REKLAMA

Teenage Mutant Ninja Turtles

Zapewne wielu z Was na własne oczy widziało już dzielne poczynania grupki czterech dziwnych istot znanych bliżej jako Wojownicze Żółwie Ninja (doprawdy nie wiem, kto wymyśla im te głupie nazwy, a dodatkowo ich polonizacja z oryginału jest tak wierna, jak przetłumaczenie Prison Break na "Skazanego na śmierć"). Ja w swoim wczesnym dzieciństwie pozostałem wierny przeróżnym Krecikom albo Bolkom i Lolkom, skutkiem czego szerokim łukiem ominęły mnie kreskówki w stylu Teenage Mutant Ninja Turtles, czy Dragon Ball. Pomimo mojej odwiecznej wrogości do tego typu animowanych bajek, nie śmiałem odrzucić szansy zapoznania się z grupką odważnych gadów - dane mi było uczestniczyć w ich przygodach w ramach najnowszej gry sygnowanej logiem Ubisoft.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Gdy już ostatecznie zapałałem chęcią do wczucia się w losy dzielnej czwórki, przebrnąłem jakoś przez intro, tworzenie profilu gracza i... moje początkowo rozbudzone zainteresowanie co do zielonoskórych przyjaciół zaczął rozwiewać wszechobecny swąd konsol, które niestety rzuciły mroczny cień na pecetową konwersję. Po odpaleniu swoistego tutoriala, od razu nasunęły mi się skojarzenia z nową trylogią Księcia Persji. Większość możliwości ruchowych jest wręcz identyczna jak we wspomnianym tytule - i zbyt wielu nowości tu nie doświadczymy - skaczemy, biegamy po ścianach, chwytamy się wszelakich drążków, jeszcze dłużej biegamy po ścianach, odbijamy się od półek skalnych i generalnie wykorzystujemy sprzyjające warunki terenowe do parcia naprzód. Oczywiście co jakiś czas spotykamy niezbyt przyjaźnie usposobionych wojowników, którym będziemy musieli udowodnić, że Żółwie Ninja nie pozwalają czarnym charakterom w spokoju przejmować władzy nad światem.

REKLAMA

Po jakimś czasie, gdy wszystkie zdolności ruchowe mamy już opanowane do perfekcji, a wrogowie nie stanowią żadnego problemu, przechodzenie gry powoli przestają być dla większości graczy interesującym wyzwaniem, a zamiast tego grywalność zostaje niecnie schwytana w sidła nudy i schematyczności. Muszę jednak przyznać, że w moim przypadku, pomimo podobnych do siebie wyzwań, które są stawiane przed walecznym rodzeństwem, wciąż pałałem chęcią ukończenia gry i nie przestawałem biegać, skakać i wojować w dżunglach, miastach i kanałach. O ile pomimo pewnej dozy monotonii zbytniego znużenia nie odczułem, bo akcja toczy się w dość wysokim tempie i nie ma chwili odpoczynku, o tyle frustrację z powodu trudności przy przechodzeniu kolejnych przeszkód znajdywałem w sobie na pewno. Zapisywanie stanu rozgrywki odbywa się za pomocą checkpointów, które są rozlokowane w miarę sensowny sposób i w odpowiedniej częstotliwości - gdyby wszystko działało jak powinno, odcinki między punktami kontrolnymi nie byłyby ani za długie, ani zbyt krótkie i proste do przejścia. Niestety, ogromną bolączką jest tutaj praca kamery. W pewnym momentach gotów byłem pogryźć własną klawiaturę i z nerwów obkleić chomika siostry taśmą klejącą*, gdy po raz kolejny nie mogłem dobrze wyczuć odległości do najbliższej platformy, przez co skok nie był odpowiednio precyzyjny i żółw zawiedzionym głosem komentował kolejne z rzędu przejście do ostatniego checkpointa. Takich momentów, gdy na wszystko patrzymy ze złego kąta, jest zdecydowanie za dużo, a szczytem wszystkiego jest już jeden fragment, gdzie żółw znika z ekranu i trzeba wielu prób, żeby w końcu udało się trafić nim w określony przez twórców cel, aby ponownie zobaczyć zielonego na monitorze.

Jak już wspomniałem, rozgrywka jest dość jednorodna. Niektóre misje przechodzimy pojedynczym żółwiem, w innych zaś możemy wybierać i dowolnie podczas przechodzenia etapu przełączać się między poszczególnymi braćmi. Dodatkowo na takich poziomach można na chwilę przywołać towarzysza, aby pomógł nam wykonać jakiś super-mocny, łączony atak lub w znacznym stopniu wydłużyć skok (gady potrafią podczas lotu dodatkowo wzajemnie sobą rzucać, przez co odległe przeszkody stają się łatwo dostępne). Do sterowania używałem wyłącznie klawiatury i muszę stwierdzić, że klawiszologia nie była jakoś szczególnie dobrze dobrana. Moje dłonie, które przyzwyczajone są do spoczywania na kombinacji W-A-S-D, musiały być chwilę pogimnastykowane, zanim moje żółwie uzyskały płynność ruchową. Gra jest w miarę długa, a dodatkowo czas jej przechodzenia wydłużony zostaje przez wspomnianą już wadliwą pracę kamery, która sprawia, że bardziej odporni gracze zaklną pod nosem i ew. rzucając myszką w ścianę spróbują po raz n-ty pokonać daną przeszkodę, a ci nieco mniej cierpliwi najzwyczajniej Teenage Mutant Ninja Turtles rzucą w diabły.

Nieco więcej pozytywnych emocji wywołał u mnie pojawiający się co krok element walki. Co prawda jest ona trochę uboga, bo praktycznie ogranicza się do uderzenia bronią, ogłuszającego kopnięcia, "pacnięcia" brzuchem o ziemię po wysokim skoku oraz zrobienia ataku łączonego z innym kompanem, ale dzięki temu nie jest też skomplikowana i łatwo to wszystko ogarnąć. Dodatkowo po pokonaniu każdego wroga, napełnia nam się pasek, który po osiągnięciu końcowej belki/gwiazdki sprawia, że przez chwilę nasze ciosy są dużo bardziej mordercze. Jednak podczas starań o ten bonus, gdy tylko otrzymamy jakiekolwiek obrażenia, musimy napełniać wskaźnik od nowa. Wszystko to sprowadza się do szybszej eksterminacji wrogów, a co za tym idzie - krótszego ukończenia poziomu. Bo ci, którzy TMNT będą chcieli przejść w stu procentach, będą się musieli nieźle namęczyć również w kwestii prędkości.

Po każdej misji nasze poczynania zostają stosownie oceniane. W skali od A - C dostaniemy oceny kolejno za: ilość ran poniesionych w walce, czas przejścia etapu oraz liczbę zebranych monet. Podczas odcinków, które bracia przebywają razem, dochodzi jeszcze nota za częste współpracowanie z członkami rodziny. Potem otrzymujemy średnią i jeśli wynosi ona A, to odblokowany zostaje dodatkowy krótki etap, w którym tekstury zamienione są na niebieskawą siateczkę i wszelkie akrobacje są tam jeszcze trudniejsze, a my możemy łamać sobie palce na klawiaturze starając się bić rekordy. O ile z większością otrzymywanych ocen nie ma problemu, o tyle tylko czas dał mi kolejne powody do złości. Gdy podczas trwania misji idzie mi tak sobie - na pewno będzie to C, gdy jednak myślałem, że zrobiłem wszystko perfekcyjnie, krócej się nie dało, a z powrotu do checkpointów korzystałem rzadko lub wcale - zawsze było to B, nigdy A. Granice, które zamykają drogę do najwyższej oceny są naprawdę wyśrubowane i pozostaje tylko mieć nadzieję, że inne noty będą lepsze i ich średnia odblokuje dodatkowy poziom. Oceny wpływają też na ilość otrzymywanych przez nas "złotych żółwich skorup", które są czymś w rodzaju waluty - kupujemy za nie różne dodatkowe filmiki i grafiki z gier, a także różnej maści bonusy (jak np. inne głowy bohaterów) - jak ktoś jest fanem Żółwi Ninja, to go to pewnie będzie jarać - reszcie raczej nie będzie chciało się perfekcyjnie przechodzić każdej misji, żeby tylko móc wykupić artworki.

Grafika z nóg z pewnością nie powala. Jest poprawna, owszem, bywa szczegółowa i dopracowana, ale jak to zwykle bywa w konwersji z konsol - chciałoby się więcej przeróżnych fajerwerków w stylu olbrzymich rozdzielczości, motion blura, lepszego antyaliasingu i wszystkiego, na co wydajemy pieniądze przy kupnie kart graficznych. Animacje są dość płynne i ruchy wyglądają dynamicznie i efektownie, czasem żółwie sprawiają wrażenie fanów "le parkour" po tuningu ;] Spodobały mi się za to przygotowywane oddzielnie filmiki - zarówno te typowo jak z kreskówek wzięte jak i takie, który stylizowane są na komiks. Co by nie mówić - w skuteczny i zabawny sposób urozmaicają akcję.

W kwestii dźwięku wszystko jest poprawnie zrobione - muzyka zachowuje tempo zgodne z akcją dziejącą się na ekranie, pobudza nas do walki i pokonywania kolejnych przeszkód, a także buduje specyficzny klimat. Nie kupiłbym osobno soundtracka, żeby słuchać go przed snem, ale jako podkład do udanej gry akcji nadaje się znakomicie. Zupełnie osobno podejść trzeba do odgłosów. Oddane są w miarę wiernie, postarano się, żeby otoczenie brzmiało realistycznie, a najbardziej przypadły mi do gustów kwestie wypowiadane przez bohaterów. Nieraz zdarzy nam się słyszeć cięte riposty padające z ust gadów o całkiem udanym poczuciu humoru.

REKLAMA

Podsumowując, jeśli lubicie dobrą akcję a'la ostatnich parę części Księcia Persji - na pewno nie będziecie zawiedzeni i jeśli uodpornicie się w cierpliwość co do pracy kamery - czeka Was dobrych kilka godzin wspomagania zielonych przyjaciół w przygodach - i choć czasami będą to godziny frustracji i lekkiego znudzenia - warto po Teenage Mutant Ninja Turtles sięgnąć. Jeśli natomiast nade wszystko cenicie cudowną grafikę i wyciskanie siódmych potów z Waszych maszyn, skoczcie lepiej do sklepu po jakiegoś FPS-a. A fani Wojowniczych Żółwi Ninja nie powinni dłużej się zastanawiać, tylko odpalić grę i cieszyć się bonusowymi materiałami dotyczącymi swoich idoli.

*Zarówno podczas testowania gry jak i pisania recenzji nie ucierpiał żaden chomik. Zginęło za to parę wirtualnych żółwi, gdy kompletnie wkurzony spuszczałem je w przepaść ;] Zginąłby też zapewne królewski łoś, gdybym tylko miał jakiegoś pod ręką.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA