Kiedy zaledwie 2 lata temu, no konsolach panującej wtedy generacji pojawił się pierwowzór tegoż tytułu, mało kto docenił kunszt, gameplay oraz pracę i zaangażowanie twórców. I tak nadchodzi druga część - tym razem już na konsolach następnej-generacji, a samo nastawienie do owej produkcji jest zupełnie inne niż miało to miejsce w wypadku poprzedniczki.

Pierwsza część, która swą obecność odznaczyła na poczciwej PS2, zielonookim Xboxie oraz PC stawiała nas w dobie militarnego konfliktu. Ów spór spowodowany był "manią wielkości" pewnego północnokoreańskiego generała, który w swej bezczelności postanowił zagrozić światu użyciem broni masowego rażenia. A, że światowe mocarstwa cierpiały na niemożność rozwiązania nań "problemu" - postanowiły wyznaczyć dosyć wysoką nagrodę za schwytanie niesfornego generała. Jako jeden z dowódców grup najemników stajemy do walki w celu wyżej wymienionym. Jak na ówczesne standardy, pozycja dysponowała dosyć płynną animacją, szatą graficzną a przede wszystkim grywalnością. Rozgrywki toczone na różnorakich poletkach, wyśmienity arsenał broni - wszystko wpływało na ostateczny odbiór, który był nader pozytywny. Zapowiedzi opisywanego tytułu jasno kształtowały docelową platformę, pod którą tytuł był szykowany, a więc PS3. Nie muszę chyba mówić, jak wielkie cierpienia dane było odczuć fanboyom japońskiego koncernu, kiedy lista platform powiększyła się o konkurencyjnego Xboxa 360 oraz PC. Nic w tym nadzwyczajnego, wszak wydawcą jest Electronic Arts.
Nowa odsłona - nowe lokacje - tym razem nasze działania obejmą tropikalną Wenezuelę. Tym razem sprzeczność interesów wynika z machlojek pewnych naftowych potentatów, z których jeden ośmielił się nie zapłacić za nasze militarne wsparcie. Całość oparta jest o aktualne fakty i postacie (co szczególnie nie podoba się "tym" drugim"). Kierujemy na zmianę losami czterech bohaterów - m.in. znanym z części pierwszej - Matias Nilsson. Wykonujemy kolejne zadanie, w przeciwieństwie do ostatniej odsłony jesteśmy niczym nieograniczeni. Co jest rozumiane przez świat pozbawiony podziałów na mapy, które musieliśmy "zaliczyć".
Wolność wyborów, a przede wszystkim brak jakichkolwiek loadingów, co już stanowi argument wagi ciężkiej. Takiej rangi jest również nasz doborowy arsenał - granaty, bazooki, C4, granatniki, karabiny i strzelby maści wszelakiej - multum! Podobnie ma się sprawa w środkach transportu, które oddano nam w swobodne (nie do końca jednak) użytkowanie - począwszy od najzwyklejszych "osobowych" czterokołowców, poprzez jeepy, ciężarówki - kończąc na czołgach.
Oczywiście wymieniłem tylko osprzęt lądowy, gdyż powietrzny prezentuje się równie imponująco - od "skromnych" helikopterów po pełnoprawne myśliwce (biorąc pod uwagę również z pionowym startem). Kolejnym mocnym punktem jest stopień zniszczalności eksplorowanego przez nas otoczenia - czy to egzotyczna dżungla, czy potężne miejskie aglomeracje - w każdym z przypadków dostrzeżemy pełną podatność wobec naszej zbrojnej ingerencji. Nie ma żadnych sztuczności - to czy zrównamy dany budynek z ziemią będzie zależeć wyłącznie od naszych chęci i oczywiście stanu posiadanych ładunków tudzież amunicji. Dodatkowo będziemy mogli "zatrudniać" pomocnych nam najemników, co by przedsięwziąć jakąś większą "zadymę". Czy muszę mówić coś więcej?
Gra oparta jest na silniku fizycznym - Havok 4.5 - co jest równoznaczne z szczękopadem, utratą świadomości, oniemieniem etc. No, może z lekka przesadziłem, ale tytuł od strony graficznej, jak i zawartej w niej fizyki pojazdów, ruchów, wszędobylskiej demolki wyglądać będzie powalająco. Wspomniane rozległe otoczenie - charakteryzować go będzie wiadoma różnorodność, poprzez otwarte zielone tereny wenezuelskich lasów, po mniejsze mieścinki aż po rozbudowane metropolie. Całość opatrzona widokiem trzeciej osoby.
Ważną kwestią, która niewątpliwie wpłynie na ogólny odbiór rozgrywki jest tryb multiplayer. Ogromne połacie terenu dają możliwość do bezkarnych harców sieciowej społeczności graczy. Szczególny nacisk (a w zasadzie jedyny) położony został na tryb kooperacji, co stanowi kolejny już argument jak przykuć nas na długie godziny do ekranu telewizora.
Po raz kolejny raz piszę zapowiedź tytułu, który zapowiada się co najmniej bardzo dobrze. Ostatnimi czasy takich pozycji przybywa coraz więcej, z czego paradoksalnie można być zadowolonym i wręcz przeciwnie. Skąd tu wyskrobać fundusze na konsolę, HDTV z prawdziwego zdarzenia oraz ewentualny (jak nie obowiązkowy) abonament na Xbox Live!.
Niemniej jednak tytuł to klasa sama w sobie, a decyzję o zakupie tego tytułu nie przyćmi raczej jakakolwiek wątpliwość.