Najlepsze filmy 2021 roku? W minionych miesiącach nie brakowało godnych uwagi premier, przez co stworzenie takiej listy nie należy do najłatwiejszych. Dużo działo się w kinie, ale nie można też zapomnieć o produkcjach wypuszczonych na platformach VOD. Dlatego w zestawieniu nie zabrakło chociażby "Tick, Tick... Boom!" Netfliksa, czy "The Velvet Underground" od Apple TV+. Żaden z nich nie dostarczył jednak tylu emocji, co pewien horror, który mogliśmy oglądać na wielkim ekranie.
Jakie filmy zasłużyły na miano najlepszych 2021 roku? Takich tytułów znajdzie się całkiem sporo. W minionych miesiącach wciąż przecież pandemiczny box office podbił nowy "Spider-Man", a i wyczekiwana od dawna ostatnia odsłona przygód Jamesa Bonda również na siebie zarobiła. Jak widać był to więc czas powrotów znanych i lubianych franczyz (za dużo ich było, żeby tu wszystkie wymienić). Wielu z nich udało się zadowolić fanów, ale na poniższej liście (z jednym wyjątkiem) ich nie uświadczycie.
2021 rok był również czasem premier wielu interesujących oryginalnych filmów, wśród których nie brakuje zaskoczeń. Kto bowiem mógłby się spodziewać, że Nicolas Cage zagra kogoś na kształt kulinarnego Jezusa? Albo, że James Wan w przerwie między "Aquamanami" dostarczy nam takich horrorowych emocji, co we "Wcieleniu"? To właśnie te tytuły zdaniem autora tego tekstu zasłużyły na miano najlepszych minionych 12 miesięcy.
Najlepsze filmy 2021 roku
Najmroczniejsza baśń zeszłego roku. W swoim pełnometrażowym debiucie Prano Bailey-Bond przenosi nas do Wielkiej Brytanii lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to największe zagrożenie widziano w wydawanych na VHS-ach horrorach - do ery video nasty. Chce w ten sposób wyśmiać skrytykować paranoję mającą swój efekt końcowy w filmowej cenzurze oraz opowiedzieć o cenzurze ludzkiego umysłu. W tym celu pozwala nam zwiedzać kolejne kręgi piekła psychiki głównej bohaterki. Klimat nie pozwoli wam oderwać się od ekranu.
Jason Statham u Guya Ritchie'ego? W to mi graj! Każdy, kto jednak ma "Rewolwer" w pamięci, wie, że połączenie tych dwóch energii może nieźle zaskoczyć. Twórca "Przekrętu" nie buduje tu swojej opowieści z szalonego montażu i mniej lub bardziej dojrzałych żartów. Skupia się tutaj na klimacie, który powstaje z niedomówień. Dzięki temu atmosferę nadaje się do cięcia nożem, a od ekranu nie sposób się oderwać.
Western skrojony pod współczesne czasy. Gatunkowe klisze fabularne nabierają tu zupełnie nowych znaczeń, a kino zemsty zmienia się w refleksyjną opowieść. Atrakcji jest tu aż nadmiar, ale nie one są najważniejsze. Jeymes Samuel ciągle szuka drugiego dna przedstawianych wydarzeń, podejmując wiele ważkich kwestii. Wszystko to podane zostaje w fascynującej oprawie audio-wizualnej i za sprawą doskonałego aktorstwa.
To miał być "John Wick" z Nicolasem Cage'em. Po zwiastunach można było spodziewać się mnóstwa szalonej akcji z wyegzaltowaną grą aktora. Zamiast tego otrzymaliśmy film wyciszony, w którym kulinarne metafory stają się odpowiednikiem gatunkowych atrakcji. Jest smacznie i refleksyjnie.
W minionym roku nikt nie kopał tyłków tak pięknie jak Bob Odenkirk. Wciela się on tutaj w everymana, który ma nudną pracę, żona jest nim znudzona, a dzieci nie szanują. W wyniku niespodziewanego splotu okoliczności, budzi się w nim jednak prawdziwa bestia, a do głosu dochodzą pierwotne instynkty. To istny balet przemocy. Tempo jest zabójcze i nikt nie będzie mógł narzekać na zbyt małą ilość filmowej adrenaliny.
"Niefortunny numerek" to wideo nagrane przez pewną nauczycielkę. "Szalone porno" to festiwal hipokryzji. Radu Jude bezlitośnie i bez pudła krytykuje rumuńskie społeczeństwo. Chociaż jego najnowszy film przyjmuje w pewnym momencie formę eseju, całość podana jest w lekki i przyjemny sposób. Chociaż podczas seansu będziecie płakać ze śmiechu, to kaca po tej produkcji szybko nie wyleczycie, bo przedstawiane wydarzenia bardzo łatwo odnieść do polskiej rzeczywistości.
Tick, Tick... Boom!
Na podstawie na poły biograficznego musicalu Jonathana Larsona, Lin-Manuel Miranda zrealizował swój pełnometrażowy debiut reżyserski. Jest to opowieść o dobiegającym 30-stki kompozytorze teatralnym, który mierzy się z presją stworzenia wielkiego dzieła i rozterkami życia osobistego. Wszystko ubrane jest we wpadające w ucho piosenki i interesujące zabiegi formalne. Dzięki temu film przepełniony jest emocjami.
Bałem się tego powrotu. Nawet po wielu latach od premiery "Candyman" Bernarda Rose'a wciąż się broni. Nia DaCosta ignoruje sequele i proponuje nam kontynuację oryginału, szpikując ją nawiązaniami do obecnego statusu Afroamerykanów. Chociaż Cabrini-Green nie jest już gettem. Zamiast slumsów mamy luksusowe apartamentowce, których fundamenty, tak jak całego społeczeństwa USA przesiąknięte są rasizmem. Chociaż twórcy nie zapominają o gatunkowych atrakcjach, horror rodzi się tu ze zderzenia fikcji z rzeczywistością.
The Velvet Underground
Drugiego takiego dokumentu muzycznego ze świecą szukać. Zeszłoroczne "Summer of Soul" (mało brakowało, a również znalazłoby się na tej liście) nie ma bowiem ani takiej energii, ani takich artystycznych ambicji. To nie są ani nudne gadające głowy, ani zlepek ujęć z koncertów tytułowej grupy. Todd Haynes przedstawia losy art-rockowego zespołu, z taką samą wrażliwością, co kontekst historyczny końcówki lat 60. Ten film oddycha ówczesnym pop-artem, tak w samej narracji, co w sferze formalnej. Ducha twórczości The Velvet Underground czuć tu więc na każdym kroku.
To niesamowite. W roku zdefiniowanym przez powroty wielkich franczyz (MCU, James Bond, "Halloween", "Szybcy i wściekli" - a i to przecież nie wszystko), James Wan niczym filip z konopi wyskoczył z B-klasówką. Tak jest. Dzięki sukcesowi "Aquamana" Warner Bros. dało reżyserowi 40 baniek, aby w ramach relaksu przed realizacją 2. części, zrobił sobie coś dla siebie. On wziął kasę i postanowił ją wydać na B-klasowy horror, podszyty artystyczną maestrią. Z filmu bije miłość do kina gatunkowego, a klisze nabierają odżywczej energii. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto dzieciństwo spędził przemierzając najciemniejsze zaułki wypożyczalni VHS.
Najlepsze filmy 2021 roku - nie tylko wielkie franczyzy
X muza ma się bardzo dobrze. Najlepsze filmy 2021 roku tylko to potwierdzają. Po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa na ekranach kin pojawiły się długo wyczekiwane premiery, ale to nie one są na to dowodem. Z ich zalewu przebiły się bowiem skromniejsze produkcje, które udowadniają, że kino może nas wciąć zaskakiwać.