyszłości" ogląda się równie dobrze z perspektywy nastolatka, fana science fiction i dorosłego czytelnika komiksów. Ach, gdyby tylko Warner Bros. w końcu zrobiło kinową wersję tej opowieści.
Animacje dla dziewczynek czy dla chłopców? A po co to dzielić?
Odlotowe agentki
W dzisiejszych czasach podział na bajki dla chłopców i dziewczynek nie jest już tak wyraźny jak dawniej. Ba, u szczytu fenomenu "My Little Pony: Przyjaźń to magia" dorośli mężczyźni stanowili co najmniej połowę widowni. W latach 90. i na początku XXI wieku sytuacja wyglądała diametralnie inaczej, ale to nie znaczy, że dorastający widzowie nie byli ciekawi doświadczeń drugiej strony.
Dlatego dziewczyny sięgały po takie tytuły jak "Batman" i "Bleach", a chłopaki ukradkiem podglądali "Klub Winx", "W.I.T.C.H. Czarodziejki" czy właśnie "Odlotowe agentki". Francusko-kanadyjska komedia akcji opowiada o trzech nastolatkach zwerbowanych do tajnej szpiegowskiej organizacji znanej jako WHOOP. Seria (dzięki swojemu humorowi, kompetentnym scenom akcji i sprytnym podejściem do szpiegowskich klisz) cieszyła się dużą popularnością na całym świecie i w przyszłym roku ma otrzymać zupełnie nowy sezon.
Xiaolin - Pojedynek mistrzów
Popularność anime na starcie XXI wieku sprawiła, że motywy ze Wschodu zaczęły coraz częściej pojawiać się również w zachodnich produkcjach. W tym czasie powstały więc takie bajki jak "Amerykański smok Jake Long", "Przygody Jackie Chana" i najlepsza z nich pt. "Xiaolin - Pojedynek mistrzów". Produkcję stworzyło Warner Bros. Animation, a w Polsce emitowała stacja Cartoon Network, więc mowa o kolejnym dużym braku w bibliotece HBO Max. Wielka szkoda, że serialu tam nie znajdziemy, bo "Xiaolin - Pojedynek mistrzów" w świetny sposób łączył opowieść o dorastaniu czwórki młodych adeptów Shaolinu z fenomenalnymi scenami walk i bogatym w detale światem fantasy.
Tsubasa Reservoir Chronicle
"Naruto", "Bleach" czy "Fullmetal Alchemist" to najgłośniejsze anime z omawianego okresu, ale na Hyperze pokazywana była jeszcze inna produkcja warta waszej uwagi. "Tsubasa Reservoir Chronicle" to dzieło popularnej japońskiej grupy autorek znanych pod wspólnym pseudonimem Clamp. Produkcja łączy w sobie elementy romansu, science fiction, fantasy, melodramatu i głębokiej filozoficznej opowieści, a przy tym może się pochwalić niezwykle interesującą grupą bohaterów.
Akcja anime rozpoczyna się od ataku na księżniczkę królestwa Clow, po którym dziewczyna traci wszelkie wspomnienia. Zostają one rozsypane po różnych alternatywnych rzeczywistościach, a zadanie ich odszukanie przypada w udziale jej najlepszemu przyjacielowi i trójce nowo poznanych, ekscentrycznych towarzyszy.
Mroczne przygody Billy'ego i Mandy
Czasem mam wrażenie, że taki serial jak "Mroczne przygody Billy'ego i Mandy" nie mógłby już dzisiaj powstać. To przecież produkcja, w której sama Śmierć zostaje uwięziona przez dwójkę dzieciaków i zmuszona do wiecznej "przyjaźni". Billy jest wcieleniem głupoty, a Mandy to wcielone zło, zaś Grim (w oryginalnej ścieżce językowej) mówi z jamajskim akcentem. Czegoś podobnego nie da się podrobić. A jeśli dodamy do tego oko do popkulturowych parodii, motywy emo i goth, a także sporą dawkę absurdalnego humoru, to otrzymany z takiej mieszanki niezwykle rozrywkowy serial posiadający własną silną tożsamość.
*Tekst ukazał się pierwotnie w lipcu.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web