NERDCORNER: Kolejne kinowe „Gwiezdne wojny” mogą być czwartą trylogią. Z pewnego punktu widzenia…
Disney zapowiedział aż trzy nowe filmy z uniwersum „Star Wars”, a każdy z nich osadzony jest w innej erze „Gwiezdnych wojen”. Mimo to mogą być one trylogią… z pewnego punktu widzenia. Analizujemy, jak mogą łączyć się „Dawn of the Jedi” i „New Jedi Order” z powrotem Wielkiego Admirała Thrawna i krwiożerczymi Yuuzhan Vongami.
Chociaż trylogia sequeli okazała się rozczarowaniem, Disneyowi udało się nieco udobruchać fanów „Star Wars” serialami z Disney+. Te zaliczane do Mandoverse, czyli „Mandalorianin”, „Księga Boby Fetta” i „Ahsoka”, osadzone fabularnie na kilka lat po pokonaniu Imperium i na dekady przed powrotem Imperatora, dostaną kinowy epilog. Wyreżyseruje go sam Dave Filoni, a na tym nie koniec, bo po skasowaniu licznych projektów zapowiedziano łącznie trzy filmy „Star Wars”.
Disney zabierze nas na początek i na koniec Gwiezdnych wojen
Kolejny z nowych filmów będzie jednocześnie pierwszym w ujęciu chronologicznym. James Mangold opowie w nim o powstaniu Zakonu Jedi, który uformowano na 25 tys. lat przed zniszczeniem Gwiazdy Śmierci. Zobaczymy, czy reżyser będzie czerpał inspirację z serii książek i komiksów „Dawn of the Jedi” (taką nazwę oficjalnie nosi oficjalnie ta era!) wydawanego w ramach Expanded Universe, a jeśli tak, to w jakim stopniu zmodyfikuje historię, by pasowała do kanonu Disneya.
Sprawdź inne nasze teksty analizujące „Gwiezdne wojny”:
Na drugim biegunie mamy film o dalszych losach Rey, która odbuduje Zakon Jedi po śmierci Luke’a Skywalkera. Ta era została przez Disneya nazwana „New Jedi Order”, czyli tak samo, jak seria książek opowiadających o pojawieniu się w tej naszej odległej galaktyce przybyszów z innej. Byli nimi okrutni Yuuzhan Vongowie, którzy byli niewidoczni w Mocy, nienawidzili technologii, a swoje Światostatki i przerażające bronie tworzyli poprzez bioinżynierię.
Filmy z trzech różnych er „Star Wars” mogą okazać się nietypową trylogią.
Disney po przejęciu praw do marki „Gwiezdne wojny” uznał, że poza trylogią sequeli o klanie Skywalkerów będzie wydawał niepowiązane ze sobą spin-offy; na start miały być trzy, z potencjałem na kolejne. Te plany spaliły jednak na panewce po dwóch. Strategia zmieniła się ze względu na kiepskie noty „Skywalker. Odrodzenie”, finansową klapę „Hana Solo” i rosnące znaczenie streamingu wideo (właśnie dlatego Boba Fett i Obi-Wan Kenobi dostali seriale, a nie filmy).
Oczywiście na papierze każda z trzech nowych produkcji „Star Wars” zapowiada się na samodzielny spin-off. Mimo to mam przeczucie, że mogą okazać się kolejną trylogią - po prostu nieco inną niż trzy dotychczasowe (ze względu na spory rozstrzał czasowy i fakt, że o wydarzeniach pomiędzy nimi opowiadają już inne filmy „Star Wars” oraz gwiezdnowojenne seriale, książki, komiksy i gry). Motywem przewodnim może być związek Mocy z podróżami międzygalaktycznymi.
Od „Świtu Jedi” aż po „Nową Erę Jedi”
„Dawn of the Jedi” może być takim typowym origin story, z którego dowiemy się, kim byli pierwsi Jedi i skąd się wzięły zasady, jakie ich obowiązywały. Nie zdziwię się, jeśli zobaczymy w nim rownież czasy świetności świątyń na planetach takich jak Tython czy Ahch-To oraz poznamy autorów „świętych tekstów Jedi”, które Rey uratowała przed spaleniem. Możliwe, że również będziemy też świadkami powstania Zakonu Sithów w kanonie Disneya.
Film może pokazać nam, w jaki sposób ludzie i inne istoty zamieszkujące odległą galaktykę okiełznały podróże hiperprzestrzenne, które pozwoliły uformować Republikę. Jak na razie tylko słyszeliśmy o tym, że w tym celu śledzili migracje Purrgili, czyli kosmicznych wielorybów - a te, jak wiemy od kilku tygodni, potrafiły podróżować do innej galaktyki. Pamiętajmy, że z początku do wejścia w Nadprzestrzeń potrzebny był na pokładzie statku ktoś wrażliwy na Moc.
„Dawn of the Jedi” może pokazać nam te „starożytne istoty”, które zostawiły po sobie gwiezdną mapę z „Ahsoki”.
Jeszcze nie wiemy, co dokładnie czeka na bohaterów w tej drugiej galaktyce, ale coś czuję, że jest tam grupa istot, która nie jest nastawiona przyjaźnie i szuka sposobu na to, by skolonizować tę „naszą” galaktykę. Antagoniści i bohaterowie serialu „Ahsoka”, którzy szukają uwięzionych tam odpowiednio Thrawna i Ezry, mogą im to umożliwić, a w filmie Dave’a Filoniego zobaczymy pierwsze starcie, w którym zagrożenie zostanie odparte - na jakiś czas.
Bohaterowie i złoczyńcy mogliby połączyć siły, co korespondowałoby z plotkami, iż Thrawn wcale nie będzie antagonistą, tak jak w książkach Timothy’ego Zahna. Wiemy też, że od czasu Bitwy o Jakku (która miała miejsce przed serialami składającymi się na Mandoverse) aż do strzału z bazy Starkiller (kilka dekad później) raczkująca Nowa Republika nie wdała się w żaden duży konflikt militarny. Może to całe Oko Sciona to (jak na razie) droga w jedną stronę?
Pełnoprawna inwazja może rozpocząć się dopiero w „New Jedi Order”.
Nie zdziwię się, jeśli film o Rey okaże się odpowiednikiem „Avengers: Endgame” i luźną adaptacją cyklu o Yuuzhanach (tak jak serial „Ahsoka” czerpie wybrane motywy z książek o Thrawnie). Co prawda jedyne dziecko Hana i Lei z nowego kanonu nie żyje, tak jak Luke Skywalker, który nie doczekał się potomka (niby da się to zretconować, ale skoro Rey przyjęła nazwisko Skywalker, to na to nie liczę), więc fabułę trzeba byłoby ostro zmodyfikować, ale widzę potencjał.
Film osadzony na końcu osi czasu „Gwiezdnych wojen” potrzebuje wyrazistego antagonisty, który nie będzie kolejnym Lordem Sithów lub upadłym Jedi. Krwiożercze istoty spoza galaktyki byłby świetnym wyborem! Do tego po Gwiazdach Śmierci, bazie Starkiller i Niszczycielach z superlaserami mamy już przesyt superbroni, więc kolejnej widzowie nie potrzebują - za to chciałbym, aby padły słowa „Imperator was right”, gdyż bez nich galaktyka jest teraz bezbronna…
No i w filmie o Rey mogą powrócić postaci z Mandoverse!
Nie zdziwię się, jeśli do akademii świeżo upieczonej Skywalker dołączy dorosły Grogu z „Mandalorianina”. Próba uratowania Ezry i Thrawna może zakończyć się też niczym „Avengers: Infinity War”: zwycięstwem antagonistów i uwięzieniem bohaterów w drugiej galaktyce na dekady. Dzięki temu w „New Jedi Order” mogliby powrócić Ezra, Sabine, Shin i… Ahsoka (jej głos słyszeliśmy w „Skywalker. Odrodzenie”, gdy do bohaterki zwracali się zmarli Jedi, ale da się to odkręcić).
Otwartym pozostaje pytanie, czy najeźdźcami faktycznie będą Vongowie (proszą się o kategorię R, a mówimy tu o Disneyu). „Starożytnymi istotami”, o których wspominała Morgan Elsbeth, mogą okazać się jednak Rakatanie (wspomniani przelotnie w „Andorze”!), Zepho (na ich ślad trafił Cal Ketsis z gier „Jedi Fallen Order” i „Jedi Survivor”), Gryskowie (z nowych książek o Thrawnie; mogli utknąć w Nieznanych Regionach wieki temu) lub… zupełnie nowa frakcja.
Tę drugą galaktykę może zamieszkiwać również Zaginione plemię Sithów.
Innym motywem z Expanded Universe, który Disney mógłby wykorzystać na poczet swoich nowych produkcji, było istnienie planety zamieszkanej przez potomków Sithów, którzy zostali na niej uwięzieni tysiące lat przed wydarzeniami z filmów. Zaginione plemię, bo tak nazwano tę grupę, odkryto na wiele dekad po pokonaniu Imperatora i dali się we znaki Sojuszowi Galaktycznemu (który powstał na zgliszczach Nowej Republiki i Resztek Imperium po wojnie z Yuuzhan Vongami).
Jeśli w filmie „Dawn of the Jedi” opowie o genezie Sithów, to kilku z nich może dzięki Purrgilom trafić do tej drugiej galaktyki - niczym Ezra z Thrawnem, czyli bez opcji powrotu (a przynajmniej nie na masową skalę - ktoś prowadzącą do nich mapę do niej zostawił). To właśnie oni, a nie Yuuzhan Vongowie, mogą zostać uznani za „starożytnych przybyszów” i zostać przeciwnikami zarówno Ahsoki i Thrawna w filmie Dave’a Filoniego, jak i Rey oraz Grogu w „New Jedi Order”.
A co ze Światem Między Światami?
Nie jestem fanem tego motywu, który został wprowadzony przez Dave’a Filoniego w „Rebeliantach”, bo podróże w czasie, które umożliwia, są zawsze puszką Pandory fikcyjnych uniwersów - no ale ta już została otwarta. Po ostatnim odcinku „Ahsoki” trzeba się pogodzić z tym, że Świat Między Światami, pełen portali łączących czas i przestrzeń, może zostać z nami na długo. Zapewne będzie teraz się przewijał w wielu kolejnych gwiezdnowojennych produkcjach.
Nie da się przy tym jednak ukryć, że dzięki wprowadzeniu Świata Między Światami bohaterowie trzech zapowiedzianych filmów „Star Wars” mogliby się w nim spotykać - co nie byłoby zresztą wydarzeniem bez precedensu. W ramach Expanded Univerese pojawił się w końcu komiksowy crossover „Vector”, w ramach którego w interakcję ze sobą wchodzili bohaterowie z… czterech różnych er „Star Wars”. Połączył on serie „Knights of the Old Republic”, „Dark Times”, „Rebellion” i „Legacy”.