REKLAMA

Empire Earth III

Tak się złożyło, że w całej swojej redaktorskiej karierze nie miałem potrzeby wystawienia oceny mniejszej od szóstki (ależ szczęście!). Cóż, widocznie zawsze musi być ten pierwszy raz... Po Empire Earth III sięgałem z niemałą nadzieją, biorąc pod uwagę całkiem niezłe poprzednie części. Niestety, zawiodłem się na całej linii. Twórcy obiecywali uproszczenia i chyba podeszli do tego tematu z nieco zbyt wielkim zapałem, bo zdrowo przegięli. Pierwsze wrażenie jest takie, jakby gra domyślnie robiona była pod którąś z konsol.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Jednakże tylko przez pierwszy moment, bo potem uświadamiasz sobie, że taka brzydula nie miałaby szans zostać wydana na 360-tce czy PS3. No, niby ogólna stylistyka graficzna mogłaby komuś do gustu przypaść - natłok kolorków, ogólna bajkowość... Może nawet mi by się spodobała, gdyby nie fakt, że całość jest tak feralnie zoptymalizowana, że czołga się na czołowych kartach graficznych, które bez czkawki łyknęły choćby World in Conflict. Co oni myśleli, że dla takiego potworka ludzie jeszcze będą sięgać po nowy sprzęt? Phew... No, ale nie o tym miałem prawić. Wróćmy do tematu uproszczeń. Poprzednie EE wyróżniały się całkiem sporą ilością przeróżnych nacji i opcji. Tutaj, z 21 frakcji, nagle zrobiły się bardzo ogólne 3 - cywilizacja Zachodu, Dalekiego i Bliskiego Wschodu. Lipa. Tak samo z dobrze znanymi w tej serii epokami - było dotychczas 14, nagle zrobiło się 5.

REKLAMA

A może chociaż przyłożono palucha, żeby to wszystko ładnie zróżnicować? A guzik. Jedyne, co tak naprawdę różni wszystkie trzy nacje, to nacisk na dany kierunek tworzenia swojej cywilizacji - Zachód stawia na jakość i technologie, Daleki Wschód na ilość, a Bliski z kolei na mobilność budowli (można je przenosić). Druga rzecz to możliwości budownicze poszczególnych jednostek. Wydaje się tak dużo, a zarazem tak mało. Epoki to standardzik - zaczynami od starożytności, a kończymy na mechach wojennych, laserkach i tym podobnych. Mi się tam nigdy nie podobało połączenie spluwa-łuk, ale tutaj rzadko takie starcia będą miały miejsce - przejście pomiędzy danymi wiekami zajmuje do paru minut.

Co jeszcze z naszego kochanego EE wywalono? A, sorki - jakież to elementy uproszczono dla wygody gry? Usunięto chociażby pojedyncze scenariusze, oparte o wydarzenia historyczne. No bo po kij sobie czymś takim zawracać głowę? Hmm... A może za to w samym gameplay'u kryją się pokłady grywalności? Nie bardzo. Całość zabija idiotyzm poczynań komputerowego przeciwnika, jak i nieumiejętne odnajdywanie dróg do celu przez nasze jednostki. System zbierania surowców też nie jest jakiś szczególnie dobry - zbieramy mnóstwo przeróżnych rzeczy, jak drewno czy ryby, ale i tak wszystko sprowadza się do jednego surowca, dzięki któremu stawiamy coraz to lepsze budowle. Oprócz tego jest jeszcze majątek (pieniążki) oraz punkty technologicznie, dzięki którym skaczemy na nowe epoki.

REKLAMA

W grze dominuje tryb dominacji nad światem. Rozchodzi się o to, aby przejąć 60% wszystkich prowincji na całej kuli ziemskiej. Mamy prawie że absolutną wolność w wyborze, który kraj zaatakujemy, co cieszy. A "prawie że" dlatego, bo czasem któreś z państw poprosi nas o podbicie niewygodnego dla nich przeciwnika, a odmowa kończy się zwykle bitwą z niedoszłymi pracodawcami. Rozgrywać je można albo w czasie rzeczywistym, albo automatycznie - niestety, druga opcja jest niemal bezużyteczna, bo wyniki są ostro naciągane na korzyść wroga. Czasem natrafimy również na pomniejsze, słabiutkie prowincje i co ciekawe, tutaj akurat nie możemy dać automatycznego pojedynku. Musimy rozegrać strasznie nudną partyjkę.

Nie mam już po prostu więcej sił na dalsze rozwodzenie się na temat dzieła Mac Dac Software. Zapowiadano wiele i częściowo nie dotrzymano obietnic, a częściowo z niektórymi aspektami przegięto - zbytnie uproszczanie tych "zbędnych dla gry elementów" mocno obniżyło jej jakość. Dodatkowo ból sprawia słabiutka optymalizacja przy brzydkiej grafice. A oprawa audio? Od żałosnych dowcipów jednostek się niedobrze robi. A wielka szkoda. Potencjał był, pomysł był, niestety wszystko źle zrealizowano. Nie jest to może tragiczny tytuł, ale choćby do dobrego trochę mu brakuje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA