"Oppenheimer" nie powalczy o Oscara za efekty. Amerykańska Akademio, czy ty robisz sobie jaja?
Do ogłoszenia nominacji do Oscarów jeszcze sporo czasu, ale widzowie już teraz mogą zachodzić w głowę, czemu jeden z najlepszych (i najpopularniejszych) filmów tego roku nie ma szans na statuetkę za najlepsze efekty specjalne. Amerykańska Akademia postanowiła bowiem pominąć maestrię "Oppenheimera". Wyróżniła za to tytuł MCU, który - i to mówiąc delikatnie - nie wygląda najlepiej.
Ze wszystkich filmów zgłoszonych do Oscarów w kategorii najlepsze efekty specjalne, Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej wybrała już 20 tytułów, które będzie brała pod uwagę przy przyznawaniu finałowych nominacji. Wśród nich znalazła się "Barbie", która w tym wypadku akurat przegrywa ze swoim "Barbenheimerowym" konkurentem. Z całym szacunkiem do produkcji sygnowanej nazwiskiem Grety Gerwig, to jednak "Oppenheimer" może pochwalić się lepszymi VFX-ami.
Jak czytamy w regulaminie dotyczącym nominacji w kategorii najlepsze efekty specjalne, Amerykańska Akademia powinna brać pod uwagę przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwsza z nich to rola, jaką VFX-y odgrywają w danym filmie. I na tym polu "Oppenheimer" rzeczywiście przegrywa z pozostałymi tytułami. Nie jest to bowiem jeden z wcześniejszych tytułów Christophera Nolana, jak choćby "Mroczny Rycerz", czy "Incepcja", żeby efekty specjalne były w nim istotną częścią produkcji. To dramat rozegrany na rozmowach, w którym reżyser lubuje się w zbliżeniach na twarze swoich bohaterów. Ale przecież w końcu przychodzi czas na Trinity - test nuklearny. I wtedy... cóż, widzom opadają szczęki.
Więcej o "Oppenheimerze" poczytasz na Spider's Web:
Oscary 2024 - Oppenheimer bez szans na statuetkę za efekty specjalne
Za efekty specjalne w "Oppenheimerze" odpowiadają Andrew Jackson, Scott Fisher, Giacomo Mineo i Dave Drzewiecki. Uprzedzając pytania: wszyscy zostali zgłoszeni przez Universal do nominacji do Oscara. Pod wodzą Christophera Nolana odwalili bowiem kawał dobrej roboty. Reżyser znany jest ze swej niechęci do komputerów. Dlatego wybuch bomby atomowej postanowił więc zrobić w starym dobrym stylu. Nie, spokojnie: nie zdetonował prawdziwej atomówki. Jak podaje StudioBinder, w scenie testu Trinity wykorzystał 100 ujęć nagranych z różnych dystansów, przy których realizacji wykorzystano łącznie 400 elementów praktycznych. Minimalnie tylko podrasował to za pomocą CGI. Brzmi na ciężką pracę? Na Amerykańskiej Akademii nie zrobiło to wrażenia. I to nawet jeśli, zgodnie z regulaminem, jej członkowie powinni brać pod uwagę: "kunszt, warsztat, realizm i osiągnięcia techniczne".
Warto w tym momencie nadmienić, że wśród 20 tytułów mających szansę na nominację do Oscara za najlepsze efekty specjalne znalazła się "Godzilla Minus One" - rewers "Oppenheimera". Tytułowy potwór ponownie jest tutaj metaforą bomb atomowych zrzuconych przez Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki. W jednej ze scen swoim atomowym wyziewem atakuje nawet luksusową dzielnicę Tokio. Ta masowa destrukcja wygląda przepięknie. Obecność japońskiego filmu na liście nie powinna więc nikogo dziwić. Podobnie jak paru innych produkcji.
Można zrozumieć, dlaczego wśród 20 tytułów walczących o nominację znalazł się "Spider-Man: Poprzez multiwersum", "Mission: Impossible - Dead Reckoning", czy nawet "Wonka". VFX-y stoją w nich przynajmniej na przyzwoitym poziomie i odgrywają istotną rolę. "Czas krwawego księżyca" czy "Napoleon" pochodzą jednak już z tego samego gatunku co "Oppenheimer". Efekty specjalne również nie odgrywają najważniejszej roli, ale w przeciwieństwie do filmu Christophera Nolana w żadnym momencie nie potrafią wbić widza w fotel.
Na liście znalazły się też filmy, których obecność może budzić zdziwienie. Są tam przecież tegoroczne tytuły MCU: "Strażnicy Galaktyki 3", "The Marvels" i "Ant-Man i Osa: Kwantomania". Ok, w tych pierwszych dwóch wymienionych tytułach nie ma się co efektów czepiać. Natomiast w ostatniej wspomnianej produkcji... VFX-y to chyba w Paintcie robiono. Wyglądają tak źle, że przecież stały się obiektem kpin ze strony internautów. Swoją decyzją Amerykańska Akademia wystawia się jednak nie tylko na śmieszność, ale też czarny PR. O eksploatacji artystów od VFX-ów przez Marvela mówi się przecież od dłuższego czasu. Studio wyciska z nich siódme poty i mało płaci. Chodzą przepracowani i zmęczeni. Tak bardzo mają tego dość, że w tym roku postanowili założyć nawet związek zawodowy, aby walczyć o swoje prawa pracownicze.
Do jednego worka z nowym "Ant-Manem" można włożyć również obecnego na liście "Aquamana 2". Filmu co prawda jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć, ale przecież w minionych miesiącach pojawiło się kilka tytułów ze stacji DC. Taki "The Flash" czy "Shazam! Gniew bogów" nie powalały efektami specjalnymi. Podobnie, jak w przypadku filmu MCU, fani się nawet z nich nabijali. Trudno zakładać, żeby przy nadchodzącym tytule miało być inaczej.
Więcej o efektach specjalnych poczytasz na Spider's Web: Skąd się bierze krew w horrorach? Specjalistki opowiadają, jak powstają przerażające efekty specjalne
Oscary 2024 - kto wystartuje w wyścigu po statuetkę za efekty specjalne?
Patrząc na listę 20 tytułów walczących o nominację do Oscara za najlepsze efekty specjalne, łatwo dojść do wniosku, że Amerykańska Akademia docenia fajerwerki CGI. Jak inaczej wytłumaczyć wyróżnienie "Transformers: Przebudzenie bestii" czy nadchodzące "Rebel Moon"? Jak jednak wiemy z doświadczenia, takie VFX-y, nawet jeśli w dniu premiery imponujące, szybko się starzeją. Stawiam dolary przeciw orzechom: w przeciwieństwie do nich wybuch w "Oppenheimerze" jeszcze przez wiele lat będzie robił na widzach wrażenie.
To oczywiście nie jest pierwsze w historii faux-pas Amerykańskiej Akademii. Właściwie zdążyliśmy się już przyzwyczaić do gaf jej członków, ale wciąż trudno zrozumieć, co dokładnie nimi tym razem kierowało. Wiadomo: Oscary to plebiscyt popularności. Weźmy jednak pod uwagę, że "Oppenheimer" to trzeci najlepiej zarabiający film tego roku (ponad 950 mln dolarów na koncie). Dla porównania, nowy "Ant-Man" w globalnym box offisie minionych miesięcy zajmuje dopiero 10. miejsce (476 mln), a "Transformers: Przebudzenie miejsce" - 12. (438 mln). Universal mógł się więc wysilić na lepszą kampanię.
Nominacje do Oscarów poznamy 23 stycznia 2024 roku. Gala rozdania nagród odbędzie się 10 marca.