Czy "Black Adam" ma szansę na Oscary? Warner Bros. Discovery tak myśli. Wytwórnia zgłosiła bowiem superbohaterki film do wyścigu po statuetki w piętnastu kategoriach (w tym w tych najważniejszych). To chyba żart na miarę kampanii oscarowej krwawego horroru - "Terrifiera 2".
Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.
"Black Adam" rusza po Oscary. I to nie tylko jakieś tam techniczne za efekty specjalne czy kostiumy. Ale również po te najważniejsze: dla najlepszego filmu, reżysera, aktora pierwszoplanowego, aktorów drugoplanowych i za scenariusz. Brzmi jak żart? Nie jest nim. Wygląda jakby Warner Bros. Discovery wbrew zdrowemu rozsądkowi bardzo wierzyło w produkcję spod znaku DCU.
Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc może Warner Bros. Discovery niesione jest na skrzydłach sukcesu "Jokera", który 11 nominacji do Oscara (również w najważniejszych kategoriach) przemienił w dwie statuetki (najlepszy aktor pierwszoplanowy i najlepsza muzyka oryginalna). Z "Black Adamem" wytwórnia nie ma jednak szans powtórzyć tego numeru.
Wystarczy pobieżnie spojrzeć na listę filmów nominowanych w ostatnich latach do Oscarów, aby zauważyć, że Amerykańskiej Akademii nie jest z superbohaterami po drodze. Żeby dana produkcja została doceniona w którejś z najważniejszych kategoriach, musi odstawać od reszty tego typu tytułów (jak wspomniany "Joker"), bądź mieć naddaną dla widzów wartość ("Mroczny Rycerz" - pośmiertny Oscar dla Heatha Ledgera). "Black Adam" nie ma ani jednego, ani drugiego. On nie jest nawet przeciętnym (jest po prostu słaby) tytułem superbohaterskim, a do tego jego premiera nie odbyła się w cieniu żadnej poruszającej historii (chyba żeby za takową uznać starania promocyjne The Rocka).
Mając powyższe na uwadze, jedynym filmem superbohaterskim, który może liczyć się w nadchodzącym wyścigu po Oscary (zdobyć nominacje w najważniejszych kategoriach - niekoniecznie wszystkich) jest "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu". To w końcu hołd złożony zmarłemu Chadwickowi Bosemanowi. Bardzo wątpliwym jest, żeby Amerykańska Akademia chciała wyróżnić w ten sposób jeszcze jakiś tytuł.
Z jakiegoś powodu "Black Adam" zdobył na Rotten Tomatoes imponujące 89 proc. pozytywnych opinii od publiczności. Od krytyków ma ich zaledwie 39 proc. Gust Amerykańskiej Akademii pokrywa się jednak z tymi drugimi. A do tego wielu (jak nie wszystkim) członkom organizacji sen z powiek spędza fakt, że nie mogą w pełni ignorować fenomenu filmów superbohaterskich, przez co spoglądają na nie z góry.
Żeby nie było, że Akademia zacofana, że Akademia nie widzi nowych trendów, filmy superbohaterskie mogą liczyć na statuetki w pomniejszych kategoriach. Taki "Legion Samobójców" dostał Oscara za charakteryzację i fryzury, a "Czarna Pantera" za muzykę oryginalną, scenografię i kostiumy. W tym wypadku "Black Adam" rzeczywiście może liczyć na nominacje, ale biorąc pod uwagę, że przecież nie wygląda zbyt imponująco i CGI razi podczas seansu w oczy, nagrody są już poza jego zasięgiem.
Oscary - Black Adam niczym tani horror
Stosunek Amerykańskiej Akademii do kina superbohaterskiego do pary z marną jakością "Black Adam" sprawia, że zgłoszenie filmu do wyścigu po Oscary ma taki sam sens, co kampania oscarowa "Terrifiera 2". W przypadku krwawego horroru jest to jednak zabawne, bo pomysłodawcy całej akcji od początku zaznaczają, że robią sobie jaja. W tym wypadku wygląda to zupełnie inaczej.
Mówimy tu o superprodukcji, za którą stoją miliony dolarów i wielka machina promocyjna Warner Bros. Discovery. Sam szef wytwórni zachwalał swego czasu film i wedle zapowiedzi produkcja ma otwierać nowy rozdział w historii kinowych adaptacji komiksów DC. Mając to wszystko na uwadze, trudno sobie wyobrazić, żeby tytuł został zgłoszony do Oscarów tylko ironicznie. Wytwórnia może się więc na swoim podejściu nieźle przejechać. Jeśli członkowie Amerykańskiej Akademii będą zmuszeni do obejrzenia tak "Black Adama", jak i "Terrifiera 2" to obstawiam, że porzygają się przy tym pierwszym.