Do Walentynek jeszcze sporo czasu, ale najwyraźniej marketingowcy w Apple już zdążyli się solidnie pogłowić jak tu zarobić na tym przez jednych uwielbianym, przez innych całkowicie nieakceptowanym święcie.
Otóż w iTunes Store zebrano do kupy produkty, jakimi mogą (teoretycznie przynajmniej) zainteresować się zakochani. Polecanymi filmami czy muzyką zajmiemy się kiedy indziej, teraz natomiast zajrzymy do zasobów AppStore, gdzie znajduje się specjalna strona skupiająca aplikacje, jakie wg Apple nadają się doskonale na prezent walentynkowy.
I w tym miejscu muszę zaznaczyć, że pomijam całkiem zasadność kupowania ukochanej osobie aplikacji na telefon/tablet w ramach Walentynek, zawsze myślałem, że to raczej dobra okazja, żeby spędzić ze sobą trochę czasu, posiedzieć w restauracji, kinie czy w domu... ale pewnie jestem już nie na czasie i na sto procent są tam gdzieś osoby, które rozpatrują wysłanie sobie gift-code do Angry Birds w kategoriach romantyzmu.
Tak czy inaczej, zobaczmy, co ciekawego możemy kupić bliskiej osobie z okazji Święta Zakochanych.
Aplikacje zostały podzielona na kilka kategorii. Po pierwsze, mamy kolekcję appek “dla pisarzy”, gdzie znajdziemy rozmaite edytory tekstu, jak applowski Pages, Day One - Journal (czyli taki iOSowy pamiętnik, dla tych, którym standardowy zeszycik, długopis, zdjęcia, klej i nożyczki już nie wystarczają), darmowy Penultimate (czyli notatnik, gdzie piszemy odręcznie, paluchem), Idea Store (służące szybkiemu zapisywaniu i przechowywaniu tych setek genialnych pomysłów, jakie nam przychodzą do głowy np. podczas jazdy komunikacją miejską) i parę innych, podobnych programów.
Kolejna kategoria to prezenty odpowiednie dla “fotografów”, gdzie wszyscy fani robienia zdjęć iPhonami albo - ci odważniejsi - iPadami znajdą np. applowski edytor i organizer zdjęć iPhoto, mobilną wersję Photoshopa czy rozmaite klony Instragramu. Jeśli wasza druga połówka preferuje jednak zabawy z muzyką, to jest tez specjalna kategoria z programami właśnie dla domorosłych muzyków. Znaleźć można tam na przykład mobilny GarageBand (zamieniający telefon czy tablet w przenośne studio muzyczne, co prawda lekko upośledzone, ale appka i tak robi wrażenie), ale tez wirtualne ukulele (Futulele), całkiem rozbudowany automat perkusyjny (DM1 - The Drum Machine) czy stare dobre pianino, na którym będziemy mogli zagrać serenadę pod oknem naszej ukochanej lub ukochanego (iGrand Piano). Autentycznie ciekawa wydaje się jednak aplikacja zbierająca... miłosne listy Johnna Lennona do Yoko Ono (The John Lennon Letters). Mówcie co chcecie, ale to akurat jest, bez złośliwości, całkiem romantyczne.
No dobra, zawsze też można wysłać kobietę / męskiego nieroba do kuchni, a na do widzenia kupić jej / jemu jakąś kulinarną aplikację z kolejnej kategorii. Właściciele iPadów mogą zdać się na pomysły uroczej Nigelli spisane w aplikacji Nigella Quick Collection, reszta może skusi się na zdrową kuchnię wegetariańską (Green Kitchen) albo wręcz przeciwnie - solidny kawał mięcha (Pat LaFrieda’s Big App for Meat). W każdym razie nie ma jak romantyczna kolacja w Walentynki przygotowana na bazie przepisu z iPhona, prawda?
Oczywiście uniwersalnym pomysłem na prezent są zawsze gry - i te również doskonale nadają się wg Apple na walentynkowy prezent. Ba, podzielono je nawet na grupę gier dla hardcorowych graczy i te causalowe (i nie wnikam już tutaj, czy przypadkiem nie wszystkie gry na smartphony i tablety to raczej casualowe produkcje, co wynika z samej specyfiki sprzetu - o tym kiedy indziej). W pierwszej grupie umieszczono takie hity jak (zadziwiająco dojrzały i udany) Batman Arkham City Lockdown, znaną produkcję sportową dla absolutnych hardkorowców, czyli FIFĘ 13 albo Final Fantasy III dla iPada, czyli klasyk, który udało się nawet nieźle przenieść na dotykowy ekran. Wybór gier w tej kategorii jest całkiem spory i urozmaicony, znajdą coś dla siebie np. zarówno fani wyścigów (Need for Speed: Most Wanted), jak i strategii (Autumn Dynasty). Casualowcy skuszą się zaś może na appstorowe hity na iPada w postaci ultra-popularnego tower defence Plants vs Zombies i nie ustępujących mu wcale pod tym względem układance Bejeweled, prześlicznej platformówce Ryman Jungle Run albo, przeznaczonej dla lubiących kombinować, World of Goo.
No i została nam ostatnia kategoria, opisana jako “gifts that Wow”. Nie mam szczerze mówiąc zielonego pojęcia, co to znaczy, ale wśród polecanych appek znajdziemy na przykład edytor wideo iMovie od Apple, Martha Stewart CraftStudio - aplikację do papierowych wycinanek (!) pod patronatem Marthy Stewart (!) czy... wielką skarbnicę wiedzy odnośnie Vincenta van Gogha (Van Gogh’s Dream). Po miszmaszu jaki panuje w tej kategorii, domyślam się, że wrzucono tu po prostu wszystko, co nie pasowało nigdzie indziej, a co może zaimponować ukochanej osobie (najlepiej takiej, która nigdy nie widziała telefonu na oczy).
No dobra, w sumie prezentuje się to całkiem ciekawie i faktycznie, znajdzie się tu sporo aplikacji, jakie śmiało mógłbym polecić np. ukochanej osobie i które chętnie bym otrzymał sam. Problem w tym, że tak jak pisałem, nie do końca czuję ideę wręczania bliskiej osobie aplikacji na telefon w ramach Walentynek. Poza tym, jeśli już te aplikacje zostały specjalnie wybrane i są polecane na stronie głównej AppStore, to nauczony podobnymi praktykami przez Steam czy GOG, oczekiwałem jakiejś promocji, obniżki, opcji kupna appek w pakiecie za niższą cenę, cokolwiek. Tutaj nigdzie nie ma informacji o żadnej przecenie, dostajemy więc po prostu aplikacje specjalnie wyselekcjonowane przez Apple. Wow, dzięki.
Jest to na pewno jakaś tam okazja, by przyjrzeć się kilku godnym uwagi aplikacjom, często skrytym pod całymi setkami innych programów, tym niemniej nie mogłem się podczas przeglądania tej oferty pozbyć z głowy pytania, jaki tak na dobra sprawę związek z Walentynkami ma wybranie kilku appek i umieszczenie ich na osobnej stronie? Tego pewnie nie wiedzą w samym Apple. Żadna to tak naprawdę korzyść dla klienta i chyba nie pomylę się bardzo, pisząc, że każdy z was bez problemu znajdzie przynajmniej kilkadziesiąt lepszych sposobów na wydanie pieniędzy w Walentynki niż kupno np. Pat LaFrieda’s Big App for Meat.