Polacy rzucili się na "Furiozę" na Netfliksie. I słusznie, bo to kino chuligańskie pełną gębą
Użytkownicy Netfliksa rzucili się na "Furiozę". Od czasu swojej premiery w serwisie, produkcja utrzymuje się na wysokich miejscach listy najpopularniejszych tytułów dostępnych na platformie w naszym kraju. Nie powinno to nikogo dziwić. Dobrych polskich filmów fabularnych o pseudokibicach można bowiem ze świecą szukać.
Nic dziwnego, że użytkownicy Netfliksa rzucili się na "Furiozę". To w końcu kino chuligańskie pełną, w dodatku wytatuowaną, gębą. Długo musieliśmy czekać, aż w końcu ktoś zauważy filmowy potencjał w świecie polskich pseudokibiców i będzie umiał go wykorzystać. Wcześniej podejmowano podobne próby, ale lepiej spuścić na nie zasłonę milczenia. Bo "Skrzydlate świnie" pamięta się co najwyżej ze względu na goły tyłek Pawła Małaszyńskiego, a "Bad Boy" to typowy festiwal żenady od Patryka Vegi. W efekcie tylko dokumenty pokroju "Niebieskich chacharów" reprezentowały przyzwoity poziom.
Do czasu "Furiozy" świat pseudokibiców, z którymi użerają się kluby piłkarskie w całej Polsce, był dla rodzimych twórców na dobrą sprawę niezbadany. Nie wiedzieli, jak do niego podejść bez nadmiernego artyzmu czy uprzedzeń. Kiedy Mateusz Damięcki zgolił głowę i pokazał umięśnioną klatę, wszystko się zmieniło. Nagle weszliśmy do dobrze nam znanej rzeczywistości. Mogliśmy ją wcześniej odwiedzać w zagranicznych filmach, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja, aby pochłonęła nas w swojskim wydaniu.
Furioza - polskie kino chuligańskie
Filmy o kibolach mają swoje tropy gatunkowe. Nie jest to co prawda pełnoprawny gatunek, ale produkcje te są bardzo wyraźnie skodyfikowane. Cyprian T. Olencki wraz ze współscenarzystą Tomaszem Klimalą doskonale zdają sobie z tego sprawę. Twórcy "Furiozy" korzystają z wykształconych na przestrzeni lat klisz, dlatego serwują nam coś na kształt opowieści inicjacyjnej. Jest to motyw niemal żywcem wyjęty z chyba najpopularniejszej produkcji poświęconej pseudokibicom w historii.
Dawid ma w sobie coś z Matta Bucknera. Główny bohater "Hooligans" też dołączył do grupy pseudokibiców i przeszedł męską inicjację. Zmienił się, zmężniał i uzależnił od adrenaliny. To samo dzieje się z protagonistą "Furiozy", którego świat kibolskiej bojówki z każdą chwilą wciąga coraz bardziej. Poznajemy go jako wystraszonego lekarza, ale w spędza mnóstwo czasu w towarzystwie napędzanych testosteronem mężczyzn, zaczyna ich rozumieć i przejmować ich zachowania.
Świat przedstawiony jest przesiąknięty adrenaliną i wciąga widza równie mocno, co głównego bohatera. Ta rzeczywistość jest fascynująca, bo pseudokibice mogą nam zaimponować zasadami, jakimi się kierują. Owszem, naparzają się w lesie, igrają policji na nosie i przeklinają, ale jednocześnie mają wypracowany własny system wartości. Pod przewodnictwem Dawida poznajemy go, niczym Angelo pod okiem Sandra w "Ultrasie".
Furioza - fascynujący świat pseudokibiców
Twórcy filmów o kibolach nie spoglądają na swoich bohaterów całkowicie bezkrytycznym okiem. We wspomnianym "Ultrasie" Sandro robi wszystko, aby ten świat nie wciągnął Angela. To w końcu środowisko zbudowane na toksycznych wzorcach męskości. Wszyscy w nim dążą do autodestrukcji, o czym mogliśmy się przekonać, oglądając "Football Factory". Olencki w "Furiozie" zdaje się ciepło spoglądać na pseudokibiców, próbuje ich zrozumieć, ale też pokazuje jak bardzo wyniszczający jest ich styl życia.
Świat pseudokibiców w filmach jest hipnotyzujący. Adrenalina, jaka towarzyszy ich działaniom, zasady, jakimi się kierują - to wszystko może uwodzić. Zawsze jest jednak moment, w którym bohaterowie dochodzą do wniosku, że muszą się zmienić. Zwykle jest to jednak niemożliwe. Problem z opuszczeniem środowiska miał chociażby Dom z "Firmy". Kibole łatwo bowiem nie odpuszczają. Dlatego w "Furiozie" w ruch wprawiona zostaje machina fatalistycznego losu.
Furioza - nie tylko kino chuligańskie
"Furioza" to jednak coś więcej niż festiwal evergreenów kina chuligańskiego. Opowieść zbudowana jest na ich fundamentach, ale ma też do zaoferowania chociażby intrygę kryminalną w stylu "Donnie'ego Brasco", gdzie agent FBI pod przykrywką daje się pochłonąć przestępczemu półświatkowi. W końcu Dawid dołącza do grupy pseudokibiców, aby na zlecenie policji ją zinfiltrować, a tym samym pomóc kierującemu nią bratu uniknąć więzienia.
Olencki buduje świat przedstawiony z powidoków gatunkowych różnych schematów fabularnych. Wie jednak jak je łączyć, aby napięcie nie padało, a atmosfera gęstniała z każdą sceną. Dlatego "Furioza" to film napędzany adrenaliną i testosteronem. Emocji starczyłoby, aby obdarzyć nimi trzy inne produkcje. Ujęte w ramach jednego tytułu zapewniają szaloną jazdę bez trzymanki. Takiego polskiego kina potrzebujemy.
"Furiozę" obejrzycie na Netfliksie.