Ulubieniec TVP zrywa tęczową flagę i nazywa ją "g*wnem". Efekt? Ban na insta i hejt na indyjską knajpę
Jarosław Jakimowicz ewidentnie marzy o tym, by jawić się Polakom jako biało-czerwony heros - narodowy bohater, ikona walki z opresją i antypolskością. Ostatecznie okazał się - po raz kolejny - "bohaterem", na którego nie zasłużyliśmy (bo zasługujemy na znacznie więcej) i którego nie potrzebowaliśmy. Tym razem nasz bojownik pochwalił się na Instagramie nagraniami, które zarejestrowały niebezpieczną misję zerwania wrogiej tęczowej flagi. Szkoda tylko, że najnowszy popis światopoglądowego ograniczenia ex-aktora ściągnął hejt na pewną indyjską restaurację.
Jarosław Jakimowicz, jak zdążyliśmy się już przekonać, to człowiek o obyciu cokolwiek niesympatycznym - swoich światopoglądowych oponentów lubi obrażać, nie stroni od wycieczek personalnych (niezależnie od tego, czy w ogóle zna rozmówcę) i obrzydliwych, nieśmiesznych dowcipów; popisuje się też homofobicznym nastawieniem. Co więcej, w swojej biografii chwalił się... udziałem w procederze handlu ludźmi.
Lwiogrzywy ulubieniec TVP regularnie dostarcza internautom powodów do skrycia zalanej rumieńcem zażenowania twarzy w dłoniach. Nic dziwnego, że od jego odrażających nieraz wypowiedzi odcinają się serwisy społecznościowe, nie chcąc udzielać mu na nie przestrzeni. W styczniu ubiegłego roku Jakomowicza zbanował Facebook (nasz męczennik porównał się wówczas do, uwaga, Donalda Trumpa). Teraz przyszedł czas na blokadę na Instagramie. A wszystko za sprawą publikacji materiału rejestrującego bohaterską i patriotyczną postawę tego praworządnego, propisowskiego obywatela.
Jarosław Jakimowicz zerwał tęczową flagę. Instagram zablokował jego profil
Prezenter TVP zamieścił na swoim koncie nagrania, na których widać, jak zrywa wiszącą obok biało-czerwonej tęczową flagę (budynek przy ul. Belewederskiej w Warszawie). Następnie wyrzucił ją, nazywając "gó*nem". Chwilę wcześniej mąż stanu podjął próbę interwencji u stojących w pobliżu policjantów - zblazowani panowie na żądanie usunięcia tęczowej flagi zareagowali zdumieniem (skandal). Podobno składał też zawiadomienie u straży miejskiej, ale reakcji z jakiegoś powodu się nie doczekał. Przypuszczam, że służby raczej nie zajmują się przypadkami, w których nie doszło ani do pogwałcenia protokołu dyplomatycznego, ani jakiejkolwiek innej formy wykroczenia - ale mogę się mylić.
Trudno wskazać jednoznaczny powód furii Jakimowicza. Nie wiadomo, czy chodzi o to, że tęczowa flaga "hańbi" tę polską (której przecież nie zastępuje, a jedynie powiewa tuż obok), czy o rzekomą "antypolskość" flagi LGBT+, czy może o fakt, że w Dniu Flagi wszystkie inne powinny zostać wyrzucone. Tak czy inaczej, Jakimowicz z wściekłością stwierdził, że "czuje się urażony jako Polak" (bardzo ta jego polskość krucha), dając podręcznikowy przykład różnicy między patriotyzmem a homofobicznym nacjonalizmem. Niektórzy słusznie przypominają jego jeżące włos na głowie słowa sprzed roku: "po takim Marszu Równości, gdzie wiemy, kto idzie, jak się zachowuje, to pełna deratyzacja powinna być". Ot, wrażliwy człowiek o patriotycznym sercu.
Jakimowicz: hejt na indyjską restaurację
Choć instagramowy profil Jakimowicza spadł z rowerka, nagranie zdążyło nabruździć. By zerwać tęczową flagę, młody wilk "pożyczył sobie" krzesło z pobliskiej knajpy, którą z jakiegoś powodu nazwał "zaprzyjaźnioną" (mowa o "Smaku Curry"). W rzeczywistości właściciele użyczyli krzesła prezenterowi na jego prośbę, nie mając pojęcia, kim jest - stwierdzili, że nigdy wcześniej go nie widzieli i najzwyczajniej w świecie chcieli mu pomóc. Niestety, po wspomnianej akcji restaurację zalała fala hejtu i kiepskich ocen w sieci - "Smak Curry" oberwał rykoszetem, choć ani z prezenterem, ani całą tą manifestacją wrogości nie miał nic wspólnego. Wypowiedzi właścicieli opublikowała na swoim profilu Maja Staśko:
I tak oto homofobiczne podrygi Jakimowicza ściągnęły przemoc wymierzoną w stronę pracowników restauracji. Kolejne osoby zachęcają, by wesprzeć "Smak Curry", wystawić wysoką notę i przekąsić tam coś od czasu do czasu - w zaistniałych okolicznościach właścicielom i pracownikom może się to przydać. Tak to już jest, że przez głupotę jednostki najbardziej cierpią wszyscy wokół.